Wysoka koronowirusowa śmiertelność w takich krajach jak Belgia, Włochy, USA czy Wielka Brytania już od kilku miesięcy zastanawia naukowców starających się wyjaśnić tę zależność. Kiedy ją już wyjaśniono, okazało się, że szansę na sławę i wielkie pieniądze może mieć polska spółka z Lublina. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Początkowo obawiano się o kraje biedne i słabiej rozwinięte, ale wysoka śmiertelność na Covid-19 w krajach zamożnego Zachodu zaskoczyła naukowców.
Na rozwiązanie zagadki wpadli w końcu Niemcy, którzy biorąc pod uwagę to, że w obu niemieckich państwach były różne programy szczepień, odkryli pewną zależność - w dawnej RFN ze szczepionkami przeciw gruźlicy bywało różnie (teoretycznie podawana była dzieciom do lat 70,), natomiast w NRD obowiązywała od 1951 do 1990 roku.
Wysnuto zatem wniosek, że starsi Niemcy ze wschodu wykazują większą odporność na wirusa. Statystyki zgonów pokazały, że w zachodnich landach śmiertelność była blisko trzykrotnie wyższa niż we wschodnich.
Podobnie działo się na Płw. Iberyjskim - w Hiszpanii śmiertelność na wirusa była blisko 20 razy wyższa niż w Portugalii, gdzie obowiązywała szczepionka BCG. Okazało się, że kraje, które stosowały te szczepienia, odnotowują mniej przypadków COVID-19.
Państwa bogate rezygnowały
Samo szczepienie BCG zapobiega ciężkim postaciom gruźlicy u dzieci, ale udowodniono, że zapewnia też ochronę przeciw wielu chorobom wirusowym dróg oddechowych.
Przypomnijmy, że przed laty wiele państw bogatych zrezygnowało z tych szczepień, bo gruźlica praktycznie już nie występowała. A np. w krajach poradzieckich cały czas obowiązują.
Na szczepionki szybko rośnie zatem popyt na świecie, choć Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), przestrzega, że przekierowanie lokalnych zasobów szczepionki BCG może doprowadzić do ograniczenia jej dostępności w szczepieniach rutynowych i uniemożliwienia realizacji szczepień noworodków, co spowoduje wzrost chorób i zgonów z powodu gruźlicy.
Prof. Łukasz Krzych, kierownik Katedry i Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii na Śląskim Uniwersytecie Medycznym potwierdza, że blok wschodni, który był szczepiony przez wiele lat przeciwko gruźlicy, lepiej przechorowuje atak wirusa, co widać szczególnie w porównaniu z krajami basenu Morza Śródziemnego, które zrezygnowały przed laty z tego rodzaju profilaktyki i dzisiaj widzimy tego efekty.
Polska technologia
Z ostatnich szacunków wynika, że pandemia kosztowała świat już ponad 4 bln dol. i 147 mln miejsc pracy. To prawdopodobnie najdroższy wirus świata.
Tak się składa, że jednym z trzech europejskich producentów szczepionki antygruźliczej niezbędnej w budowaniu odporności na koronawirusa jest lubelski Biomed zajmujący się produkcją preparatów leczniczych, wyrobów medycznych oraz odczynników laboratoryjnych. Firma wytwarza ponad 60 produktów w różnym asortymencie.
Ta polska firma biotechnologiczna działa od 1944r. kiedy stanęła na froncie walki z chorobami zakaźnymi w PRL. Obecnie Biomed-Lublin Wytwórnia Surowic i Szczepionek notowany jest na głównym rynku GPW od 2015 r.
Z osocza ozdrowieńców
Marcin Piróg, Prezes Zarządu Biomedu w nawiązaniu do coraz częstszych informacji medialnych o zastosowaniu osocza ozdrowieńców z infekcji koronawirusem i pytań odnośnie zdolności spółki do wytwarzania leku opartego o takie osocze tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl, jak to dokładnie wygląda.
− Spółka posiada doświadczenie w produkcji tzw. leków krwiopochodnych. Są one wytwarzane w oparciu o poszczególne składniki krwi i osocza, które od wielu lat są podstawą programów w leczeniu m.in. chorób zakaźnych, metabolicznych i innych − mówi.
Biomed w drugiej połowie lipca ma otrzymać dostawy osocza niezbędnego do produkcji leku na Covid-19.
− Osocze będzie dostarczane z centrów krwiodawstwa z kilku województw, nie tylko z lubelskiego, bo nie mamy tu wystarczająco dużo osób z odpowiednio wysokim stężeniem przeciwciał. Nastawiamy się głównie na Śląsk, bo tam jest najwięcej młodych osób, od których będzie można pobrać najbardziej wartościowe osocze − mówił Dziennikowi Wschodniemu Grzegorz Czelej, senator PiS i pomysłodawca projektu.
Lek na bazie immunoglobulin produkować ma Biomed, a badania kliniczne będzie prowadzić Klinika Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie. Tym samym może być pierwszą firmą na świecie, która wyprodukuje ten lek.
Wtedy czeka na nią duża sława i wielkie pieniądze, bo wejdzie w zasięg potencjalnych miliardów dolarów zysków, które w tej branży są normalne i zainteresowania gigantów farmaceutycznych mogących takie pieniądze wyłożyć.
Ale nawet jeśli będzie to mniejsza sława i mniejsze pieniądze, to wciąż są one w realnym zasięgu firmy z Lublina i przełożą się na kurs jej akcji.
Biomed na GPW
W raporcie za I kwartał 2020 roku Biomed-Lublin zaprezentował przychody ze sprzedaży na poziomie 10,4 mln zł wobec 9,8 mln zł rok wcześniej. Zysk operacyjny wyniósł 2,28 mln zł wobec 0,99 mln zł rok wcześniej, a zysk netto wzrósł z 0,21 mln zł do 1,15 mln zł.
− Wyniki za pierwszy kwartał jasno pokazują, że Biomed z miesiąca na miesiąc znacząco poprawia wyniki. Mamy dwa kluczowe produkty, na które zapotrzebowanie jest znacznie większe niż nasze możliwości produkcyjne. Musimy podnosić ceny i jednocześnie zapewnić rozbudowę zakładu − oceniał wtedy prezes Marcin Piróg.
Obecnie kurs Biomedu wynosi ok. 12,5 zł za akcję. Ktoś, kto trzymał akcje spółki od roku, zyskał na tym już ponad 1100 proc. Zysk 3-miesięczny to prawie 300 proc. Ale to i tak nic, co może się wydarzyć w przypadku ogłoszenia informacji o powstaniu i produkcji leku.
Akcje Biomedu już od kilku miesięcy drożeją – podobnie jak walory innych spółek biotechnologicznych i tzw. covid-owych, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl w czerwcu. Inwestorzy wciąż wierzą bowiem w wielkie zyski, bo spółki raportują znaczącą poprawę swoich finansów.
Technologicznie gotowi
Produkcja leków krwiopochodnych opiera się m.in. o frakcjonowanie osocza w celu np. uzyskania immunoglobulin, czyli przeciwciał do walki z określoną chorobą zakaźną.
Z technologicznego punktu widzenia, w przypadku pozyskania osocza od ozdrowieńców, Biomed Lublin byłby gotowy do frakcjonowania osocza w celu uzyskania preparatu do leczenia chorych zainfekowanych koronawirusem lub do stosowania go prewencyjnie u osób narażonych na infekcję tym patogenem.
Oznaczałoby to wielki sukces polskiej firmy i wielkie pieniądze. Wiele osób na to czeka.