Polska to świetne miejsce do robienia interesów, no może ten ZUS... Otóż, nie tylko. – 45 lat prowadzenia w Polsce firmy, założonej jeszcze w PRL, ale „tak źle, jak dziś, to jeszcze nie było” – takie są refleksje przedsiębiorcy, który na łamach „Gazety Wyborczej” poskarżył się na realia biznesowe w naszym kraju.
„Gazeta Wyborcza” opublikowała wywiad z przedsiębiorcą z niemal półwiecznym doświadczeniem w biznesie, którego zdaniem tak fatalnych warunków do prowadzenia biznesu jeszcze w Polsce nie było – i to nawet biorąc pod uwagę kilkanaście lat doświadczeń z administracją komunistyczną.
Chodzi przede wszystkim o przewidywalność i stabilność prowadzenia biznesu: nawet w PRL realia prawne miały być stabilniejsze, choć jako „prywatna inicjatywa” biznesmen budził pewną niechęć urzędników. Potem jednak nastąpiły lata 90. – z jednej strony lata nieokiełznanej transformacji, ale też szybkiego rozwoju biznesów, które opierały się na sprawdzonych pomysłach.
Nic nie robią, źle. Ale gorzej, jak robią w nadmiarze
– Później z roku na rok było ciężej. Ale nie dlatego, że rząd, administracja coś robili, tylko dlatego, że nie robili nic – kwituje rozmówca „GW”. Tendencja odwróciła się dziś, choć nie ma się z czego cieszyć. – Nie wiemy, na czym stoimy, jak się przygotowywać do tego, co nagle pojawia się na horyzoncie. To potwornie destabilizujące – podsumowuje biznesmen.
Dziś do interpretacji prawa obowiązującego przedsiębiorców trzeba wynajmować prawników, którzy wytłumaczą intencje prawodawców, a częściej przedstawią swoją interpretację tej kwestii. Interpretacje urzędów skarbowych przestają być wiążące. A w lawinowym tempie przybywa nowych zmian i systemów, które firmy muszą wdrożyć, żeby funkcjonować.
Jak podkreśla przedsiębiorca 30 mld zł, jakie rząd miał uzyskać po uszczelnieniu systemu VAT, to nie wyłącznie pieniądze odebrane oszustom. – Ludzie się boją. Znajomi mówią: „słuchaj, mógłbym zgodnie z prawem wystąpić o zwrot VAT, ale nie robię tego, bo jest nagonka i boję się, że mnie rozdziobią” – opowiada.