Galerie handlowe zamknięte przynajmniej do końca listopada. To oznacza, że przedświąteczne zakupy wielu z nas zrobi w sieci. Ale jeśli zdecydowana większość naszej konsumenckiej aktywności przeniesie się do sieci, to czy przy paczkomatach zrobi się tłok jak w Złotych Tarasach?
– Duże firmy kurierskie zawsze mówią, że są przygotowane na zwiększoną sprzedaż i że będzie świetnie – mówi z rozgoryczeniem Jerzy, były pracownik jednej z takich firm. – Ja wiem tyle, że całe zło spada potem na kuriera.
Jerzy dostarczał paczki przez cały okres pierwszego lockdownu. Teraz zrezygnował. Jak mówi, szkoda mu własnego zdrowia. – Ja jestem bardzo aktywny fizycznie. Biegam ultramaratony, jeżdżę na rowerze. A wracałem do domu wypompowany do zera. To praca od 6 do 18, albo i dłużej, żadne normy nie obowiązują. Cały czas bieganie po piętrach, często bez windy. I z bardzo różnymi ciężarami.
Jak w nadchodzącym sezonie świątecznym będą pracować kurierzy? Zdaniem Jerzego ponad siły. – Moda na darmowe przesyłki oferowane przez sklepy czy chociażby Allegro Smart, w połączeniu z koronawirusem sprawiły, że ludzie robili zakupy automatycznie, klikali z nudów. Zamawiali kuriera nawet z zakupami z Rossmanna znajdującego się pod domem – twierdzi.
– A teraz, kiedy naprawdę nie będzie się dało kupić wielu rzeczy inaczej, niż przez internet, to będzie armagedon – Jerzy wzrusza ramionami. – Cieszę się, że z tego zrezygnowałem.
Firmy kurierskie: na spokojnie zdążymy z prezentami
Dla firm kurierskich, 2020 był wyjątkowym rokiem. Jak mówi Rafał Nawłoka, prezes zarządu DPD Polska, pierwszy lockdown był sporym zaskoczeniem, jednak pozwolił na wypracowanie zupełnie nowych scenariuszy.
– Poradziliśmy sobie z tym wyzwaniem i od wiosny utrzymujemy pełną elastyczność sieci. Z tego powodu płynnie weszliśmy też w przygotowania do szczytu, które zaczęły się już we wrześniu – wskazuje.
Jak podkreśla, pik rozpocznie się dopiero w połowie listopada, kiedy klientów dopadnie zakupowy szał związany z „czarnym piątkiem” i „cyfrowym poniedziałkiem” oraz zaczną zmawiać pierwsze prezenty na Boże Narodzenie. Na to firmy kurierskie są już jednak przygotowane.
– Czwarty kwartał jest dla nas zawsze okresem wzmożonego wysiłku – mówi Wojciech Kądziołka, rzecznik prasowy InPost. – My do tego czasu przygotowujemy się cały rok –podkreśla i dodaje, że jego firma koronawirusowych przeciążeń wcale się nie boi.
– Cały czas się rozwijamy. Dobudowaliśmy nowe centra logistyczne, w podwarszawskim Mszczonowie uruchomiliśmy drugą sortownię centralną, komplementarną do tej w Piotrkowie Trybunalskim, one będą działały równolegle. Dodatkowo w każdym tygodniu stawiamy kilkadziesiąt nowych paczkomatów – mówi rzecznik.
Na rozwój stawia też DHL. W ramach digitalizacji firma wdraża kompleksowe systemy powiadomień, track and trace, samodzielne zarządzanie dostawą, czy w pełni zautomatyzowane sortownie przesyłek.
Czy będą opóźnienia u kurierów?
Z danych DPD wynika, że w czwartym kwartale, co roku, średnia dzienna liczba doręczanych paczek wzrasta co najmniej o 50 proc. w stosunku do średniej z czasu poprzedzającego pik.
– Biorąc pod uwagę pandemię, można spodziewać się, że wolumeny będą jeszcze wyższe. Zamknięcie gospodarki w czasie pierwszego lockdownu spowodowało jednak zmniejszenie zapotrzebowania na nasze usługi ze strony klientów biznesowych, w tym właśnie galerii handlowych. Nie spodziewamy się więc, aby realne zainteresowanie zakupami w sieci przerosło nasze prognozy – mówi Rafał Nawłoka.
– Nie boimy się tego, że sobie nie poradzimy – dodaje Wojciech Kądziołka, rzecznik prasowy InPost. Jego zdaniem ruch generowany przez galerie handlowe nie przeniesie się na e-commerce w stu procentach. – Spowolnienie gospodarcze wywołane kolejnym lockdownem spowoduje zmniejszenie siły portfeli konsumentów. Po prostu przełoży na nasze zarobki i zmniejszy popyt na wiele dóbr. Oczywiście jakaś część trafi do e-commerce, jednak gospodarka może silnie odczuć kolejne ograniczenia – uważa rzecznik.
Aby uniknąć przestojów, będzie też więcej kurierów. Firmy co roku zwiększają w tym czasie zatrudnienie. Szkolenia nowych kurierów zaczynają się już we wrześniu. Dla DHL będzie to nawet 30 proc., zaś DPD zatrudni od 15 do 20 proc. więcej załogi.
Praca kuriera podczas pandemii, stawki za przesyłki
Wszystkie firmy deklarują, że żadnych opóźnień nie będzie, że są doskonale przygotowane i że klienci mogą spokojnie czekać na swoje gwiazdkowe prezenty. Wątpliwość ma Jerzy, który twierdzi, że spółki spełnią swoje obietnice... kosztem pracowników.
Jakie są warunki tej ciężkiej pracy? Jerzy pracował dla podwykonawcy, firmy X, która miała podpisaną umowę z dużą korporacją. Najpierw bez umowy, potem dostał śmieciówkę.
Z pensją bywało różnie. Pieniądze dostawał "od adresu" - za każdy 2,50 zł. Taki jeden adres to była czasami jedna mała paczuszka, ale częściej zestaw mebli z Ikei.
– Czasami byłem tak zmęczony, że dzwoniłem do klientów i prosiłem, żeby zeszli na parter i zabrali paczkę. Ale większość osób ma podejście "płacę - wymagam". I zamiast zrozumienia, wysłuchiwałem wielu paskudnych epitetów na temat mnie, mojej rodziny i mojego lenistwa – mówi były kurier.
Dodatkowo, w samochodzie dostarczonym mu przez firmę, nie działały zamki w tylnych drzwiach. Właściwie każdy mógł sobie podejść i wszystkie paczki pozabierać. Na szczęście taka historia nie przydarzyła się mu nigdy. Teraz go to śmieszy, chociaż to ciągle śmiech przez łzy.
Żeby tego było mało, to na nim spoczywała odpowiedzialność finansowa za zgubienie lub zniszczenie paczki. – Kiedyś musiałem zapłacić 200 złotych za zgubioną paczkę. Co się z nią stało? Nie mam pojęcia. Samemu ładujesz swój samochód, to nawet do 150 paczek, a aplikacja, z której korzystasz, jest mocno niedoskonała. Coś może się gdzieś zapodziać – kwituje.
Na pytanie, czy rozważa, by jeszcze kiedyś wrócić do tej branży, odpowiada: Absolutnie nie.