10 tysięcy złotych brutto – takie powinny być zarobki nauczyciela według prof. Jana Fazlagicia z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Zdaniem tego badacza, nauczyciele w sporej mierze przypominają menedżerów wysokiego szczebla: ich praca związana jest z olbrzymią odpowiedzialnością i do tego zawodu powinni trafiać najlepsi spośród absolwentów polskich uczelni.
To nie jest „około” albo „prawie”. To dokładnie 10 tysięcy złotych – taką kwotę podaje ekspert dopytywany, ile powinien zarabiać nauczyciel w polskiej szkole. – Tyle zarabia project manager w firmie. A praca z klasą to jest zarządzanie projektem. Odpowiedzialność wielka. Do zawodu nauczyciela powinno się rekrutować najlepsze 5-10 proc. absolwentów uniwersytetów – podsumowuje Fazlagić na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”.
Według niego szkoły powinny być takim pracodawcą, który nie musi zabiegać o pracowników lecz wybierać spośród chętnych. Dlatego badacz popiera postulaty podwyżek. Nie jest to jednak „belferska” solidarność lecz wnioski z wieloletnich badań.
Uczenie (się) pod test
Badań, które nie napawają jednak optymizmem. Rozmówca gazety kierował projektem „Szkoła dla innowatora”, zleconym przez Ministerstwo Przedsiębiorczości. Wynika z niego, że polska szkoła nie jest kuźnią innowacyjności czy krytycznego myślenia. Teraz nawet bardziej niż kiedyś, bowiem po wielu reformach polską szkołą rządzi „uczenie pod test”. Od tego samodzielnego myślenia odzwyczaili się też nauczyciele.
– Nauczyciele boją się wyjść poza schemat. Brakuje im odwagi, kreatywności – krytykuje Fazlagić. Dzisiejsi maturzyści nie poradziliby sobie z egzaminami z 1989 roku, a na dodatek trendy demograficzne wygaszają element rywalizacji o miejsca w najlepszych szkołach.
Fazlagić postuluje zmiany w kształceniu nauczycieli, skłaniające ich do większej samodzielności, powrót do elitarności kształcenia – kiedy to matura czy doktorat były stosunkowo trudne do zdobycia – a w końcu też skończenie z bylejakością kształcenia. – Owszem, zawsze znajdzie się jakiś Bill Gates, ale większość będzie szła w zadłużenie i chęć szybkiego posiadania bez wysiłku. Już teraz stajemy się społeczeństwem chwilówek – przekonuje badacz.