Nowy blok energetyczny elektrowni Ostrołęka miał być ostatnią elektrownią węglową w Europie, dumnym świadectwem miejsca, jakie węgiel zajmuje w sercach i miksie energetycznym polskiego narodu. Ale nie będzie, gdyż po prostu nie powstanie. Energa i Enea postanowiły zawiesić finansowanie inwestycji.
Co sprawiło, że dwie państwowe spółki energetyczne, które w nowy blok węglowy zainwestowały już ponad miliard złotych, jednak się opamiętały? Wytłumaczenie przynieść może sporo wesołości.
Czas węgla się kończy
W skrócie: spółki zorientowały się, że nowym elektrowniom węglowym nijak po drodze z klimatycznymi celami postawionymi przez Unię Europejską. Jak zauważa "Gazeta Wyborcza", szczególnie mocno uświadomiła im to listopadowa decyzja Europejskiego Banku Inwestycyjnego o wprowadzeniu nowego, restrykcyjnego standardu kredytowania inwestycji energetycznych.
Decyzja ta była o tyle ważna, że budowa Ostrołęki C miała oficjalnie kosztować 6 mld zł, jednak do tej pory udało się zebrać jedynie niewiele ponad miliard. Pozostałych pieniędzy cały czas usilnie (i bez sukcesu) poszukiwano.
Zamiast bloku węglowego o mocy 1000 MW w elektrowni stanie teraz mniejszy blok gazowy, którego moc prawdopodobnie wyniesie 600 MW.
Wyrzucone pieniądze
Choć inwestorzy uparcie twierdzili, że inwestycja w ostrołęcką elektrownię "ma potencjał", to niezależne instytucje szacowały straty na 2,3 – 7,5 miliarda złotych. Budowa najzwyczajniej w świecie nie miała ekonomicznego uzasadnienia. Zwłaszcza, że na 30-40 lat skazywała Polskę na produkcję energii z węgla. Węgiel oczywiście musi być z Rosji, bo naszego nie wystarcza. Tylko w 2018 roku sprowadzono dla energetyki 13,5 mln ton.
Polskie kopalnie wbrew pozorom nie mają jakichś hałd węgla, których nikt nie chce kupić – wręcz przeciwnie. W większości z nich wydobycie spada lub nie rośnie, więc już nawet państwowe elektrownie palą węglem sprowadzanym doraźnie z Rosji. Jego import rośnie w bardzo szybkim tempie.
Do tego wszystkiego dochodziła kwestia zanieczyszczeń. Eksperci ostrzegali, że emisje z bloku C mogą spowodować nawet 2 tys. przedwczesnych zgonów, a koszty zdrowotne 40 lat jej funkcjonowania oszacowano na 2,9 mld zł.