Premier Mateusz Morawiecki, wspierany przez innych członków rządu i polityków, już zadeklarował, że Polska pomoże w odbudowie strawionej przez pożar katedry Notre Dame. I od razu wzbudził spore kontrowersje – bo zapomniał powiedzieć jak zamierza pomóc Francuzom. Czy aby nie pieniędzmi? Jakimi pieniędzmi, skoro protestujący nauczyciele słyszą od tygodnia, że pieniędzy nie ma?
Gest premiera można uznać za piękny, w końcu Notre Dame to ciągle wspaniały zabytek, jeden z symboli nie tylko Paryża, ale i Europy. Mimo wszystko warto byłoby się zastanowić, jak takie zaangażowanie mogą odebrać Polacy w sezonie strajkowym, gdy oficjalna wykładnia rządu to - nie ma pieniędzy na podwyżki.
Francuscy miliarderzy wręcz prześcigają się w deklaracjach wsparcia odbudowy katedry. Owe 300 mln euro z pewnością nie wystarczy na przywrócenie Notre Dame blasku, ale to dopiero początek zbiórek.
Problemem nie jest także bezpieczeństwo. W pożarze została ranna jedna osoba, strażak – przynajmniej tyle wiemy w tej chwili. Ogień już nikomu nie zagraża, nie trzeba nikogo ratować. Zresztą ewentualne wysłanie na miejsce służb ratunkowych – gdyby były potrzebne – nie wzbudziłoby żadnych kontrowersji.
Żeby była jasność – uważam, że Polska powinna jakoś włączyć się w pomoc dla odbudowy Notre Dame. Sam wczoraj bałem się włączyć telewizor. Nie chciałem widzieć tego, co zostało z jednej z najpiękniejszych budowli świata. Zresztą jej mury – potężne acz lekko pnące się ku niebu, podziwiałem ledwie kilka tygodni wcześniej. Okazały się kruche w starciu z potęgą żywiołu. Jestem pewien, że wielu Polaków chętnie dorzuciłoby się do odbudowy katedry. Czy nie lepiej pozostawić to oddolnej inicjatywie?
Jak Polska mogłaby pomóc Notre Dame?
W tym momencie pieniądze nie są najważniejsze. Francuzi doskonale sobie z tym poradzą. Polskie 1, 2 czy 10 milionów euro wyglądałyby w tym budżecie śmiesznie. A nie sądzę, by na więcej było nas stać, biorąc pod uwagę problemy wewnętrzne.
Chyba lepiej byłoby zapytać Francuzów, czego potrzebują. Już wiadomo, że odbudowa Notre Dame będzie piekielnie trudnym zadaniem. Bo nigdzie na świecie już się takich katedr nie stawia, nie buduje. Wczoraj w TVN24 jeden z komentatorów mówił o tym, że dach katedry był zbudowany z 1300 dębów. Może tędy droga? Czy nie byłby to wspaniały symbol, gdyby dach paryskiej katedry opierał się na drzewach z Polski?
W pożarze spłonęły niesamowicie piękne witraże. Sztuka ich tworzenia odchodzi w zapomnienie, jednak to niebywale trudne i misterne rękodzieło jest w Polsce stosunkowo popularne.
Nikt na świecie nie buduje już katedr, więc odtworzenie Notre Dame będzie zadaniem karkołomnym. Takich konstrukcji nie tworzą już ani architekci ani budowniczowie. Przede wszystkim pracują na zupełnie innych materiałach, niż drewno i kamień.
Przekonują się o tym na co dzień choćby budowniczowie prawdopodobnie ostatniej takiej katedry na świecie, czyli Templo Expiatorio de la Sagrada Familia w Barcelonie. I to prawdopodobnie jedyne osoby na świecie zdolne wesprzeć Francuzów konkretną wiedzą.
Być może lepiej, by premier od razu zapowiedział, że pomożemy Francuzom w miarę naszych możliwości oraz – przede wszystkim – ich potrzeb. Premier Morawiecki jednak najpierw rzucił propozycję, jak jedno z wielu pustych haseł, a dopiero później zaczął ją tłumaczyć. Ostatecznie okazało się, że miał na myśli pomoc naszych konserwatorów zabytków, oczywiście jeśli Francja o to poprosi.