Podatek od sprzedaży detalicznej ma za sobą długą drogę - od czasu jego wymyślenia przez rząd PiS minęły już cztery lata. Obecnie stanęło na tym, że wejdzie w życie 1 stycznia 2021 roku. Jednak Ministerstwo Finansów rozważa jego odłożenie, jeśli okaże się, że kondycja finansowa potencjalnych podatników - czyli firm - na skutek drugiej fali epidemii koronawirusa ulegnie pogorszeniu.
– Na razie pobór podatku handlowego jest zawieszony do 1 stycznia 2021 r. Ale wcale nie jest przesądzone, że ta data zostanie utrzymana. Gdyby się okazało, że kondycja firm - potencjalnych podatników - pogorszy się np. z powodu drugiej fali epidemii, to będziemy reagować w odpowiedni sposób – zdradził wiceminister finansów Jan Sarnowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Podatek dla branży handlowej wejdzie w życie, jeśli Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uzna, że jest praworządny i nie stanowi pomocy państwa. Jak uważa wiceminister, szansa na to jest, gdyż na początku czerwca Trybunał ogłosił wyrok w tej sprawie na korzyść rządu Węgier.
Czym jest podatek od sprzedaży detalicznej? To danina, którą obciążeni zostaną sprzedawcy z miesięcznym przychodem ze sprzedaży detalicznej ponad 17 mln złotych. Podatek będzie miał dwie stawki: 0,8 proc. od nadwyżki przychodu powyżej 17 mln złotych do 170 mln złotych miesięcznie oraz 1,4 proc. od nadwyżki przychodu powyżej 170 mln złotych.
Losy podatku handlowego, z którym PiS wiąże wielkie nadzieje, przypominają brazylijską telenowelę. Ustawa wprowadzająca nową daninę pojawiła się już w roku 2016. Ówczesny rząd PiS uznał, że zagraniczne sieci handlowe powinny płacić większe daniny.
Wtedy jednak Komisja Europejska uznała, że opodatkowanie tylko części podmiotów byłoby nieuzasadnioną pomocą publiczną dla innych firm i utrąciło ten pomysł. Rząd się nie poddał i ruszył ze sprawą do Trybunału Sprawiedliwości UE. Ten zaś uznał, że Komisja w swojej argumentacji popełniła błąd. Komisja odwołała się od decyzji TSUE i teraz czekamy na ostateczny wynik.