Rząd podjął decyzje o zaostrzeniu środków bezpieczeństwa podczas panującej pandemii koronawirusa. Od 25 marca do 11 kwietnia obowiązują ograniczenia w przemieszczaniu się poza niezbędnymi sytuacjami i kary za ich łamanie. Internauci zaczęli się zastanawiać, czy przyjęte rozporządzenie jest zgodne z prawem. Zapytaliśmy o to prawnika.
20 marca Łukasz Szumowski, minister zdrowia, zmienił stan zagrożenia epidemiologicznego na stan epidemii. To pociągnęło za sobą zaostrzenie rygoru. Między innymi wzrosła kara za złamanie obowiązku poddania się kwarantannie z 5 do 30 tys. zł. Premier poinformował też, że limit osób w zgromadzeniach z 50 zmniejsza się do dwóch. Kary za niestosowanie się do zakazu zgromadzeń mogą wynieść nawet 5 tys. zł.
Czy tak można w ogóle?
W sieci zawrzało. Pojawiało się mnóstwo komentarzy, że takie ograniczenia są niezgodne z prawem, że łamią wolność, którą gwarantuje nam Konstytucja. – Koronawirusowe rozporządzenie Ministra Zdrowia określa znamiona czynów zabronionych, których naruszenie skutkuje uruchomieniem sankcji karnej z ustawy o chorobach zakaźnych. Można tak w ogóle? – pyta Patryk Wachowiec.
Post z zapytaniem udostępniono kilkadziesiąt razy. Od razu pojawiły się też komentarze. Najczęściej te podważające zasadność rządowych działań.
– Nie. Bo to rozporządzenie wykracza poza delegacje samej ustawy. Nie mówiąc już o tym, że bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego nie można w ten sposób ograniczać (praktycznie do zera) praw i wolności obywateli. Nawet jeśli to ma sens. Od tego są te stany nadzwyczajne – napisał jedne komentator.
A potem posypały się kolejne pytania: Według którego przepisu k.k./k.w. czy jakiejkolwiek innej ustawy należy kwalifikować złamanie ograniczeń lub zakazów? Czy bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego można w ten sposób ograniczać (praktycznie do zera) praw i wolności obywateli, nawet jeśli to ma sens?
– Hmm...[Rozporządzenie] Wskazuje klasy podmiotów, konkretne rodzaje działalności i zachowania, których w okresie stanu epidemii podejmować nie wolno – podsumował inny użytkownik.
Tak się sieje niepokój w czasie epidemii
Efekt? Wielu zaczęło się zastanawiać, czy faktycznie dochodzi tu do nadużyć. Potwór zwany „niepokojem”, który i tak już nam towarzysz, znowu został dokarmiony. To, że rząd działa nie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, to jedno, ale podawanie w wątpliwość działań, które mają służyć jedynie temu – by w szpitala nie zabrakło dla nas łóżek i respiratorów oraz by drodzy nam bliscy nie umierali tak jak Włosi czy Hiszpanie – to drugie. Zapytałam więc o zdanie eksperta.
– Kary za wykroczenie czy przestępstwo polegające na narażeniu innych osób na zarażenie czy też za nieprzestrzeganie zasad i nakazów wydanych w drodze Rozporządzenia, na mocy którego ogłoszono stan epidemii, są już od dawna w kodeksie karnym, kodeksie wykroczeń oraz ustawie z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (Dz.U. z 2009 r. poz. 1239) – powiedziała mi mec. Agata Jaczyńska, senior associate w kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Pani mecenas wyjaśniała w rozmowie z INNPoland.pl, że rozporządzenie, które zostało wydane przez ministra zdrowia na podstawie ww. ustawy o chorobach zakaźnych, ma umocowanie w ustawie, więc po jego ogłoszeniu w Dzienniku Urzędowym RP obwiązuje od dat wskazanych w tym akcie prawnym.
Dodała, że sama ustawa o chorobach zakaźnych już od dawna przewiduje daleko idące ograniczenia wolności człowieka poprzez nawet zastosowanie przymusu bezpośredniego. Wspomniała, że przepisy, o których mowa, są aktualnie doprecyzowywane i dodała, że faktycznie obecne obostrzenia daleko ingerują w prawa i wolności osób.
Zapytałam więc wprost, czy bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego można w ten sposób ograniczać (praktycznie do zera) prawa i wolności obywateli, nawet jeśli to ma sens? Pani mecenas kiwnęła tylko głową.
– Tak, obowiązujące przepisy pozwalają na takie ograniczenia. Ocena zastosowanych środków będzie mogła mieć zastosowanie w każdym przypadku indywidualnie, po ustaniu epidemii, w drodze środków odwoławczych przewidzianych w kodeksie postępowania karnego i kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia – powiedziała mi mec. Agata Jaczyńska.
Dodała jednak, że rozstrzygnięcie tego, czy ustawa, inny akt prawny czy też decyzja organu była zgodna z Konstytucją pozostaje wyłącznie w gestii Trybunału Konstytucyjnego, do którego można złożyć skargę.
Liczy się tu i teraz
Może dochodzi tu do naciągania przepisów. Jeśli tak, to jest to nie pierwszy i nie ostatni raz. Na rozliczenia „akcji koronawirus” przyjdzie jeszcze czas. Na razie sami musimy zdecydować, co jest dla nas ważniejsze: zdrowie czy prawo?
Dla mnie istotni są bliscy. Babcia, rodzice. Rozmawiałam wczoraj z mamą. Pracuje w wojsku, więc praca zdalna jej nie dotyczy. Opowiedziała mi historię z koronawirusowego frontu. W pracy w ostatnich dniach stawił się pan, którego żona wylądowała w szpitalu zakaźnym, bo jest zakażona koronawirusem. Przyjechał, żeby poprosić swojego szefa o urlop. Resztę dopowiedzcie sobie.
Na tę chwilę wolę obostrzenia, które daleko ingerują w prawa i wolności osób, niż słuchanie takich historii. Nie traćmy czujności, ale też nie nakręcajmy się niepotrzebnie, zmartwień już i tak zanadto.