Od soboty policja wyjątkowo ochoczo wlepia mandaty za brak maseczek – pomimo tego, że ich podstawa prawna jest wyjątkowo krucha. Czy mamy obowiązek przyjęcia takiego mandatu? Jak powinien wyglądać nakaz noszenia maseczek, który nie budziłby żadnych wątpliwości? Zapytaliśmy o to prawnika.
Od soboty 10 października cała Polska znalazła się w tzw. żółtej strefie. W związku z tym całym kraju obowiązuje nakaz noszenia maseczek w przestrzeni publicznej – za brak maseczki można dostać mandat w wysokości 500 zł. Podczas minionego weekendu funkcjonariusze policji wystawili niemal 11 tys. mandatów – czy jednak mieli do tego prawo?
Jak pisaliśmy w INNPoland, policjanci wystawiający mandat za brak maseczek powołują się na art. 54 Kodeksu wykroczeń, który ustanawia karę nagany lub grzywny do 500 zł za wykroczenie przeciwko "wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych".
"Przepisy porządkowe" określa najnowsze rządowe rozporządzenie z 9 października, natomiast ustawa, do której rozporządzenie się odwołuje, to ustawa z 2008 roku o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. To jednak budzi duże wątpliwości u prawników.
– Nawet jeśli tutaj jedną z podstaw obowiązku zakrywania nosa i ust jest ta konkretna ustawa, to jest w niej napisane, że środki zapobiegawcze mogą być stosowane tylko indywidualnie, a nie powszechnie – zauważa w rozmowie z INNPoland adwokat Dawid Suszyński.
Zgadza się przy tym z krążącą opinią, że nowe przepisy są tak naprawdę "prawnym bublem".
– Rozporządzenie zawiera wiele nieścisłości, potknięć legislacyjnych. Zwalniania z obowiązku noszenia maseczek osoby w trakcie obrzędów religijnych oraz osoby uprawiające sport. Jednak w przypadku osób uprawiających sport nie jest powiedziane że chodzi o osoby w trakcie uprawiania sportu. Czy zatem uprawiając sport 5 razy w tygodniu mogę nie nosić maseczki również poza siłownią? Taki brak konsekwencji jest źródłem problemów interpretacyjnych – opowiada.
Adwokat przyznaje, że wątpliwości budzi sam sposób wprowadzania zakazów – czyli ograniczanie praw konstytucyjnych w ramach "tak niskiego rangą aktu prawa" jak rozporządzenie.
– Prawidłową drogą wprowadzania tego typu ograniczeń na obywateli byłoby zrobienie tego w trakcie trwania stanu nadzwyczajnego. Ewentualnie prawodawcy mogliby próbować zmienić samą ustawę o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych, jednak bez stanu nadzwyczajnego to też byłoby bardzo wątpliwe – ocenia Suszyński.
Czy w takim razie odmawiać mandatów od policji mandatów za niezakrywanie nosa i ust? – Na pewno nie namawiam ani do nienoszenia maseczek, ani do nieprzyjmowania mandatów – podkreśla Suszyński.
– To do nas samych należy decyzja, czy nosić maseczkę, czy też nie. Jeśli zdecydujemy się, żeby jednak jej nie nosić, musimy liczyć się z tym, że swoich racji będziemy musieli dochodzić przed sądem. Warto też pamiętać, że nawet jeśli mandat się przyjmie, to jeśli czyn nie stanowi znamion wykroczenia, w ciągu 7 dni można się od takiego mandatu odwołać. W mojej ocenie na uchylenie takiego mandatu za brak maseczki szanse są duże – dodaje ekspert.