Od jutra (20 marca) w całej Polsce będzie obowiązywał nowy lockdown. Restrykcje mają być utrzymane co najmniej do 9 kwietnia. W najgorszej sytuacji jest gastronomia - jak wynika z nieoficjalnych informacji ponowne otwarcie prawdopodobnie nie wydarzy się szybciej niż po majówce.
Na terenie całej Polski od 20 marca będą obowiązywały obostrzenia w tej samej formie, jaką znamy z dotychczasowych restrykcji wojewódzkich. W kraju zostaną więc zamknięte centra handlowe, hotele, kina, teatry, baseny czy obiekty sportowe.
– Świeże dane, które pochodzą praktycznie z wczorajszego dnia, mówią, że procentowy udział brytyjskiej mutacji osiągnął już wartość 52 proc. Ten wzrost jest szalenie dynamiczny – wskazywał minister zdrowia Adam Niedzielski.
Do kiedy nowy lockdown?
Z informacji, do których dotarli dziennikarze “Rzeczpospolitej”, w optymistycznym wariancie część restrykcji może zniknąć po Wielkanocy, jednak dla gastronomii dopiero w maju.
Jak wynika z wyliczeń dziennika, lockdown ogłoszony do 9 kwietnia może kosztować polską gospodarkę ponad 25 mld zł.
Ograniczenia uderzą m.in. w sprzedaż w stacjonarnych sklepach, zwłaszcza w centrach handlowych. Przypomnijmy - mogą w nich działać tylko sklepy spożywcze, apteki czy drogerie.
Ograniczenia odczuje boleśnie także sektor hotelarski.
– To kolejna decyzja powodująca drastyczne ograniczenia w działalności, aż do zamknięcia hoteli włącznie. Oznacza także dramat dla pracowników i ich rodzin, i to nie tylko zatrudnionych w branży hotelarskiej, ale również z nią współpracujących – mówi Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
dyrektor zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych
"Konsekwencją ostatnich regionalnych obostrzeń oraz ogłoszonego właśnie częściowego zamknięcia centrów w całej Polsce będzie luka w obrotach branży rzędu 8 mld zł, co oznacza przekroczenie poziomu 40 mld zł utraconych obrotów podczas pandemii."