Marcin Horała, wiceminister infrastruktury i pełnomocnik rządu ds. CPK, zdradził, jaką pensję pobierają prezesi niepowstałego megalotniska.
Marcin Horała, wiceminister infrastruktury i pełnomocnik rządu ds. CPK, zdradził, jaką pensję pobierają prezesi niepowstałego megalotniska. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Reklama.

Pensje prezesów CPK

Ile zarabiają prezesi niepowstałego jeszcze Centralnego Portu Komunikacyjnego? Na pewno mniej, niż zarabialiby za czasów rządu Platformy Obywatelskiej – przekonuje Marcin Horała, pełnomocnik rządu ds. CPK.
W rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24 polityk PiS stwierdził, że członkowie zarządu spółki, która zajmuje się budową CPK, zarabiają „różnie”, jednak na konto prezesa co miesiąc wpływają sumy rzędu 32-33 tys. złotych netto.
– W myśl ustawy kominowej, którą generalnie ograniczyliśmy wydatki spółek na koszty zarządów w porównaniu do rządów Platformy (Obywatelskiej, przyp. red.) – zaznaczył Horała.
Podczas wywiadu polityk PiS został zapytany również o wysokość własnej pensji. Odparł, że zarabia tyle, ile zarabiają inni sekretarze stanu, a ostatni przelew z wynagrodzeniem opiewał na 8 tys. złotych.

Dlaczego zarząd LOT-u nie obniżył sobie pensji

Marcin Horała zasłynął ostatnio wyjaśnieniem, dlaczego członkowie zarządu LOT-u nie obniżyli sobie pensji, mimo że zdecydowali się na ten krok w odniesieniu do reszty pracowników. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, piloci czy stewardessy z LOT zarabiają dziś o kilkadziesiąt procent mniej (nawet o 66 proc.).
Wiceminister infrastruktury przyznał, że w obliczu kryzysu "koniecznością jest racjonalizacja w zarządzaniu, ograniczenie kosztów", czyli m.in. obniżki pensje pracowników. Inne jest natomiast jego zdanie w kwestii tego, czy tymczasowa obniżka wynagrodzeń powinna objąć również zarząd spółki.
– Wiem, bo współpracuję, że członkowie zarządu LOT-u pracują ostatnio prawie że 24 godziny na dobę i nieraz w środku nocy wymieniamy się mailami i telefonami. Jest to trochę inna sytuacja od kogoś kto jest na postojowym i nie pracuje – stwierdził.
Tymczasem w polskiej firmie odzieżowej LPP, do której należą takie marki jak Reserved, Mohito czy House, w obliczu trudnej sytuacji finansowej zarząd obniżył sobie pensje z kilku milionów złotych rocznie do 1 złotówki miesięcznie. Wszystko po to, by nie ciąć pensji pracownikom, którzy w wyniku kryzysu epidemiologicznego pozostali bez pracy.