Maksymalne stawki za parkowanie były zamrożone kilkanaście lat, jednak od września ma się to zmienić, dzięki nowelizacji ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym z 2018 r. Mimo otwartej furtki samorządy nie zamierzają szaleć z podwyższaniem opłat, ponieważ obawiają się protestów mieszkańców.
Podwyżkowa furtka się otwiera
Wchodzące od września przepisy są ulgą dla coraz bardziej zatkanych samochodami miast. Jak zauważa czwartkowa „Rzeczpospolita”, dziś maksymalna stawka za pierwszą godzinę parkowania to 3 złote. Wyższe ceny mają pozwolić na większą rotację na miejscach parkingowych i zachęcić zmotoryzowanych do korzystania z komunikacji miejskiej.
Mimo możliwości podniesienia opłat za parkowanie, zmiany będą wprowadzane stopniowo. Samorządy nie decydują się na drastyczne podwyżki, ponieważ obawiają się gniewu i protestów zmotoryzowanych mieszkańców.
Tak stało się m.in. w Krakowie, gdzie początkowo planowano podwyżki w centrum 8 zł za pierwszą godzinę oraz 9,60 i 11,40 za dwie następne, a także wprowadzenie opłat przez 7 dni w tygodniu. Projekt złagodzono do 6 złotych za pierwszą i każdą kolejną godzinę i płatności od poniedziałku do soboty.
Parkowanie na chodnikach
Niezadowoleni z podwyżek kierowcy zawsze mogą zostawiać auta poza ścisłym, drogim centrum i dojeżdżać transportem publicznym. Nie powinno być z tym trudności, gdyż miasta pozwalają na parkowanie samochodów wszystkimi czterema kołami na chodniku. W teorii kierowcy muszą zostawić przynajmniej półtora metra na przejście. W praktyce często dają pieszym tyle miejsca, że trudno przejść między budynkiem a zderzakiem. O tym, by zmieścił się tam wózek dziecięcy lub inwalidzki, nie ma mowy.
Z propozycją, by to zmienić i zakazać stawiania całego auta na chodniku, wyszło stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. W tym celu złożyło petycję do Sejmu. Odpowiedź Ministerstwa Infrastruktury była zaskakująca - piesi muszą się dzielić chodnikiem z kierowcami.