Jarosław Kaczyński na spotkaniach wyborczych ostro idzie na zwarcie z biznesmenami. Na ostatnim usiłował dowodzić, że podwyżka pensji minimalnej nie zabije polskich firm i że premier Morawiecki spotyka się ze światem biznesu, znajdując zrozumienie dla wyższych pensji. Przedsiębiorcy mają na ten temat inne zdanie.
– Ja wiem, że niektórzy biznesmeni mówią, że ich to zabije, że w związku z tym będą zwalniać pracowników. Nie wierzcie w to. Kiedy nasz premier spotyka się z biznesmenami (...) i prowadzi z nimi racjonalne rozmowy, to dochodzą do wniosku, że to się da zrobić. A dlaczego to jest konieczne? Najważniejsze są względy społeczne. Chodzi o to, żeby w Polsce nie budować grupy ludzi, która jest po prostu bardzo biedna, bardzo źle zarabia. I to jest ten pierwszy, główny cel – powiedział w Radomiu Kaczyński, cytowany przez PAP.
Jego zdaniem Polska musi być przestać zasobem taniej siły roboczej. Porównał nasz kraj do Rosji, która korzysta przede wszystkim ze swoich zasobów naturalnych – ropy czy gazu. Jego zdaniem Polska przez długi czas robiła podobnie, czerpiąc z zasobów taniej siły roboczej.
– A kiedy się prywatnym przedsiębiorcom (...) opłaca inwestować i tworzyć nowe rozwiązania organizacyjne i technologiczne? Wtedy, gdy praca jest droga. Wtedy, gdy jest tania, to się nie opłaca, jak jest tania, to się żyje z tego, co jest – dowodził prezes PiS.
Kto zapłaci za wyższe pensje?
W kwestii tego, kto zasponsoruje nowy pomysł PiS, eksperci nie mają wątpliwości.
– Podwyżkę płacy minimalnej sfinansują przede wszystkim przedsiębiorcy – to głównie w nich będzie uderzać. Każda podwyżka o 100 zł minimalnej pensji brutto z kosztami po stronie pracodawcy wynosi 120 zł. Z tego 40 zł idzie do państwa w postaci podatków, a 80 zł do pracownika – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Przedsiębiorca zarabiający 200 tys. zł rocznie zamiast 16 tys. zł będzie musiał oddać w przyszłym roku do ZUS ponad trzy razy więcej, czyli ok. 55 tys.
– To jest coś niewyobrażalnego. Przedsiębiorcy będą po prostu wyć, gdy te zmiany wejdą w życie – alarmuje Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan na łamach Wyborczej.
Według statystyk GUS około 50 proc. ludzi w Polsce zarabia mniej niż 4 tys. zł brutto miesięcznie. To oni pokładają największe nadzieje w tej perspektywie.