Fenomen serialu Czarnobyl to nie tylko opowieść o konsekwencjach nieudolnego zarządzania w obliczu tragedii i makabryczne widoki choroby popromiennej. To również swoista przypominajka dla Polski - czarnobylska katastrofa była jednym z powodów, dla których w naszym kraju zamrożono rozwój energetyki jądrowej aż do dziś. Polacy bali się, że historia może zatoczyć koło.
Atomowa duma Pierwsza elektrownia atomowa w Polsce miała stanąć w Żarnowcu. Budzący w socjalistycznej władzy dumę projekt budowy obiektu miał być zaledwie pierwszym krokiem w realizacji ambitnego programu polskiej energetyki jądrowej.
— Wybrzeżowe zagłębie będzie symbolem tego, co najnowocześniejsze i najekonomiczniejsze w światowej energetyce — brzmiały propagandowe hasła na temat żarnowieckiej elektrowni, umieszczone w 1973 r. na łamach „Głosu Wybrzeża”.
Rada Ministrów uchwaliła budowę Elektrowni Jądrowej Żarnowiec 18 stycznia 1982 roku. Od tamtego czasu minęło 37 lat, a obiekt nie powstał aż do dziś.
Strach przed Czarnobylem
Choć na początku budowa „atomu” nie budziła większego oporu wśród społeczeństwa, nastroje społeczne uległy diametralnej zmianie w 1986 r. po katastrofie Elektrowni Atomowej im. Włodzimierza Iljicza Lenina w Czarnobylu, w fenomenalny sposób pokazanej w nowym, fabularyzowanym serialu produkcji HBO.
Władze ZSRR zatajały wówczas informację o tragedii. Mieszkańcy Polski oficjalnie dowiedzieli się o niej dopiero kilka dni później. Kiedy z biegiem czasu na jaw zaczęły wychodzić coraz to nowe rewelacje na temat skutków awarii, w wielu Polakach zrodził się gwałtowny sprzeciw dla atomu.
Ruchy protestacyjne, w których najaktywniej udzielali się mieszkańcy Pomorza, apogeum osiągnęły w listopadzie 1989 r., gdy do Gdyni przypłynęły dwa zbiorniki reaktorów. Strajkujący zablokowali wtedy terminal kontenerowy, by nie wpuścić statków z ładunkiem.
Problemy gospodarcze
Oczywiście Czarnobyl nie był jedyną przyczyną, dla której wstrzymano pracę w Żarnowcu. Największym i o wiele bardziej palącym problemem był brak środków na sfinansowanie tej inwestycji.
— Nie przeceniałbym wpływu Czarnobyla — mówi w rozmowie z INNPoland.pl dr inż. Paweł Gajda z Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. — Żarnowiec został przerwany, bo w Polsce pod koniec lat 80-tych był poważny kryzys gospodarczy i po prostu brakowało środków na dokończenie tej budowy.
Jednak faktem jest, że te protesty wtedy były i nie można nie docenić ich wpływu. — Katastrofa w Czarnobylu była wtedy zdecydowanie świeższą sprawą. Przy protestach przeciw elektrowni jądrowej, zamykaniu dużej części energochłonnych zakładów przemysłowych, łatwo było zrezygnować z Żarnowca, zwłaszcza mając świeżo zbudowany Bełchatów — wyjaśnia ekspert.
Polacy chcą atomu
Dziś wśród Polaków poparcie dla atomu jest, i to dosyć spore. Szczególnie tam, gdzie plany budowy są zaawansowane, czyli w gminach Choczewo, Gniewino i Krokowa. Nastawienie do budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej bada od 1987 roku ośrodek badania opinii publicznej CBOS.
Choć na przestrzeni lat emocje rodaków zmieniały się jak w kalejdoskopie, od ostatnich kilku obserwuje się coraz większą akceptację. Według zeszłorocznego sondażu aż 69 proc. badanych zadeklarowała się jako zwolennicy budowy elektrowni jądrowej w Polsce. To o 2 punkty procentowe więcej niż przed rokiem. W poszczególnych gminach odsetek zwolenników wahał się od 66 do 73 proc.
— Teraz już chyba nie mam nic przeciwko, żeby budowali elektrownię atomową w Polsce. W końcu technologie poszły już tak do przodu, że teraz powinni budować te elektrownie dużo bezpieczniejsze —przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Teresa z Białegostoku, która w dniu czarnobylskiej katastrofy miała 26 lat.
Jednak na pytanie, czy nie przeszkadzałaby jej budowa elektrowni jądrowej blisko miejsca zamieszkania, kobieta zaprzecza. — Niby wiem, że jest bezpieczna, ale wolałabym, żeby jednak budowali trochę dalej — mówi szczerze.
— Czarnobyl, a współczesna energetyka jądrowa to dwie, mocno różne rzeczy. I mam wrażenie, że świadomość tego w kontekście reaktorów, które my mamy potencjalnie zbudować w naszym kraju, jest w społeczeństwie dosyć duża — mówi dr Gajda.
— Ja chciałbym zobaczyć reakcję dowolnego dozoru jądrowego na świecie, gdyby ktoś przyszedł z projektem reaktora RBMK, czyli takiego, jaki był w Czarnobylu. Poza oczywistym nieudzieleniem licencji na budowę, pojawiłyby się pewnie pytania czy to nie jest jakiś program satyryczny czy sugestie konsultacji ze specjalistą. To projekt absolutnie nieakceptowalny z dzisiejszego punktu widzenia — kwituje.
Zaufanie jest większe
Jak zauważa, przy budowie reaktora jądrowego ważną rzeczą jest zaufanie społeczne do państwa i instytucji państwowych. Te zaś u schyłku PRL-u było prawie bliskie zeru.
— Dzisiaj, choć zaufanie społeczne do państwa ciągle nie jest bardzo wysokie, to jednak jest ono zdecydowanie wyższe niż wtedy. Dzisiaj też wiemy o wiele więcej o tym, jak wyglądała katastrofa w Czarnobylu i jakie były jej rzeczywiste skutki. Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że elektrownia, którą będziemy budować teraz, a elektrownia, która była w Czarnobylu to są dwie różne rzeczy — zaznacza doktor.
Ważną różnicą, która ma niebagatelne znaczenie w dzisiejszej dyskusji na temat energetyki jądrowej w Polsce, jest również kwestia klimatu. Bezemisyjne elektrownie jądrowe są ważną kartą przetargową na szali dyskusji o atomie.
— Widać to na przykładzie krajów, w których ruchy antyatomowe są dosyć długie. Choć Belgia ogłosiła plan odejścia od energetyki jądrowej, to z powodu zmian klimatu najprawdopodobniej będzie rewidowała tę decyzję w niedługiej przyszłości — zauważa dr Gajda.
Elektrownie atomowe istnieją na świecie od 1954 roku. Obecnie na świecie pracuje ok. 450 reaktorów. Przez ponad 60 lat ich funkcjonowania wydarzyło się zaledwie kilka znaczących wypadków, w tym dwa poważne, w Czarnobylu i Fukushimie. Jak zauważa portal crazynauka.pl, w ich wyniku życie straciło łącznie ok. 50 osób. W tym samym czasie w katastrofach elektrowni wodnych, olejowych, gazowych i węglowych zginęło ponad 170 000 osób (nie licząc wypadków w kopalniach węgla).