Organizacje rolnicze zajmujące się hodowlą zwierząt twierdzą, że są gotowe choćby jutro zarzucić produkcję mięsa i futer, ale wystawią za to rachunek na 167 miliardów złotych dla organizacji prozwierzęcych. Bo według hodowców obrzydzają one mięso i atakują rolników.
– To jest faktura, którą polscy rolnicy wystawiają takim organizacjom jak Viva! i Stowarzyszenie Otwarte Klatki. To są organizacje, które chcą doprowadzić do likwidacji polskiego rolnictwa. Dzisiaj możemy powiedzieć wprost: jeżeli chcecie od jutra możemy przestać zajmować się naszymi zwierzętami, możemy przestać produkować żywność. Jest tylko jeden warunek: spłaćcie nasze kredyty, oddajcie pieniądze, które zainwestowaliśmy w nasze gospodarstwa, oddajcie pieniądze, które straci polskie państwo na tym, że przestaniemy eksportować. To jest 167,6 mld zł – powiedział dziennikarzom Jacek Zarzecki, szef Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Zdaniem uczestników branżowej konferencji – hodowców zwierząt przeznaczanych na ubój w celu pozyskania mięsa i futer – obie te organizacje od ponad roku swoją kampanią obrzydzają całe polskie rolnictwo. Przedstawiciele organizacji rolniczych poinformowali, że sektor drobiu wycenił swoją część na fakturze na 10,6 mld zł, sektor wołowiny na 35 mld zł, przemysł futrzarski na 10,5 mld zł, sektor wieprzowy na 58,7 mld zł, mleczarski na 49 mld zł, sektor jaj na 3,8 mld zł.
– Spotykamy się z hejtem w internecie, widzimy drastyczne sceny, wybiórczo sfotografowane sceny w gospodarstwach rolnych czy ubojniach i organizacje te próbują przekonywać, że tak wygląda rzeczywistość. Tymczasem wygląda ona zupełnie inaczej, bo rolnicy dbają o dobrostan zwierząt – twierdzi Jerzy Wierzbicki prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
Z kolei Marian Sikora, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych namawiał, aby powiedzieć "stop" organizacjom pseudoekologicznym i stwierdził, że Komisja Europejska zbyt często zaprasza pseudoekologów, a za mało jest tam organizacji rolniczych.
We wspólnym oświadczeniu organizacje oświadczyły, że nie pozwolą na dalsze obrażanie polskich rolników i antagonizowanie mieszkańców wsi z mieszkańcami miast.
O co chodzi hodowcom?
Niedawno okazało się, że aż 43 proc. obywateli naszego kraju deklaruje, iż mięsa nie je lub ogranicza jego spożywanie. Prawie jedna trzecia z nas twierdzi, że stara się jeść mniej produktów zwierzęcych. 9 procent "bardzo" ogranicza jedzenie mięsa, ale jedynie po jednym procencie badanych deklaruje się jako weganie bądź pescowegetarianie (nie jedzą mięsa, ale spożywają ryby, nabiał i jaja).
Branża mięsna, bardzo w Polsce silna, ma z tym spory problem. Rodacy i tak jedzą mniej mięsa od innych społeczeństw Europy. O spożyciu w Stanach Zjednoczonych czy Australii lepiej nie mówić – tam sięga 100 – 120 kilo rocznie na jednego mieszkańca. U nas jest to 70-80 kilo.
Hodowcy zwierząt rzeźnych apelują więc o to, by spożycie mięsa zwiększać. Problem w tym, że stoi to w głębokiej sprzeczności do zaleceń naukowców. Niedawno Instytut Żywności i Żywienia opublikował nową piramidę żywieniową i zalecenia dotyczące zdrowego odżywiania. Jeden z punktów odnosi się do mięsa i zaleca ograniczanie jego spożywania (w szczególności chodzi o czerwone mięso i produkty przetworzone).
Niewiele osób pamięta o tym, że również pozyskiwanie mleka jest okupione cierpieniem zwierząt. Krowa – jak każdy ssak – produkuje mleko tylko dla swoich młodych. Jest ono wydzielane niedługo przed porodem i po nim. Aby ten czas był jak najdłuższy, krowa musi cały czas być w cyklu produkcyjnym. – Kiedy osiągnie dojrzałość płciową (1,5 – 2 lata), jest sztucznie zapładniana nasieniem byka. Taka inseminacja jest o wiele wydajniejsza, niż naturalne zapłodnienie – twierdzi Monika Gawlik, aktywistka stowarzyszenia Otwarte Klatki, z wykształcenia biotechnolożka i zootechnik.
Krowy mleczne codziennie produkują po kilkadziesiąt litrów mleka. – Ciała krów po kilku latach są potwornie wyeksploatowane, trafiają one oczywiście do rzeźni. W naturalnych warunkach mogłyby żyć kilkanaście, do 20 lat. Oczywiście teoretycznie, bo przecież w Polsce wszystkie krowy są hodowane i przeznaczone do zabicia – mówi Dariusz Gzyra, autor książki "Dziękuję za świńskie oczy. Jak krzywdzimy zwierzęta".
Krowa mleczna trafia do rzeźni w wieku 6-7 lat. Z danych CIWF Polska wynika, że „każdego roku na świecie około 70 miliardów zwierząt hodowanych jest na potrzeby wyżywienia ludzi". To ogromna liczba, nawet mimo pominięcia w zestawieniu ryb.
– W Europie ponad 80 proc. zwierząt pochodzi z hodowli, której celem jest takie genetyczne dobieranie osobników, aby jak najbardziej podnieść ich produktywność – podkreśla CIWF.