Amerykański sąd orzekł, że Facebook nielegalnie gromadził dane milionów użytkowników, korzystając z funkcji rozpoznawania twarzy. Teraz serwis społecznościowy może zapłacić nawet 35 mld dolarów kary.
Tak wysoką grzywnę przewidują prawnicy – donosi portal money.pl. Sąd w San Francisco odrzucił apelację serwisu, tym samym podtrzymując decyzję dot. nielegalnego zbierania i przechowywania danych biometrycznych milionów użytkowników ze stanu Illinois.
Technologia wykorzystywana do rozpoznawania twarzy na zdjęciach działała w sposób naruszający lokalne przepisy w USA. Przewidują one 1000 dolarów kary za każde naruszenie ochrony danych biometrycznych. Natomiast za umyślne działania kara wynosi aż 5000 dolarów.
Sprawa dotyczyła 7 mln osób, dlatego maksymalna kara może wynieść nawet 35 mld dolarów.
Drakońska kara dla Facebooka za wyciek danych Facebook niedawno zapłaci 5 miliardów dolarów kary za wyciek danych do firmy, która używała ich potem w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa. Suma wydaje się spora, ale w rzeczywistości Facebook sam wynegocjował jej wysokość. 5 mld dolarów to miesięczne przychody tej firmy.
Pozyskane w niejasny sposób informacje zostały wykorzystane do nakierowania konkretnych wyborców na reklamy i posty w mediach społecznościowych w nadziei, że wpłyną na ich decyzje przy urnie wyborczej. Nie wiadomo, czy ta taktyka perswazji rzeczywiście zadziałała, jest to obecnie przedmiotem badań.
Polacy pozywają Facebooka
Amerykański gigant odmówił przyjęcia napisanego po polsku pozwu w sprawie toczącej się przed polskim sądem. Tłumaczy to brakiem mówiących po polsku prawników.
Pozew, o którym mowa, został złożony w maju przez Społeczną Inicjatywę Narkopolityki – grupę aktywistów od prawie dekady prowadzącą w naszym kraju edukację narkotykową. Nie zgodzili się oni z zablokowaniem przez Facebooka stron organizacji.
Po wysłaniu pozwu okazało się jednak, że amerykański gigant społecznościowy nie chce go przyjąć. Choć z Facebooka korzysta ok. 16 mln polskich użytkowników, to firma tłumaczy, że nie zatrudnia w zespole procesowym żadnych mówiących po polsku prawników. To furtka, którą dają przepisy unijne: adresat może nie odebrać przesyłki sądowej, jeśli nie zna języka, w którym sporządzone są dokumenty.