Złodziej karty płatniczej, który bezprawnie dokona nią zakupów, pójdzie do więzienia nawet na 10 lat. To nowy przepis, który znalazł się w projekcie nowelizacji kodeksu karnego. Jednak eksperci krytykują pomysł, twierdząc, że jest nietrafiony i nie zadziała.
Przepis, który nie zadziała
W nowej wersji kodeksu karnego ujęto prawny problem związany z karaniem osób, posługujących się cudzą kratą płatniczą lub dokonującą internetowych przelewów z nieswojego konta bez zgody właściciela. Wcześniejsze przepisy nie uwzględniały takich wykroczeń i podpinano je pod „kradzież z włamaniem”.
W związku z tym resort sprawiedliwości stworzył przepis art. 279a, brzmiący: „Kto dokonuje transakcji płatniczej przy użyciu pieniądza elektronicznego bez zgody osoby uprawnionej do dysponowania tym pieniądzem, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.
Jednak jak zauważyła „Gazeta Wyborcza”, przepis jest nietrafiony i nie spełni swojego zadania. Nie reguluje bowiem kwestii kradzieży środków w całym obrocie bezgotówkowym. Dlaczego? Chodzi o definicję „pieniądza elektronicznego”.
— Zarówno w polskim, jak i w europejskim ustawodawstwie pieniądz elektroniczny oznacza wartość pieniężną zapisaną elektronicznie. Można nią dokonywać zapłaty za usługi i towary. Podmiot emitujący tę wartość ma prawny obowiązek zamienić go np. na walutę polską, jak jest w przypadku usług typu PayPal. Natomiast w tym pojęciu z całą pewnością nie mieszczą się środki pieniężne, które trzymamy na koncie bankowym – tłumaczy w rozmowie z „GW” mec. Dariusz Gradzi z kancelarii DLK Legal.
To oznacza, że nowy przepis będzie dotyczył tylko niszowych transakcji na rynku operacji bezgotówkowych. Nijak będzie miał się z kolei w sytuacji kradzieży karty płatniczej lub dostępu do konta bankowego - bo tamte środki pieniędzmi elektronicznymi prawnie nie są.
Problemy z nowym Kodeksem karnym
To niejedyne wątpliwości, jakie pojawiają się podczas prac resortu sprawiedliwości pod wodzą Zbigniewa Ziobry nad Kodeksem karnym. Tempo i niechlujność prac nad nowelizacją sprawiły, że pełno w niej prawniczych bubli. Krzysztof Brejza swego czasu nowelę nazwał „pierwszą w historii taką demolką”.
O jednej z nich szeroko pisaliśmy w INNPoland.pl. Reforma Kodeksu karnego miała znieść karalność przestępstwa przekręcania liczników samochodowych. Jak później tłumaczył resort sprawiedliwości, kary nie zostaną zniesione - to tylko w projekcie reformy znalazła się „drobna omyłka pisarska”, która wymaga „minimalnej korekty”.