Górniczy związkowcy protestują, a w swoim niezadowoleniu sięgają po ciężkie działa - blokują tory w miejscu, w którym rozładowywany jest importowany z Rosji węgiel czy wysypują w biurach poselskich polityków PiS worki czarnego złota. Pragną, by rząd zablokował sprowadzanie coraz większych ilości węgla z Rosji. Jednak eksperci zauważają, że nie w tym leży główny problem.
Górnicy grzmią
We wszystkich kopalniach Polskiej Grupy Górniczej (PGG) odbył się w poniedziałek rano strajk ostrzegawczy. Górniczy związkowcy rozpoczęli pracę z dwugodzinnym opóźnieniem, by rankiem odwiedzić biura poselskie przedstawicieli PiS oraz premiera Mateusza Morawieckiego i wysypać w nich węgiel.
– Przyszliśmy tutaj, żeby pokazać, jaki mamy ładny nasz polski węgiel – tłumaczył szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek. – Przyszliśmy zaprotestować przeciwko polityce rządu, że tyle ton węgla się sprowadza, nie tylko z Rosji, polityce samorządów, które eliminują węgiel z życia publicznego – wyjaśniał, cytowany przez tvn24bis.pl.
Z kolei we wtorkowy poranek górnicy zablokowali tory przy terminalu przeładunkowym w Sławkowie w woj. śląskim. Jak tłumaczyli mediom, to właśnie tu „przyjeżdża koleją rosyjski węgiel, który zabiera nasze miejsca pracy i odbiera nam prawo do podwyżek”.
Powody do narzekań rzeczywiście są - zwały węgla w śląskich kopalniach są pełne zakontraktowanego surowca, na co zwracają uwagę związkowcy z PGG. Tyle że według ekspertów wpływ na to mają różne czynniki, wśród których import wcale nie jest kluczowy.
Ściąganie węgla spoza kraju
Owszem, według danych GUS-u w 2018 roku do naszego kraju trafiło historyczne 19,3 mln ton kamiennego surowca, zaś głównym importerem była Rosja. 2019 rok przyniósł 16,7 mln ton węgla z importu, z czego gros również dostarczała nam Rosja. Jednocześnie eksport od lat systematycznie spada - jeszcze w 2004 roku sprzedawaliśmy za granicę 19,7 mln ton węgla, podczas gdy w 2018 wysłaliśmy jedynie 5 mln.
Jednak to nie import surowca z zagranicy jest najpoważniejszym problemem, z którym mierzy się dziś branża górnicza. Jak zauważa w rozmowie z redakcją INNPoland.pl Kamil Kliszcz, analityk ds. energetyki w mBanku, polski węgiel zalega z powodu wyjątkowo ciepłej zimy.
– Mniejszy popyt ze strony energetyki na węgiel w postaci miału wynika ze słabego sezonu grzewczego, który obserwujemy już drugi rok z rzędu. Ten rok jest jeszcze trudniejszy, ponieważ mieliśmy ciepły czwarty kwartał i wyjątkowo łagodny okres zimowy, co sprawia, że zużycie węgla spada – wskazuje.
Nie jest również tak, że Polska w latach świetności rodzimego górnictwa węgla nie importowała w ogóle. Ściągała go zza granicy, ale w znacznie mniejszych ilościach. Jak wskazywała w rozmowie z TOK FM Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka i autorka książki „Drugie życie kopalń”, Polska sprowadza więcej węgla z zagranicy, ponieważ nasze złoża się wyczerpują, zaś wydobywane z coraz większych głębokości paliwo jest coraz droższe.
Niższa cena rosyjskiego węgla
Jak wskazuje Kamil Kliszcz, duże elektrownie w ograniczonym stopniu korzystają z zagranicznych dostaw z uwagi na koszty transportu i kontrakty wieloletnie z rodzimymi kopalniami. Gro importu koncentruje się zatem na klientach indywidualnych czy ciepłowniach miejskich, które wykorzystują niższą globalnie cenę węgla i kupują go po okazyjnych cenach. Jednak i ten obszar ulega perturbacjom z powodu coraz mniejszego popytu na węgiel.
– Duża część dostaw jest zakontraktowana w umowach rocznych czy wieloletnich z zobowiązaniem do odbioru określonej ilości paliwa. W momencie, gdy produkcja ciepła na węglu mocno spada, to możliwość kupowania okazyjnego węgla z importu jest ograniczona – wyjaśnia.
Jak wskazywał ostatnio rzecznik rządu Piotr Müller, ogromne zapasy węgla w Polsce nie są "kwestią produkcji węgla, w sensie ilości węgla wydobytego, a raczej ceny". – Nie możemy zakazać importu przez spółki prywatne, one podejmują działania we własnym zakresie, a polityka celna, towarowa jest objęta w tym zakresie regulacjami Unii Europejskiej – mówił dla portalu energetyka24.com.
Polska energetyka węglowa tak czy inaczej stoi u progu unicestwienia. Jak wskazuje prof. Konrad Świrski, ekspert ds. energetyki i gazownictwa, w ciągu ok. 20-30 lat z Europy zniknie rynek węgla energetycznego z powodu konieczności dostosowania się do unijnej polityki klimatycznej.
– Jeśli przyjmiemy to mentalnie (a raczej jeśli przyzwyczają się do tej myśli politycy i obecny sektor górniczy), to następnym naturalnym krokiem jest konieczność zaplanowania wygaszania całego sektora i podpisania rodzaju strategicznej umowy społecznej z zatrudnionymi tam pracownikami (coś na wzór niemieckiego planu zamknięcia kopalń) – wskazywał naukowiec na swoim blogu.