Umowy ubezpieczeniowe Polacy chętnie zawierają, jednak ich entuzjazm gaśnie, kiedy przychodzi do płacenia. Z Krajowego Rejestru Długów wynika, że rodacy są winni firmom ubezpieczeniowym aż ok. 160 mln zł.
Rosną długi
Z najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów, które opublikowała „Rzeczpospolita” wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat lawinowo przybywa dłużników wobec ubezpieczycieli. 141 tys. Polaków z polisami łącznie nie spłaciło 160 mln zł. Jeszcze w 2015 r. dłużników było 24 tys., czyli prawie sześć razy mniej niż dziś.
– Jest to naturalnie powiązane z rosnącym rynkiem ubezpieczeń, co potwierdzają dane branżowe – przyznaje w rozmowie z dziennikiem Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Zadłużeni rekordziści
Dziś średnio na dłużnika przypada 1132 zł, jednak indywidualne długi różnią się od siebie. Rekordowym zadłużeniem może „pochwalić się” mieszkaniec Podkarpacia winny firmom ubezpieczeniowym 665 tys. zł.
Najwięcej zaległości w płaceniu składek mają mieszkańcy Mazowsza – 25,6 mln zł, Śląska – 17 mln zł oraz Wielkopolski – 16,4 mln. Najmniejsze długi mają Podlasianie, którzy ubezpieczycielom są winni 2,8 mln zł.
Co ciekawe, dłużnikami są głównie mężczyźni – stanowią aż 75 proc. zadłużonych. Wynika to z tego, że głównie na panów rejestrowane są samochody. Gdy zaś do ubezpieczyciela nie trafia składka OC, wtedy dłużnik ląduje w rejestrze KRD.
Dlaczego się zadłużamy?
Polacy nie uiszczają składek z różnych powodów, jednak głównym jest zapominalstwo lub niewiedza o konieczności opłacenia składki. Ubezpieczyciele przypominają bowiem wyłącznie o zaległościach w płaceniu składek komunikacyjnych. Zdarza się również, że ubezpieczony zmienia firmę ubezpieczeniową, lecz zapomni wypowiedzieć umowę w poprzedniej. Ta zaś samodzielnie się nie rozwiązuje i w ten sposób dług rośnie.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Polacy mają astronomiczne długi nie tylko w obszarze ubezpieczeń. Tylko w ciągu ostatniego półrocza 2018 r. suma niespłacanych długów urosła o 6,5 miliarda złotych i sięgała astronomicznej kwoty 71 mld zł. To niezapłacone alimenty, rachunki za telefon, czynsze, mandaty, mniej lub bardziej potrzebne chwilówki czy raty kredytów.