Polskie jabłka podbijają francuski rynek. Konkurenci znad Sekwany nie są z tego powodu zadowoleni.
Polskie jabłka podbijają francuski rynek. Konkurenci znad Sekwany nie są z tego powodu zadowoleni. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Najniższe sanitarne wymogi
– Jabłka z Polski to samo zło – pisze wtorkowy „Puls Biznesu”, powołując się na artykuł czytany na portalu Freshplaza.com, w którym francuscy sadownicy skarżą się na dwunastokrotnie wyższy import polskich jabłek. Okazuje się, że od sierpnia 2018 r. do lutego 2019 r. Francuzi kupili od nas 13,9 tys. ton tych owoców, podczas gdy rok wcześniej ta liczba wynosiła zaledwie 1,16 tys. ton.
Jak podaje gazeta, Francuzi są rozżaleni, że sprzedaż polskich jabłek idzie tak dobrze. Zarzucają polskim sadownikom, że od 10 lat czerpią pieniądze z Unii Europejskiej na modernizowanie swoich sadów, co daje im przewagę, bo w naszym kraju obowiązują „najniższe środowiskowe, socjalne i sanitarne normy w Europie”.
Według konkurentów znad Sekwany właśnie to spowodowało, że staliśmy się drugim producentem jabłek na świecie. Kiedy zaś Rosja, niegdyś największy importer polskich jabłek, nałożyła na te owoce embargo, nasi sadownicy rozpoczęli „strategię agresywnego podboju nowych rynków”.
Oczernianie polskich jabłek
– To jest oczernianie polskich jabłek, które - zwłaszcza przez publikacje na branżowym portalu - ma nam zepsuć opinię wśród potencjalnych odbiorców i obniżyć wizerunek naszych owoców w Europie – tak do zarzutów odniósł się Michał Lachowicz, szef grupy La-Sad w rozmowie z „PB”.
Polska rzeczywiście doskonale radzi sobie z eksportem jabłek. Jesteśmy jednym z największych światowych producentów tych owoców oraz największym eksporterem w Europie. Co może wydawać się zaskakujące, choć polskie jabłka sprzedają się świetnie i mamy ich dużo, wyjątkowo słabo idzie nam w branży cydru, który jest produkowany z tych owoców.