Aresztowany w Argentynie polski biznesmen Henryk K. przepisał swój majątek na inne osoby. Nie przeszkodziło to jednak prokuraturze zająć majątku tak czy siak – a wykorzystała do tego kontrowersyjne prawo stworzone w resorcie sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Henryk K., były właściciel zakładów mięsnych, które przez lata cieszyły się pozycją jednego z największych graczy na polskim rynku spożywczym, poszukiwany był listem gończym od marca 2020 r. Zatrzymano go w argentyńskim Buenos Aires. Obecnie przebywa w areszcie domowym, gdzie czeka na ekstradycję.
Jak się okazało, przed zatrzymaniem "król wędlin" zdołał przepisać swój majątek na inne osoby – w niczym jednak nie przeszkodziło to prokuraturze.
"W toku śledztwa prokurator wykorzystując instytucję konfiskaty rozszerzonej, zabezpieczył mienie, które będąc w faktycznej dyspozycji Henryka K. zostało formalnie przeniesione na inne podmioty" – poinformowała Prokuratura Krajowa, cytowana przez serwis money.pl.
Konfiskata rozszerzona umożliwia państwu przejęcie mienia osób, które nabyły majątki nielegalnie lub od sprawców przestępstw. Przepisy opracowane w Ministerstwie Sprawiedliwości od samego początku budzą kontrowersje.
Przeniosły one ciężar udowodnienia pochodzenia mienia na oskarżonego: ustawa wprowadza domniemanie, że majątek przestępcy jest nielegalny. To odwrócenie zasady domniemania niewinności, jednej z podstaw prawa karnego. Oznacza to, że to oskarżony musi udowodnić, że jego majątek jest legalny i nie pochodzi z przestępstwa.
Jeśli dojdzie do ekstradycji Henryka K., usłyszy on zarzuty dotyczące udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przestępstw skarbowych. Śledczy oskarżają go o popełnienie szeregu przestępstw. K. miał wymieniać się pustymi fakturami o łącznej wartości prawie 740 mln zł ze spółką zależną Rubin Energy.
Podejrzewa się go także o wyłudzenie podatku VAT i narażenie Skarbu Państwa na wielomilionowe straty. Grozi mu 15 lat więzienia.