Kampanię prezydencką Kacpra Płażyńskiego sfinansowali w części działacze i sympatycy PiS zatrudnieni w Enerdze – informuje piątkowa „Gazeta Wyborcza”. Na fundusz wyborczy PiS złożyło się 18 tys. osób, które łącznie wpłaciły kwotę 21 mln zł.
Wpłaty na kampanię
Jak informuje Krzysztof Katka z „Gazety Wyborczej”, wśród ludzi finansujących kampanię wyborczą PiS na Pomorzu, znalazło się sporo osób związanych z PiS, które dostały intratne stanowiska w zależnych od państwach spółkach.
Wiele osób, które wpłaciły duże kwoty, pochodzi z Energi, wskazuje „GW”, która dotarła do sprawozdania PiS do Państwowej Komisji Wyborczej. I tak Grzegorz Ksepko, p.o. prezesa zarządu Energi SA, oraz Krzysztof Kurt, wiceprezes Energi Wytwarzanie, wpłacili na fundusz wyborczy PiS po 31,5 tys. zł (to maksymalna kwota, jaką może wpłacić jedna osoba).
Wśród darczyńców z Energi znalazła się również Alicja Klimiuk, była p.o. prezesa Energi, obecnie prezes Energi Operator, która wpłaciła 25 tys. zł oraz związani z partią menedżerowie spółki – m.in. Marek Kasicki, Janusz Kotowski, Michał Wawryn oraz Piotr Dorawa.
Nazwisk z Energi jest więcej. Jak zauważa dziennik, prawdopodobieństwo spontaniczności tak wielu wpłat od osób pracujących w jednej spółce jest dość niskie.
Prezesi Energi
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, od dojścia do władzy Prawa i Sprawiedliwości Energa miała już siedmiu prezesów. W samym 2018 roku było ich trzech. Jeden z prezesów nie przepracował na stanowisku nawet miesiąca.
Niedawne zmiany w zarządzie spółki związane były m.in. z wpadką dotyczącą podwyżki cen energii. Prezes i dyrektor komunikacji Energi Obrót pożegnali się z firmą tuż przed świętami z powodu publikacji w mediach korespondencji prowadzonej przez spółkę z jednym z przedsiębiorców.
Chodziło o opublikowaną w mediach wymianę listów między pewnym przedsiębiorcą z Gdańska a firmą Energa Obrót. Dostawca prądu zapowiadał podwyżkę cen o 43 proc., na co przedsiębiorca rezolutnie odpisał, że premier w Sejmie obiecywał, że „nie będzie podwyżek cen energii”, również dla biznesu.
„Na ten moment informacje, na które się pan powołuje, są wyłącznie informacjami medialnymi. Prace nad ustawą trwają na szczeblu rządowym i jaki będzie ich końcowy charakter, obecnie nie wiadomo” – odpowiedziała wtedy spółka.
Eksperci zgodnie twierdzą, że częste zmiany w zarządzie mogą być uznane za działalność na szkodę spółki. Jeśli spółka zmienia prezesa trzy razy w roku, żaden z nich nie ma szans zapoznać się z działalnością spółki oraz wdrożyć jakiegokolwiek planu zmian.