
Reklama.
Polskiej energetyce węglowej źle się wiedzie
W polskich spółkach węglowych źle się dzieje, czego dowodem mogą być chociażby odbywające się przed miesiącem protesty górników, których żądaniem było zatrzymanie importu czarnego surowca z Rosji. To jednak tylko wierzchołek góry węglowej, ponieważ na mniejszy popyt ze strony energetyki na węgiel wynika ze słabego sezonu grzewczego, który obserwujemy już drugi rok z rzędu.Jak wskazywał w rozmowie z INNPoland.pl Kamil Kliszcz, analityk ds. energetyki w mBanku, duże elektrownie w ograniczonym stopniu korzystają z zagranicznych dostaw z uwagi na koszty transportu i kontrakty wieloletnie z rodzimymi kopalniami. Gro importu koncentruje się zatem na klientach indywidualnych czy ciepłowniach miejskich, które wykorzystują niższą globalnie cenę węgla i kupują go po okazyjnych cenach. Jednak i ten obszar ulega perturbacjom z powodu coraz mniejszego popytu na węgiel.
Koronawirus a węgiel
Teraz jednak sytuacja węglowa może jeszcze bardziej się pogorszyć. Jeszcze większy spadek zapotrzebowania na energię we wszystkich krajach objętych kwarantanną spowodował koronawirus, jak pisze „Gazeta Wyborcza”. Każdego tygodnia redukcja wynosi nawet 2-7 proc.Jak prognozują polscy eksperci, ograniczenie popytu spowoduje, że małe, stare i nierentowne elektrownie węglowe pójdą w odstawkę szybciej, niż zakładano. Wirus dotknie również kopalń, które sprzedawały im surowiec. Jednocześnie kryzys gospodarczy spowodowany epidemią obniży ceny uprawnień do emisji.
W kręgach specjalistów pojawiły się zatem podejrzenia, że rząd wykorzysta tę sytuację i dofinansuje spółki węglowe, którym na długo przed koronawirusem źle się wiodło, jak ostrzega „GW”. Jednocześnie nie można będzie się oprzeć na zielonej energii, ponieważ im epidemia również daje w kość - wiele elektrowni słonecznych i wiatrowych na świecie korzystają z chińskich komponentów.