Manufaktura porcelany w Miśni (Meissen) ma spore kłopoty. Aby ratować pierwszego producenta porcelany w Europie, władze firmy zapowiedziały restrukturyzację, w ramach której zwolnią aż jedną trzecią całej załogi.
Miśnieńska manufaktura porcelany jest firmą z tradycjami – jej historia sięga początków XVIII w. – jednak w tym momencie walczy o przetrwanie. Jak pisze "Rzeczpospolita", kierownictwo zakładów zapowiedziało właśnie, że w ramach restrukturyzacji zamierza zwolnić 200 osób, czyli aż jedną trzecią wszystkich pracowników.
Problemy finansowe
Pierwotnie przewidywano, że w 2018 r. manufaktura w Miśni zarobi 50 mln euro. Udało się jej jednak zarobić tylko 38 mln euro, i to przy specjalnym dofinansowaniu w wysokości 28 mln euro na modernizację.
Redukcja zatrudnienia ma być połączona z wysyłaniem na emeryturę uprawnionych do tego pracowników. Równocześnie jednak firma zapewnia, że redukcje nie obejmą działu kształcenia nowych mistrzów rzemiosła.
Jako powód swoich problemów firma podaje spadający od lat popyt na wysokiej jakości porcelanę. Swoją cegiełkę dołożyło również spowolnienie gospodarcze w Niemczech – zakłady liczą się ze spadkiem ilości zamówień.
Ćmielów się uratował
Jeszcze dekadę temu podobne problemy miała polska fabryka porcelany w Ćmielowie. Założony jeszcze pod koniec XVIII w. zakład bardzo mocno odczuł zalanie polskich sklepów po 1989 r. masą tanich wyrobów porcelanopodobnych.
W akcie desperacji w 2013 r. firma z Ćmielowa połączyła się z inną znaną fabryką porcelany w Chodzieży. Okazało się to strzałem w dziesiątkę: firmy nie tylko przetrwały, ale radzą sobie bardzo dobrze.