Pracownicy z Ukrainy zatrudnieni w śląskiej Pszczynie u znanego producenta żywności - Zakładów Mięsnych Kania - walczą o swoje prawa. Od dwóch miesięcy nie otrzymali wypłat, twierdzą również, że agencja pośrednictwa pracy, w której są zarejestrowani, im grozi. Sprawa trafiła na policję.
Strajk pod bramą
O trudnej sytuacji, w jakiej znalazło się ok. 100 Ukraińców, informuje portal Onet.pl. Pracownicy, zatrudnieni przez agencję pracy, od dwóch miesięcy nie otrzymali zaległych wypłat. W ramach protestu od kilku dni zbierają się pod bramą zakładu produkcyjnego i strajkują.
Jednak nie za bardzo wiadomo, kto zawinił. Zakłady mięsne, w których pracują osoby z Ukrainy, twierdzą, że przekazały agencji pieniądze na wypłaty. Ta z kolei przekonuje, że nie otrzymuje przelewów od przedsiębiorstwa.
Część pracowników zgłosiła się do pośredników z prośbą o pomoc. Odeszli jednak z kwitkiem, ponadto twierdzą, że agencja pracy próbowała ich zastraszyć. Ukraińcy mieli usłyszeć, że wypłaty dostaną tylko wtedy, gdy… wezmą udział w proteście.
– Część osób płakała, bała się i poprosiła nas - na co mamy podpisane przez nich oświadczenia - o dokonywanie przelewów bezpośrednio z konta naszej firmy i wyraziła zgodę na cesję wierzytelności – wyznał portalowi Paweł Sikora z biura prasowego Zakładów Mięsnych Henryk Kania.
Sprawa trafiła na policję
Wezwano zatem policję. Od wczoraj trwają przesłuchania wraz z udziałem tłumacza.
– Postępowanie będzie prowadzone z art. 218 Kodeksu Karnego, dotyczącego uporczywego i złośliwego naruszania praw pracowniczych. Będziemy dochodzili, kto jest sprawcą, a kto jest pokrzywdzonym i jakiego czynu dopuścił się sprawca – mówi dla Onetu Karolina Błaszczyk z komendy policji w Pszczynie.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, ostatnio po raz pierwszy od lat spadła liczba migrantów zarobkowych z Ukrainy. Agencje zatrudnienia twierdzą, że liczba Ukraińców przyjeżdżających do Polski nie zmalała, jednak liczba firm konkurujących o nich będzie rosła.