Tylko w ciągu ostatniego półrocza suma niespłacanych długów urosła o 6,5 miliarda złotych – i sięga dziś astronomicznej kwoty 71 mld zł. To niezapłacone alimenty, rachunki za telefon, czynsze, mandaty, mniej lub bardziej potrzebne chwilówki czy raty kredytów.
Eksperci BIK nie mają wątpliwości: największym brzemieniem w ostatnich miesiącach były kredyty. – Tym razem na pogłębienie problemów finansowych konsumentów wpłynęły głównie opóźniane kredyty – 3,74 mld zł, które w większości zostały zaraportowane przez instytucję finansową znajdującą się w upadłości – tłumaczą. – Zaległości pozakredytowych przybyło bowiem 1,5 mld złotych.
W bazie BIG InfoMonitor i BIK wraz z końcem czerwca widniało już 2,7 mln Polaków z długami na karku. Rekordzistą jest 62-latek z Lubelszczyzny, którego zadłużenie wraz z odsetkami sięgnęło 68 mln złotych. Statystycznie natomiast na każdego obywatela Polski przypada 26 tys. zł.
Liczba poważnie zadłużonych bez zmian
Eksperci próbują w pewnym stopniu uspokajać. – Udział niesolidnych dłużników z co najmniej dwoma opóźnianymi zobowiązaniami, wśród których jest kredyt oraz przynajmniej jeden niezapłacony na czas rachunek, rata pożyczki, alimenty czy też należność windykowana przez firmę windykacyjną, utrzymuje się, tak jak wcześniej, w granicach 20 proc. – piszą w komunikacie.
Ale fakt, że odsetek poważnie i trwale zadłużonych wiele się nie zmienia, to żadne pocieszenie. Problem raczej w tym, że Polacy w szybkim tempie przyzwyczajają się do zaciągania i nie spłacania długów. Na dłuższą metę może to oznaczać olbrzymie kłopoty dla nich, albo dla instytucji, które im tych pożyczek udzielały.