Naukowcy z genXone na co dzień wykonują różnego rodzaju testy genetyczne, nie tylko na koronawirusa. Fot. Maciej Stanik
Pojawienie się w Polsce wirusa
SARS-CoV-2 sprawiło, że laboratoria wykonujące badania genetyczne
praktycznie z dnia na dzień przestawiły się na przetwarzanie
testów. Wielkopolska firma genXone nie jest tutaj wyjątkiem. Mają
jednak coś, co odróżnia ich od innych: technologię pozwalającą
szybko odczytać pełną sekwencję genomu wirusa. Dzięki niej
dowiemy się bardzo dokładnie, skąd koronawirus do nas przybył –
i w jaki sposób mutuje.
Śledząc koronawirusa
Wirusy zmiennymi są. Owszem,
twierdzenie to nie dotyczy wszystkich z nich – ale wystarczająco
dużo sprawia nam z tego tytułu spore problemy. Wystarczy wspomnieć
wirusa grypy, przez którego zmienność wciąż nie mamy na tę
chorobę ogólnej szczepionki, a na rynek co roku trafia nowa
szczepionka, dająca ochronę jedynie przed głównymi szczepami
panującymi w danym sezonie.
Wirus powodujący COVID-19 nie dorównuje co prawda tempem mutacji wirusowi grypy, ale zdecydowanie nie stoi w miejscu. Zaledwie przed kilkoma dniami naukowcy z Wielkiej Brytanii i USA ostrzegali, że najbardziej rozpowszechniony w tym momencie na świecie szczep SARS-CoV-2 jest znacznie bardziej zakaźny od wirusa, który pierwotnie zaatakował Wuhan.
Fot. Maciej Stanik
Z punktu widzenia polityki zdrowotnej
jest więc niezwykle istotne, aby wiedzieć dokładnie, z jakim
wirusem mamy do czynienia – a w szerszym kontekście ważne jest
również posiadanie dokładnych i aktualnych informacji z innych
krajów.
– Rodzaje mutacji, tempo i
częstotliwość ich występowania pozwalają na prześledzenie zmian
i naszkicowanie "drogi" rozchodzenia się wirusa po świecie –
tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl dr Grzegorz Nowicki z genXone. –
Możemy w ten sposób określić na przykład w jaki sposób
następował przepływ pomiędzy krajami, tzn. czy szczep występujący
w Polsce przywędrował z Niemiec, Włoch, czy może bezpośrednio z
Chin?
Tak się składa, że genXone jest w
idealnej sytuacji, aby takich informacji nam dostarczyć. I właśnie
nad tym pracuje.
Fot. Maciej Stanik
Polska mapa koronawirusa
Podobnie jak inne polskie laboratoria
na co dzień oferujące wykonywanie badań genetycznych, po dotarciu
do Polski COVID-19 firma z miejscowości Suchy Las pod Poznaniem
przestawiła się na wykonywanie testów na koronawirusa. Stopniowo
zwiększając moce przerobowe, genXone dotarło do momentu, w którym
jest w stanie badać około 500 próbek dziennie, a przed siedzibą
firmy stanął specjalny mobilny pawilon, w którym spływające z
całego kraju próbki są badane przez 24 godziny na dobę.
Rzecz jasna, w części z przebadanych
próbek znajduje się materiał genetyczny koronawirusa – a to
podsunęło naukowcom bardzo konkretny pomysł na badania. Skoro
dysponują biblioteką próbek pochodzących prawie z każdego
regionu Polski, to może warto sprawdzić, które dokładnie typy
wirusa grasują po naszym kraju?
Fot. Maciej Stanik
– Mamy możliwość stworzenia najpełniejszej dotychczas mapy potencjalnej bioróżnorodności COVID-a. Już niedługo udostępnimy od 50 do 100 w pełni zsekwencjonowanych genomów koronawirusa; największa baza zawiera obecnie jedynie ok. 50 rekordów z naszego kraju – opowiada dr Nowicki. – My sami przede wszystkim chcemy zobaczyć czy początkowa faza epidemii w Polsce jest związana, z tym samym szczepem, który obserwujemy teraz – dodaje.
Rewolucyjna technologia
Co jednak sprawia, że naukowcy spod
Poznania będą w stanie podwoić liczbę odczytanych w Polsce
wirusów? Otóż genXone korzysta z innowacyjnej metody odczytywania
genomu: sekwencjonowania nanoporowego. Mowa tutaj o technologii
opracowywanej od roku 2005 i skomercjalizowanej w 2015 roku przez
brytyjską firmą Oxford Nanoporore Technologies. GenXone jest od
2017 r. jedynym w Polsce laboratorium posiadającym pełną
certyfikację do wykorzystywania tej techniki komercyjnie.
– Sekwencjonowanie nanoporowe jest
trochę odmienne od tego, co dostępne było na rynku do tej pory: to
metoda całkowicie zautomatyzowana, wykorzystująca uczenie
maszynowe – tłumaczy dr Nowicki.
Jak to funkcjonuje? Kwasy nukleinowe (DNA lub RNA), które chcemy odczytać, zbudowane są z małych cegiełek, nazywanych nukleotydami. Najpierw nukleotydy poddawane są wstępnej obróbce prowadzącej do dołączenia tzw. białka motorycznego. Nici kwasów nukleinowych są następnie przepuszczane przez "pory" – czyli niewielkie otwory w syntetycznej membranie – a ich ruch kontrolowany jest właśnie przez białko motoryczne.
Przechodząc przez otwór, kwasy
nukleinowe zmieniają potencjał elektryczny po dwóch stronach
membrany. Jako że każdy nukleotyd powoduje innego rodzaju
zaburzenie strumienia elektrycznego, możemy w ten sposób łatwo
rozpoznać odpowiedni nukleotyd – odczytując w ten sposób cały
genom koronawirusa nawet w ciągu niespełna 100 sekund.
Źródło wiedzy o wirusach
To właśnie w strukturze i sekwencji
kwasu nukleinowego zapisane jest wszystko, co sprawia, że wirus
SARS-CoV-2 jest wirusem powodującym chorobę COVID-19 w takiej, a
nie innej formie.
– Sekwencjonować możemy każdy
materiał genetyczny, ważne jest jednak, aby zastosować metodę
odpowiednią dla naszych potrzeb. Sekwencjonowanie nanoporowe
najlepiej sprawdza się wtedy, kiedy informacja o genomie danego
organizmu nie jest znana albo skąpa, a naszym zadaniem jest
ustalenie pełnej sekwencji tego genomu – tłumaczy dr Grzegorz
Nowicki.
Jak dodaje, możliwość odczytania
całego genomu przez długi czas była świętym Graalem genetyki: –
Mieliśmy krótkie odczyty o świetnej jakości, ciągle jednak
brakowało możliwości sklejenia tych kawałków w jedną część,
w jeden znaczący obraz. Można powiedzieć, że mieliśmy wiele
puzzli, które były rozsypane na dużym stole. Dzisiaj, dzięki
sekwencjonowaniu nanoporowemu, wiemy jak te puzzle połączyć – a
to pozwala nam np. szybko poznawać nowe szczepy groźnych wirusów –
podsumowuje dr Nowicki.
Katarzyna Florencka
Maciej Stanik