Marzysz o własnym ogródku, ale mieszkasz w mieście? Nic nie szkodzi. Jak przekonują Kasia Basiewicz i Dominika Krzych, prekursorki miejskiego ogrodnictwa w Polsce, wystarczy parapet czy kąt na balkonie, by zacząć uprawiać swój kawałek ziemi. Dziewczyny uprawiają warzywa na kostce brukowej w samym centrum Krakowa i na stronie Inspekty.pl uczą innych, jak robić to samo.
Jak zrodził się pomysł na założenie ogródka w mieście?
Zupełnie przypadkiem. Kilka lat temu na wspólnej kawie opowiadałam Dominice o mojej podróży do Wiednia. Tam ogrody miejskie to chleb powszedni - są przy restauracjach, osiedlach, w miejscach publicznych. Nagle Dominika wpadła na pomysł: “Zróbmy coś takiego u nas! Spróbujmy postawić jedną grządkę pod naszą kamienicą w centrum Krakowa.”
W centrum Krakowa? Ale chyba miałyście tam jakiś trawnik, prawda?
Absolutnie nie. Nasze podwórko jest całe wybetonowane, ale uparłyśmy się i postawiłyśmy na nim pierwsze grządki. Zrobiłyśmy je ze skrzynek po jabłkach, które napełniłyśmy ziemią i zasadziłyśmy tam paprykę i pomidory.
Sąsiedzi nie mieli nic przeciwko?
Niby nie, ale wszyscy patrzyli na nas, jak na jakichś freaków. Pytali, co my tu robimy, od kiedy to warzywa sadzi się w mieście, a niektórzy doradzali, że lepiej posadzić kwiaty czy tuje. A my uparcie odpowiadałyśmy, że robimy eksperyment.
Co wyszło z tego eksperymentu?
Najpierw dwie malutkie skrzyneczki pełne warzyw. Dziś, po trzech sezonach działania, mamy trzy duże podniesione grządki, w których uprawiamy pomidory, papryki, cukinie, poziomki, zioła, ogórki. Codziennie coś zbieramy na kolację, choć na początku plony były mniejsze.
Karmicie teraz całą kamienicę?
Ależ skąd! Nawet nasze dwie rodziny nie są w stanie wyżywić się tą ilością warzyw i owoców. Tyle że nam nie chodzi o to, żeby się naszymi zbiorami najadać. Traktujemy to jako sposób na spędzenie wspólnego czasu z dziećmi, a jednocześnie naukę dla nich. Każda wyprawa do ogródka przypomina im, że warzywa nie rosną w supermarkecie opakowane w plastik, tylko w ziemi i że jest to długotrwały proces.
Sąsiedzi zreflektowali się w końcu, jak zobaczyli, jakie efekty przynosi wasza grządka? Jakiś sąsiad do was dołączył czy podzielił się złotą radą?
Z roku na rok mamy coraz więcej znajomych osób w kamienicy. Poznajemy kolejnych sąsiadów: zarówno osoby, które mieszkają tu od lat, jak i nowych mieszkańców. W tym roku organizujemy po raz pierwszy Dzień Sąsiada, który nigdy by się nie odbył, gdyby nie ogródek.
Czy nikt wam nie podbiera wyrośniętych warzyw?
Ale one przecież nie są nasze! Zakładając ogródek wiedziałyśmy, że chociaż to my się angażujemy w prace nad nim, wszystkie plony są wspólne. Przyświeca nam idea ogrodnictwa społecznego, które jest nam bardzo bliskie.
Ostatecznie postanowiłyście dzielić się swoją wiedzą z innymi.
Stwierdziłyśmy, że skoro nam udało się założyć ogródek warzywny w centrum Krakowa, to inni mieszkańcy miast też mogą to zrobić. Postanowiłyśmy spróbować naszą pasją zarażać inne osoby. Zaczęłyśmy pisać o naszych doświadczeniach w internecie i od słowa do słowa nasz projekt zaczął rosnąć w siłę.
Było zainteresowanie?
Z każdym kolejnym postem coraz większe. Ludzie zaczęli pisać do nas z pytaniami - jak to możliwe, że prowadzimy ogród w środku miasta? O co w tym wszystkim chodzi? Jak zacząć? Wtedy zdałyśmy sobie sprawę, że ludzie wokół myślą, że jest to jakieś wyzwanie nie do zrobienia.
Usiadłyśmy zatem do spisania naszej dotychczasowej wiedzy i stworzyłyśmy mini poradnik dla kogoś, kto nigdy nie miał nic wspólnego z uprawą roślin. Chwilę potem powstał “Poradnik miejskiego ogrodnika”: nasza duma - przewodnik w formie e-booka dla początkujących miejskich ogrodników. Zaczęłyśmy też robić warsztaty z miejskiego ogrodnictwa.
Ludzie chcą wrócić do „korzeni” i uprawiać własny ogródek?
Wydaje nam się, że ta potrzeba ostatnio jest bardzo silna. Mamy ogromny problem z zanieczyszczeniem, dostawą wody, śladem węglowym naszej żywności. Absurdem jest, że z końca świata ściągamy pomidory, podczas gdy moglibyśmy je uprawiać pod własnym oknem.
Jednak uprawa ogródka wydaje się zajęciem karkołomnym i wymagającym dużo czasu. Da się go połączyć z pracą?
Jak się go zrobi z głową, to tak. Nasz ogródek w tym momencie nie wymaga od nas żadnej pracy oprócz tego, że podczas upałów musimy go podlać dwa razy w tygodniu. No i musimy zbierać plony. Oczywiście na początku trzeba wszystko przygotować, jednak istnieją rozwiązania ogrodnicze, które cały proces ułatwiają. My na przykład ściółkujemy ziemię pod roślinami słomą, żeby gleba dłużej trzymała wilgoć, a chwasty nie miały szansy wyrosnąć.
Wiadomo, że im jest więcej zaangażowanych osób, tym jest łatwiej. My mamy komitywę, bo jestem ja, jest Dominika i jej rodzina, sąsiedzi, więc jak wyjeżdżamy, to zawsze można kogoś poprosić, by zerknął na grządki.
Jak wy godzicie pracę z prowadzeniem ogródka, strony i szkoleniami?
To faktycznie wymaga od nas pewnych wyrzeczeń i planowania. Obydwie pracujemy zawodowo i czasem trzeba trochę pokombinować, żeby znaleźć czas na Inspekty i ogródek. Ale naprawdę warto. Satysfakcja z planów jest ogromna, a radości dzieci zjadających poziomki prosto z krzaka nie da się z niczym porównać. Większym wyzwaniem jest prowadzenie warsztatów dla firm, bo one odbywają się zazwyczaj w weekendy.
Firmy sadzą w swoich siedzibach ogródki?
Tak, zdecydowanie widać taki trend. Przedsiębiorstwa są coraz bardziej świadome ekologicznie, mają programy wewnętrzne dotyczące zdrowego życia w mieście i poszukują nowych form szerzenia tej wiedzy. Podczas warsztatów pracownicy świetnie się bawią sadząc zioła lub pomidory w skrzynce na firmowym tarasie. Cieszy nas, że coś, co jeszcze kilka lat temu było niszą, teraz powoli staje się atrakcyjne dla sporej rzeszy mieszkańców miast i że my mamy w tym swój udział.
Miastowi lubią się pobrudzić w ziemi?
Praca z ziemią w ogrodzie działa na człowieka terapeutycznie. Liczne badania wskazują, że podczas prac ogrodowych wyciszamy się, relaksujemy. To dlatego szpitale często przy swoich placówkach mają ogrody dla pacjentów.
Wy też jesteście pełnokrwistymi mieszczuchami, czy miałyście wcześniej do czynienia z uprawianiem warzyw, pracą w ogrodzie?
Kasia urodziła się i wychowała w mieście, natomiast teraz jej mama ma swój ogródek i wymienia się z nią doświadczeniami. Dominika z kolei przez całe dzieciństwo mieszkała na wsi i co roku obserwowałam prace w ogrodzie.
Jak założyć ogródek w mieście?
Nie ma jednej prostej odpowiedzi, bo każdy ma inne możliwości. Tak naprawdę, to na początek wystarczy doniczka, ziemia i nasiona. Warto zacząć od parapetu, potem przejść na balkon, a jeśli tylko jest taka możliwość, wyjść z uprawami na zewnątrz. Można mieszkać w bloku czy w kamienicy i naprawdę wcale nie trzeba mieć pięknego trawnika czy kawałka zaoranego pola. My miałyśmy tylko kawałek podwórka wyłożonego kostką brukową i to już wystarcza, żeby postawić skrzynki albo grządki podniesione i już można zacząć działać.