Pamiętacie słowa posła i byłego ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego? Ponad tydzień temu stwierdził on, że “podwyżki cen prąd, nie są dokuczliwe, bo Polacy zarabiają coraz więcej". Już wtedy wydawało się to, delikatnie mówiąc, wątpliwym usprawiedliwieniem, ale teraz, kiedy wyciekły analizy dotyczące skali podwyżek, wydaje się to sto razy bardziej kuriozalne.
Według informacji “Faktu", z tajnych rządowych analiz wynika, że w ciągu najbliższych kilku lat Polacy rocznie zapłacą o kilkaset złotych więcej za energię elektryczną. Dziennik pisze, że za cztery lata rachunki za prąd podrożeją o 256 zł, a w 2030 roku nawet o 667 zł. Takie podwyżki wynikają z konieczności wykupowania praw do emisji dwutlenku węgla przez elektrownie.
– Nie można uniknąć podwyżek. [...] Szczególnie w krajach, które emitują go (dwutlenku węgla - przyp. red) dużo, a Polska emituje go bardzo dużo, bo nadal 70 proc. energii wytwarza z węgla. [...] Szansą jest jedynie transformacja energetyczna, na którą chcemy wydać miliardy złotych – powiedział dziennikowi Wojciech Jakóbik, ekspert i redaktor naczelny portalu BiznesAlert.
Po wystosowaniu odpowiedniego zapytania na ten temat Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało “Fakt”, że pracuje nad rekompensatami dla najuboższych Polaków, które mają być przedstawione w połowie tego roku.
Tchórzewski: Podwyżki cen prądu nie są dokuczliwe, bo coraz więcej zarabiamy
Słowa o rekompensatach dla najuboższych brzmią interesująco w kontekście niedawnych słów posła Tchórzewskiego. Jego zdaniem z powodu wzrostu zarobków Polaków nie będą one w ogóle koniecznie.
– Wszystko po trochu drożeje. Ale ważne, żeby wraz z tym wzrostem rosły nasze dochody. A one rosną. Rekompensaty powinny być wtedy, kiedy cena energii zaczęłaby rosnąć w koszyku dochodów. Natomiast dzisiaj mamy wyraźne podniesienie stopy życiowej nas wszystkich, obywateli w Polsce – stwierdził w rozmowie z radiem Nowy Świat
Trudno oceniać słowa Tchórzewskiego inaczej, niż jako odklejenie od rzeczywistości, biorąc pod uwagę, że pensje sporej części obywateli nie rosną na tyle szybko, żeby podwyżki te nie były odczuwalne, nie mówiąc już o emerytach, którzy przecież podwyżek nie dostaną. A już teraz wśród emerytów panuje ogromny problem zagrożenia ubóstwem.