Niedawno okazało się, że aż 43 proc. obywateli naszego kraju deklaruje, iż mięsa nie je lub ogranicza jego spożywanie. Rodzi to frustrację przedstawicieli branży mięsnej oraz niepokój lekarzy – bo wiele osób wraz z porzuceniem wędlin i kotletów zapomina o zasadach zdrowego odżywiania się. Zamiast czerpać korzyści z bycia wegetarianami, ryzykuje zdrowiem.
Informację o nadzwyczaj dużym odsetku osób ograniczających lub rezygnujących z mięsiwa podała agencja IQS. Największa grupa – prawie jedna trzecia z nas twierdzi, że stara się jeść mniej produktów zwierzęcych. 9 procent "bardzo" ogranicza jedzenie mięsa, ale jedynie po jednym procencie badanych deklaruje się jako weganie bądź pescowegetarianie (nie jedzą mięsa, ale spożywają ryby, nabiał i jaja). Warto zauważyć, że osoby odrzucające mięso z powodów etycznych nie mają problemów z piciem mleka i jedzeniem jego przetworów, tymczasem produkcja mleka jest również obarczona cierpieniem zwierząt.
Rodzaje wegetarian i wegan
Okazuje się, że powiedzenie "jestem jaroszem" obecnie nie wystarcza. Dietetycy wyróżniają kilka typów diety, ograniczającej bądź eliminującej mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego.
W nawiasach podajemy to, co – poza warzywami i owocami – jada się w danej diecie:
– semiwegetarianizm (dopuszcza jedzenie białego mięsa, czyli de facto drobiu)
– pescowegetarianizm lub ichtiwegetarianizm – można jeść ryby i owoce morza, nabiał i jaja
– pollowegetarianizm (drób tak, ryby nie)
– laktoowowegetarianizm (jaja i nabiał są w porządku)
– laktowegetarianizm (nabiał)
– owowegetarianizm (jaja)
– weganizm – eliminuje wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego, z miodem i żelatyną jako składnikiem potraw włącznie
– witarianizm (tu dozwolone jest jedzenie tylko owoców i warzyw)
– frutarianizm (w grę wchodzą wyłącznie owoce).
Według IQS trzeba tu także dopisać flexiwegetarian, którzy ograniczają spożywanie mięsa. Jedzą je rzadko, a jak już, to wysokiej jakości.
– Fleksitarianizm to zjawisko stosunkowo młode ale powoli, także w Polsce, wkraczające do mainstreamu. To trend związany ze stylem życia, wyższą świadomością ale niebywale aspiracyjny, przez co siła jego rażenia staje się jeszcze większa. Konsekwencje biznesowe mogą przynieść przetasowania na rynku, dlatego warto fleksitarianizm wziąć pod przysłowiową lupę – mówi Grzegorz Giza, Chief Growth Officer w IQS.
Co na to hodowcy?
Branża mięsna, bardzo w Polsce silna, ma z tym spory problem. Rodacy i tak jedzą mniej mięsa od innych społeczeństw Europy. O spożyciu w Stanach Zjednoczonych czy Australią lepiej nie mówić – tam sięga 100 – 120 kilo rocznie na jednego mieszkańca. U nas jest to 70-80 kilo.
Według naukowców można jeść do pół kilograma mięsa tygodniowo – a więc około 25 kilogramów rocznie. A branża mięsna apeluje, by przekroczoną trzykrotnie normę przekroczyć przynajmniej raz jeszcze.
Lekarze i dietetycy ostrzegają
Z kolei branża medyczna podkreśla, że dieta – zresztą nie tylko wegetariańska – musi być odpowiednio zbilansowana. Nie wystarczy zamienić wędlin na żółty ser, a schabowego na sojowe kotlety. Żywienie się pizzą bez szynki i chipsami też teoretycznie może być uznane za przejście na wegetarianizm.
Dietetycy przypominają, że dieta bezmięsna – poza niekwestionowanymi zaletami – może też przynieść kilka problemów. Warto zwrócić uwagę na odpowiednią podaż białka w diecie i wybierać również rośliny zawierające go odpowiednio dużo i w jak najlepiej przyswajalnej formie. Mogą też wystąpić problemy z przyswajaniem odpowiedniej ilości wapnia, żelaza, magnezu, cynku oraz witamin B12 i D.
Gdy w Polsce upowszechnią się zamorskie wynalazki, jak "uprawne" mięso firmy Impossible Foods, które mięsem nie jest, ale smakuje zupełnie jak ono, przejście na któryś z rodzajów semiwegetarianizmu będzie jeszcze prostsze.