Kilkaset samolotów Boeinga typu B737 i B777 ma wadę, przez którą telefony pasażerów mogą zakłocać działanie systemów pokładowych. Mimo tego maszyny wciąż kursują, a linie lotnicze zwlekają z usunięciem wady.
Sprawa wyszła na jaw w 2014 roku – informuje PAP. Linie lotnicze od tamtego momentu miały 5 lat na naprawę błędu, a termin mija już w listopadzie tego roku.
Wada dotyczy urządzenia firmy Honeywell, podatnego na zakłócenia sygnałem Wi-Fi, komunikacją smartfonu i częstotliwościami radiowymi używanymi m.in. w radarach pogodowych.
Federalna Administracja Lotnictwa poinformowała, że zakłócenia mogą wpłynąć na krytyczne dla lotu dane. Zniknąć mogą informacje o prędkoci samolotu, wysokości lotu, czy dane nawigacyjne. To może skutkować straceniem panowania nad samolotem na wysokości, gdzie niemożliwy będzie manewr ratunkowy.
Polska uziemiła Boeingi 737
Samolotom tego typu nie wolno poruszać się w polskiej przestrzeni powietrznej, zaś LOT tymczasowo wycofał je z użytkowania – o czym pisaliśmy w marcu w INNPoland. To pokłosie dwóch katastrof tych maszyn.
Amerykański producent samolotów podjął decyzję o zawieszeniu wszystkich lotów maszyn typu 737 Max. Co ciekawe, ogłosił to osobiście prezydent USA, Donald Trump. Dwie katastrofy tych maszyn pochłonęły życie 346 osób.
Pracownicy montowni ostrzegają przed Dreamlinerami
Pracownicy Boeinga pracujący nad Dreamlinerami ostrzegają przed błędami popełnianymi podczas produkcji tych samolotów, które mogą potencjalnie zagrażać bezpieczeństwu pasażerów. Skarżą się także na zakazy dotyczące donoszenia o problemach w montowniach.
Pracownicy skarżą się w rozmowach na rosnące tempo pracy, które wpływać ma na bezpieczeństwo pracowników i pasażerów. Chodziło o to, by uniknąć opóźnień w produkcji samolotów, które ostatecznie mogłyby przełożyć się na osłabienie Boeinga w stosunku do konkurencji.