Współczesna oczyszczalnia ścieków może być nie tylko źródłem czystej wody i okazyjnej awantury politycznej. Przy odrobinie chęci może stać się również... źródłem prądu, ciepła i cennych surowców. Dr hab. Krzysztof Czerwionka z Politechniki Gdańskiej opowiada nam o tym, jak to w ogóle jest możliwe.
Najpierw oczywiście chodziło o to, aby usunąć zanieczyszczenia ze ścieków spływających z kanalizacji i odprowadzać do rzek wodę o wymaganej jakości. Z czasem jednak do oczyszczalni, jak do każdego innego miejsca, zaczęły trafiać różnego rodzaju nowinki technologiczne, instalacje zaczęły działać coraz sprawniej – co oznacza, że coraz ważniejsza stała się kwestia tego, co począć ze wszystkimi produktami ubocznymi procesu oczyszczania.
I to pytanie wcale nie jest kwestią przeszłości. Zagospodarowanie tzw. osadów ściekowych (czyli materii organicznej zawartej w ściekach i biomasy oczyszczającej ścieki) wciąż pozostaje sporym problemem dla wielu komunalnych oczyszczalni. W dużych oczyszczalniach najczęściej kończy się to spaleniem osadu – ale bądźmy szczerzy, nie jest to najlepsza dla środowiska praktyka.
Istnieje sposób na maksymalne wykorzystanie wszystkiego, co "dają" nam ścieki – i to taki, dzięki któremu oczyszczalnia może przy okazji zamienić się w... producenta prądu.
Sprawa biogazu
Nawet najmniejsze oczyszczalnie ścieków przetwarzają dziennie tysiące litrów sześciennych wody. W tym konkretnym przypadku obiektem naszego zainteresowania nie jest jednak sama woda – lecz to, co powstaje w procesie jej oczyszczenia.
W procesie oczyszczania ścieków powstają bowiem duże ilości osadów, z których można wyprodukować duże ilości biogazu – czyli paliwa do produkcji energii elektrycznej. Choć sam proces nowością nie jest (pierwsze biogazownie na świecie powstały jeszcze pod koniec XIX w.), to przy odrobinie zacięcia można z niego "wycisnąć" znacznie więcej niż spodziewać by się można na pierwszy rzut oka.
Dr hab. Czerwionka i jego zespół badawczy pomagają oczyszczalniom w przekroczeniu pewnej ważnej granicy: w średniej wielkości obiekcie tego typu spokojnie można doprowadzić do tego, że zasilany będzie on tylko i wyłącznie prądem samodzielnie wyprodukowanym z biogazu. Ale na tym nie koniec.
– Z naszych badań wiemy, że możliwe jest nie tylko osiągnięcie samowystarczalności, ale nawet uzyskanie dodatniego bilansu energetycznego: oczyszczalnie ścieków z konsumentów mogą stać się… producentami energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych! – opowiada dr hab. Czerwionka.
Prąd i bakterie
Produkowanie przez oczyszczalnię dużej ilości energii elektrycznej jest jak najbardziej możliwe, jednak w samym procesie kryje się trochę pułapek. Jeśli bowiem chcemy produkować więcej energii elektrycznej, potrzebujemy również więcej biogazu. W tym celu w oczyszczalniach można zagospodarować zewnętrzną biomasę (np. bioodpady). Przy takim podejściu w procesie pojawia się nawet kilkadziesiąt procent więcej azotu – którego obecność zwiększa zapotrzebowanie energetyczne w procesach oczyszczania ścieków.
I w tym miejscu mielibyśmy do czynienia z przypadkiem błędnego koła (wszak staramy się ograniczyć potrzebną ilość energii!), gdyby nie istnienie… pewnego arcyciekawego rodzaju bakterii.
Istnienie bakterii anammox przewidziano jeszcze w latach 70. XX wieku: na podstawie wyników badań naukowcy doszli do wniosku, że musi istnieć nieodkryte jeszcze ogniwo cyklu obiegu azotu w przyrodzie. Mieli zresztą rację, choć opisane przez nich bakterie odkryto dopiero w latach 90.
Bakterie anammox można wykorzystać do usunięcia ponad 90 proc. azotu powstałego w procesie powstawania biogazu, co pozwala obniżyć zapotrzebowanie na prąd i zagospodarować w bardziej przydatny sposób związki organiczne odzyskane ze ścieków.
– Taki proces trzeba jednak przeprowadzać w ciągłej współpracy ze specjalistami: nie jest on, niestety, najłatwiejszy w utrzymaniu – przyznaje dr hab. Czerwionka. – Wiele oczyszczalni zrezygnowało z niego bardzo szybko, gdyż wydawało im się, że wystarczy po prostu raz kupić wszystko, co do procesu Anammox potrzebne. A tak nie jest – dodaje.
Ścieki to nie problem
Badacz przekonuje, że gra jest jak najbardziej warta świeczki: dzięki usprawnieniom w procesie oczyszczania wód z produkcji biogazu może się okazać, że już niedługo "odzyskiwać" będziemy z niego nie tylko energię elektryczną.
– Ze ścieków możemy odzyskiwać np. fosfor. Pierwiastka tego coraz bardziej brakuje w przyrodzie, a tymczasem w przemyśle jest wykorzystywany na potęgę – tłumaczy dr hab. Czerwionka.
Jak dodaje, kontakt z jednym z zastosowań fosforu mamy praktycznie codziennie: jest składnikiem napojów typu cola.
– Ten przykład zawsze przykuwa uwagę studentów – śmieje się mój rozmówca. – Nie jest on jednak aż tak abstrakcyjny. Wykorzystujemy bardzo dużo zasobów naturalnych i po prostu musimy odzyskiwać ich tyle, ile tylko damy radę. A ścieki są w nie bogate, zatem powinniśmy o nich myśleć nie jako o "problemie", a jako o cennym źródle surowców – podsumowuje.