Specjalne Strefy Ekonomiczne to powołane ponad 25 lat temu i wyodrębnione administracyjnie obszary kraju, gdzie inwestorzy i przedsiębiorcy mogą uzyskać konkretną pomoc regionalną. Jednak najnowszy raport NIK wykazał, że w latach 2015-2018 pomoc publiczna od SSE wcale nie trafiała tam, gdzie powinna.
– Żadna ze stref nie osiągnęła wyznaczonego celu pełnego zagospodarowania obszaru SSE, a pozostałe cele określone w planach rozwoju realizowały one w ograniczonym zakresie. Strumienie pomocy publicznej nie zostały skierowane do przedsiębiorców działających w preferowanych dla danego regionu gałęziach gospodarki wspierających innowacyjność i konkurencyjność – czytamy w raporcie NIK, przywoływanym przez „Dziennik Gazetę Prawną”.
Specjalne Strefy Ekonomiczne
W teorii celem funkcjonowania Specjalnych Stref Ekonomicznych miało być przyspieszenie rozwoju słabo rozwiniętych regionów Polski. Głównie chodziło o przyciąganie nowych inwestycji i tworzenie miejsc pracy. Na ten cel do stref trafia rocznie ok. 2,5 mld złotych.
– Do SSE obszary nieatrakcyjne dla inwestorów i nieprzystosowane do działalności gospodarczej. Przy udzielaniu zezwoleń nie wprowadzano żadnych kryteriów zapewniających osiągnięcie założonych celów. SSE nie stworzyły też mechanizmów promowania przedsięwzięć odpowiadającym założonym celom – zauważa NIK.
Raport oprócz firm zarządzających SSE punktuje również ministrów gospodarki, rozwoju i przedsiębiorczości, którzy w tym okresie mieli nadzorować strefy. Chodzi zatem o ówczesnych ministrów Janusza Piechocińskiego, Mateusza Morawieckiego oraz Jadwigę Emilewicz.
Jak wykazało NIK, piecza nad wypełnianiem zobowiązań przez beneficjentów była nieskuteczna i nie umożliwiała rzetelnej weryfikacji spełniania przez przedsiębiorców warunków wynikających z zezwolenia na prowadzenie działalności w SSE.
Od powstania Specjalnych Stref Ekonomicznych w 1994 roku aż do końca 2017 roku zainwestowano w nich blisko 106,6 mld zł. Zainwestowany tam kapitał w ponad 68 proc. pochodził z sześciu krajów: Polski, Niemiec, Holandii, USA, Luksemburga i Włoch. Krytyka tego instrumentu wsparcia trwa od lat.