Konfiskata prewencyjna to projekt resortu Zbigniewa Ziobry, zakładający, że państwo będzie mogło przejmować majątek, który w ciągu ostatnich pięciu lat należał do osoby podejrzanej lub oskarżonej o działanie w grupie przestępczej. Nie będzie liczyło się, do kogo mienie należy obecnie. Nie trzeba będzie wyroku - wystarczy podejrzenie o przestępstwo. – Draństwo, zamach na wolność i własność – słyszymy od polskiego przedsiębiorcy.
O kontrowersyjnym projekcie Ministerstwa Sprawiedliwości poinformowała organizacja Pracodawcy RP. Wątpliwości Rady Przedsiębiorczości wzbudziło to, że organy ścigania nie będą już musiały wykazywać faktu przeniesienia majątku czy też tego, że majątek służył do popełnienia przestępstw lub był nabyty w sposób nielegalny.
"Ustawodawca chce przerzucić na obywatela ciężar udowodnienia, że jego majątek pochodzi z legalnych źródeł. Oznacza to de facto wprowadzenie domniemania winy" – czytamy w apelu członków Rady, przesłanym naszej redakcji.
Oznacza to, że jeśli projekt wejdzie w życie, to majątek mogą stracić osoby wobec których nie toczy się żadne postępowanie karne. Organy ścigania nie muszą również udowadniać, że majątek pochodzi z nielegalnych źródeł. Obowiązek udowodnienia legalności mienia przechodzi na jego właściciela.
Powrót do komuny
Choć intencja ustawodawcy - zapobieganie ukrywaniu dóbr przez przestępców - może wydawać się słuszna, to w rzeczywistości jest niepotrzebna, ponieważ w polskim prawie istnieje już tzw. konfiskata rozszerzona, umożliwiająca państwu przejęcie mienia osób, które nabyły majątki nielegalnie lub od sprawców przestępstw.
– To, co robi robi resort Ziobry, jest nie do pomyślenia w cywilizowanym świecie. Wprowadzenie odpowiedzialności zbiorowej za popełnione przez kogoś grzechy i to bez udowodnienia winy to powrót do komuny. Draństwo, zamach na wolność i własność – mówi w rozmowie z INNPoland.pl podlaski przedsiębiorca, który woli pozostać anonimowy.
Biznesmen denerwuje się, że uczciwi przedsiębiorcy nie posiadają ani narzędzi, ani uprawnień, by kontrolować czyjeś podejrzane transakcje, ponieważ są one objęte tajemnicą handlową. Zauważa, że uczciwie działający przedsiębiorcy nie mają szans w starciu z grupą przestępczą.
– Przecież ludzie, którzy popełniają przestępstwa, nie robią tego oficjalnie, tylko kryją się z tym i sprawiają, że ich działalność jest widziana legalnie. W dodatku co, jeśli koniec końców oskarżony okaże się niewinny, a majątek już zostanie skonfiskowany? Przecież można tym komuś życie zepsuć – martwi się.
– Jeżeli ja wydaję swoje ciężko zarobione pieniądze i kupuję w dobrej wierze jakiś majątek, to nawet nie mam możliwości, żeby sprawdzić, czy pochodzi on z działalności przestępczej. Co mam zrobić w takiej sytuacji, poprosić urząd skarbowy o kontrolę przed kupnem? Wynająć detektywa? Przecież to jakiś absurd! – dodaje.
Projekt niezgodny z Konstytucją
Adwokat Wojciech Kępka-Mariański z Jurczewski Kępka-Mariański i Wspólnicy w rozmowie z INNPoland.pl przyznaje, że pomysł konfiskaty prewencyjnej jest abberacją.
– Abstrahując od tego, że ta ustawa jest niezgodna i z art. 42 i art. 64 Konstytucji, to jest przede wszystkim zbędna, ponieważ państwo ma już narzędzia do konfiskaty majątku osób fizycznych i stosowania odpowiedzialności za przestępstwa wobec przedmiotów zbiorowych. Chodzi mi o tzw. konfiskatę rozszerzoną, która wprowadziła w 2017 roku bardzo srogie instrumenty przeciw przestępcom – wyjaśnia.
Jak wskazuje mecenas, resort sprawiedliwości chce, by doprowadzać do przepadku majątku nie na podstawie wyroku sądu. To prokurator wnioskowałby do Sądu o zajęcie mienia, następnie - dopiero w toku postępowania - obywatel musiałby udowodnić, że majątek pochodzi z legalnych źródeł.
W projekcie pojawia się więc konstrukcja domniemania pochodzenia majątku z przestępstwa, zaś jego potencjalny przepadek nie jest uzależniony od stwierdzenia popełnienia czynu zabronionego lub od skazania domniemanych sprawców. W istocie decyzja prokuratora może prowadzić do utraty majątku przez obywatela lub jego wieloletniego "zamrożenia" spowodowanego opisanym powyżej zajęciem.
– Nie chodzi nawet tylko o prawo do obrony, a o elementarne poszanowanie prawa własności. Przepis art. 64 Konstytucji dotyczy nie tylko wykonywania prawa własności w ujęciu cywilistycznym, ale też uniemożliwienie państwu bezkarnego odbierania majątku obywateli – zauważa.
Jeśli przepisy wejdą w życie, to znacznie wpłyną na kontakty biznesowe. Jak twierdzi Kępka-Mariański, rzeczowa odpowiedzialność za transakcje z kontrahentami rodzi ogromne ryzyko kontraktowe.
– Oznacza to, że jeśli przedsiębiorca kupi od kontrahenta mieszkanie, a ten okaże się przestępcą, to prokurator może zająć mu majątek. Za każdym razem trzeba się będzie zastanawiać, z kim się zawiera umowę i czy ta osoba oby nie jest przestępcą. Bo przecież wystarczy kupić od nieznajomego jakieś mienie, by potem musieć przez kilka lat udowadniać w postępowaniu sądowym, że majątek nie pochodzi z działalności przestępczej – wskazuje.
Pracodawcy przeciw pomysłowi Ziobry
Również według Pracodawców RP proponowane przez resort Ziobry przepisy są niezgodne Konstytucją i mogą zostać wykorzystane wobec przedsiębiorców, którzy działali w dobrej wierze, jednak ktoś z ich otoczenia okazał się przestępcą.
– Wystarczy, że osoba majętna będzie np. utrzymywać kontakt z - jak się później może okazać - sprawcą przestępstwa i wówczas, może być narażona na ryzyko związane z obowiązkiem wykazania pochodzenia całego swojego majątku, pod rygorem jego przejęcia przez państwo, również w wyniku pomyłki organów – zauważa organizacja.
– Państwo zajmie lub ostatecznie przejmie dobra pochodzące z legalnych źródeł. To wszystko będzie możliwe w sytuacji, w której nie będzie toczyło się żadne postępowanie karne wobec właściciela majątku – dodaje Rada Przedsiębiorczości.
W gronie wyrażających obaw przedsiębiorców znalazły się takie organizacje jak Krajowa Izba Gospodarcza, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych - ABSL, Konfederacja Lewiatan, Polska Rada Biznesu, Pracodawcy RP, Business Centre Club, Związek Banków Polskich oraz Związek Rzemiosła Polskiego.