Falę masowych odejść z galerii handlowych po pierwszym lockdownie zainaugurował Empik. Za jego przykładem poszły kolejne butiki. Media co rusz donoszą o dużych sieciach, które na stałe wynoszą się z polskiego rynku - w ostatnich miesiącach to m.in. Promod, Tally Weijl, Camaieu - czyli marki kojarzone przede wszystkim z centrami handlowymi. Czy to początek zmierzchu “świątyń konsumpcji”?
Według szacunków ok 1/3 najemców zrezygnowała, bądź jest na dobrej drodze do rezygnacji z wynajmowania powierzchni w galeriach handlowych
Straty właścicieli galerii, włączając ostatni lockdown, to 5 mld zł - czyli ok. 45 proc. ich rocznych przychodów
Eksperci są zgodni, że branża handlowa, usługowa i rozrywkowa potrzebuje większej pomocy od rządu, a kolejnych lockdownów z pewnością nie wytrzyma
Jakie sklepy zniknęły z galerii?
O skalę zjawiska spytaliśmy dr Jolantę Tkaczyk, ekspertkę w obszarze marketingu i zachowań konsumenckich z Akademii Leona Koźmińskiego.
– Szacuje się, że ok 1/3 najemców zrezygnowała, bądź jest na dobrej drodze do rezygnacji z wynajmowania powierzchni w galeriach. Ponad 40 sklepów zamknął Empik, niecałe 30 proc. powierzchni handlowej zwolnił LPP, właściciel takich marek jak Reserved, House, Sinsay, Cropp czy Mohito – wylicza.
Na taki stan rzeczy miały wpływ przede wszystkim ograniczenia w handlu i nieprzewidywalność kolejnych zamknięć i otwarć, które rozchwiały sytuację finansową wielu najemców powierzchni w galeriach.
– Najciężej radzą sobie najemcy z obszaru gastronomii i rozrywki, fitness czy kin – wtóruje Anna Szmeja, Prezes Retail Institute.
– To branże, w których można spodziewać się największych perturbacji w kolejnych miesiącach, zarówno w centrach jak i na ulicach handlowych. Bardzo trudno dziś przewidzieć, jak długo przedsiębiorcy z tych sektorów przetrwają bez lub z minimalnym przychodem i przede wszystkim bez adekwatnego wsparcia rządu. Galerie handlowe, ich właściciele i zarządcy, zaoferowali najemcom wsparcie m.in. w postaci zwolnień z czynszu i upustów, ale na więcej zwyczajnie nie mają środków – tłumaczy.
Czy odpływ najemców oznacza, że galerie będą stały puste? Krzysztof Poznański, Dyrektor Zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych głęboko wierzy, że tak nie będzie.
– Według analiz CBRE w 2020 r. z rynku zniknęło 5 zagranicznych marek, ale zadebiutowało w 10 nowych – podkreśla. – Widzimy jednak, że trudna sytuacja nie dotknęła w jednakowym stopniu wszystkich graczy na rynku handlu. Są tacy, którzy zapowiadają rozwój, zatrudnianie pracowników, ale są też tacy, którzy walczą o to, by przetrwać. O tym kto i jak sobie poradzi zadecydują najbliższe tygodnie i miesiące.
Jak przekonuje, branża mocno wierzy w to, że styczniowy lockdown był już ostatnim i zarządzający galeriami będą mogli wspólnie z najemcami odbudowywać obroty w obiektach.
– Zarówno najemcy, jak i wynajmujący wykonali ogromną pracę, by pozytywnie wpływać na wzrost dynamiki sprzedaży i liczby odwiedzin – dodaje Anna Szmeja. – To jednak długi proces z wieloma niewiadomymi, a nikt nie jest w stanie przewidzieć precyzyjnie skutków pandemii. Co widzimy już teraz, to że ważne wskaźniki nie tylko nie wróciły do tych z 2019 roku, ale są słabsze o 20-25 procent.
Specjalistka podkreśla, że branża potrzebuje poważnego wsparcia rządu. – Niedziele handlowe i zmiany podatkowe, ale i przewidywalność stanowiłyby istotne wsparcie dla biznesu, który dziś jedyne czego chce, to pozostać otwartym – uważa.
Wszyscy eksperci są zgodni, że branża handlowa, usługowa i rozrywkowa kolejnych lockdownów z pewnością nie wytrzyma.
Mirosław Cechowski, Asset Manager bytomskiej Agory przyznaje, że najemców w sklepach w istocie ubywa, chociaż w przypadku jego galerii nie jest to na tyle masowe zjawisko, by móc nazwać je kryzysem.
– W naszym przypadku zamknęło się 5 sklepów z około 120. Na razie nie liczymy na zapełnienie tej luki nowymi najemcami. W tym momencie niewiele firm myśli o rozwoju, każdy koncentruje się raczej na tym, żeby po prostu przetrwać. Ale jesteśmy przekonani, że docelowo, w przyszłości, te wakaty bez problemu zostaną zapełnione – zapewnia.
Docelowo, czyli kiedy? Zdaniem sytuacja Mirosława Cechowskiego, sytuacja ustabilizuje się nie wcześniej niż 2022 roku. Jak przekonuje, 2021 będzie czasem na odrabianie strat i bardzo powolny proces powrotu do normalności. Mężczyzna nie ukrywa, że 2020 mocno dał branży w kość.
– Musimy pamiętać, że centrum handlowe to nie jest tylko obiekt, który wynajmuje powierzchnie. Wielu osobom może wydawać się, że galeria po prostu stoi i najemcy prowadzą w niej lokale, a w sytuacji kryzysowej można ją po prostu zamknąć i zgasić światło – tłumaczy zarządzający bytomską Agorą.
Tymczasem galerie działają, jak każde inne przedsiębiorstwo. – Do tego generujące bardzo duży wachlarz kosztów wynikających z długoterminowych umów: od opłacania służb porządkowych tj. sprzątanie i ochrona, przez ogromne rachunki za media – dodaje przedsiębiorca.
Opłaty są problematyczne zwłaszcza teraz, w zimie, gdy nawet nie działający w pełni obiekt trzeba ogrzewać i oświetlać. – Nikt nie zwolnił nas z ponoszenia wszystkich kosztów utrzymywania – mówi Mirosław Cechowski.
– Zwróćmy też uwagę na to, że same galerie nie zostały nigdy tak naprawdę “zamknięte” – dodaje. – Nawet w czasie najostrzejszych lockdownów, cały czas byli najemcy, którzy mogli prowadzić swoją działalność. U nas było ich około 20 procent. Musieliśmy utrzymywać dla nich obiekt w normalnym standardzie, ponosić 100 procent naszych kosztów. To kompletnie zabijało rachunek ekonomiczny przedsiębiorstwa – podkreśla.
Straty galerii handlowych
Jak podaje Krzysztof Poznański z Polskiej Rady Centrów Handlowych, straty właścicieli galerii, włączając ostatni lockdown, to 5 mld zł - czyli ok. 45 proc. ich rocznych przychodów.
Dodatkowo, właściciele i zarządcy nieruchomości handlowych mieli dobrowolnie zaoferować najemcom w okresie od maja do grudnia 2020 roku czasowe rabaty o wartości około 2 mld zł, które pozwoliły jednej ze stron, w tym przypadku najemcom, znacząco zmniejszyć koszty działalności.
– Właściciele galerii handlowych pozbawieni wpływów z czynszów, które w większości przeznaczają na pokrycie kosztów obsługi kredytów, mają problemy płynnościowe wynikające z powodu konieczności spłaty rat kapitałowo-odsetkowych na rzecz instytucji finansowych. Jednocześnie zostali całkowicie wykluczeni z możliwości ubiegania się o pomoc w ramach tarcz rządowych – tłumaczy Krzysztof Poznański.
Z danych Retail Institute wynika, że do grudnia 2020 roku zagregowana wartość czynszu i kosztów wspólnych w monitorowanych przez Instytut centrach spadła o 18,3 proc. r/d/r w porównaniu do wyników za ten sam okres w 2019 roku. Odwiedzalność od stycznia 2021 roku była niższa o 39,6 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2020 roku.
– Z danych z ostatniego tygodnia wynika natomiast, że odwiedzalność w monitorowanych przez RI centrach była o 25 proc. niższa od tego samego okresu 2020 r. To jednak świadczy o tym, że Polacy podeszli do sprawy racjonalnie, nie szturmują galerii, zachowują się w nich bezpiecznie i napawa optymizmem. Nadal najmniejsze spadki odnotowują mniejsze obiekty handlowe, z największymi trudnościami borykają się centra duże i bardzo duże oraz śródmiejskie – mówi Anna Szmeja
– Największe galerie handlowe o powierzchni powyżej 60 tys. mkw., z rozbudowaną częścią gastronomiczną, rozrywkową i rekreacyjną oberwały najmocniej – przyznaje Krzysztof Poznański.
– Związana z pandemią ogólna niepewność, skłaniała klientów do odwiedzania w pierwszej kolejności małych i średnich obiektów z możliwością wejścia bezpośrednio z ulicy. Obiekty o powierzchni do 2 tys. mkw. były praktycznie stale dostępne dla klientów, nie zostały objęte tymi samymi ograniczeniami działalności, które sparaliżowały funkcjonowanie dużych galerii handlowych – tłumaczy.
Co dalej z galeriami handlowymi?
Mimo trudnej sytuacji, w jakiej znajdują się galerie, eksperci widzą światełko w tunelu.
– Pierwsze dni po pełnym uruchomieniu handlu w lutym br. napełniają nas optymizmem. Bardzo wysoka jest na przykład liczba zawieranych transakcji. W dużym stopniu jest to efekt odroczonych potrzeb zakupowych, czy zmiany warunków pogodowych. Mamy nadzieję, że klienci także w kolejnych sezonach tego roku nas nie zawiodą – mówi Krzysztof Poznański.
Ekspert Polskiej Rady Centrów Handlowych podkreśla, że widać istotną zmianę w zachowaniu konsumentów. Przychodzą na zakupy raczej w pojedynkę, wizyty w galeriach są krótsze, bardziej celowe i kończą się zakupami.
Zdaniem dr Jolanty Tkaczyk z Akademii Leona Koźmińskiego, pandemia może już na stałe zmienić nasz styl robienia zakupów. – Wiele galerii będzie musiała wymyślić się od nowa. Każdy format handlowy ma określony cykl życia – zaznacza.
Ekspertka nie chce jednak mówić o "zmierzchu" galerii handlowych, a o - nieco obecnie przyspieszonej przez pandemię - ewolucji.
Jak podkreśla, niektórzy prognozują odrodzenie ulic handlowych w dużych miastach - właśnie kosztem galerii handlowych albo powstawanie zupełnie nowych form handlu detalicznego.
– Bardziej popularne mogą stać się na przykład sklepy czasowe, które będą działać w galeriach wyłącznie sezonowo i okazyjnie. Ciekawym przykładem może kawiarnia, która powstała w październiku w Warszawie - 4Fcafe łącząca showroom z kawiarnią ze zdrowym jedzeniem – mówi doktor.
Zdaniem Krzysztofa Poznańskiego, istotną wartością dla klientów, obok zakupów, będzie zaspokajanie potrzeb społecznych, edukacyjnych, czy związanych z dostępem do kultury. Jest jednak przekonany, że galerie nadążą za zmieniającymi się potrzebami klientów.
– Przyzwyczajenia i potrzeby zakupowe Polaków, zmieniające się wraz z nową rzeczywistością, pozwalają nam patrzeć pozytywnie w przyszłość. Wierzymy, że wraz z zakończeniem pandemii Polacy wrócą do korzystania z pełnej i kompleksowej oferty centrów handlowych. Jak pokazują dane GUS udział sprzedaży przez internet w sprzedaży detalicznej natychmiast spada w okresach, gdy centra handlowe prowadzą działalność – przekonuje.
Ekspert podkreśla również, że zamówienia online wiążą się ze znacznie większym obciążeniem dla środowiska. Związanym m.in. z transportem, dodatkową ilością opakowań czy zarządzania zwrotami produktów, których klient nie mógł przed decyzją zakupową zobaczyć, czy zmierzyć.
– Można przypuszczać, że przyszłością handlu będą rozwiązania hybrydowe, łączące zalety zakupów stacjonarnych i online’u – przekonuje.
Jego zdaniem, zmiany wymuszone przez pandemię mogą przynieść długoterminowe, pozytywne skutki. Wymuszając adaptację i ewolucję, spowodują, że w nadchodzących latach centra handlowe mogą stać się silniejsze niż wcześniej.
Czytaj także:
Reklama.
Krzysztof Poznański, Dyrektor Zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych
"Należy tu zaznaczyć, że ciężar kryzysu nie był i nie jest równo rozłożony ze względu na oferowaną pomoc państwa lub jej brak. W centra handlowe uderzył i zachwiał ich stabilnością finansową art. 15 ustawy covidowej – tzw. abolicja czynszowa, która przerzuciła koszty finansowania lockdownów na wynajmujących. Łącznie abolicja czynszowa kosztowała ponad 3 mld zł."
dr Jolanta Tkaczyk, Akademia Leona Koźmińskiego
"Kiedyś popularne domy handlowe musiały dostosować się do zmieniających się warunków funkcjonowania i wiele z nich upadło, część pozostało jako swego rodzaju ekskluzywne miejsca zakupów jak np. Harrods w Londynie. Podobny los może spotkać centra handlowe – te z ciekawą ofertą dla klientów będą funkcjonować dobrze, inne prawdopodobnie, pewnie nie od razu zaczną się zamykać, a na ich miejscu pojawią się nowe formaty."
Krzysztof Poznański, Dyrektor Zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych
"Zakupy online mają swoje zalety, szczególnie w czasach obostrzeń w działalności handlu tradycyjnego. Jednak nie są w stanie zapewnić bezpośredniego kontaktu z produktem. Możliwość porównania różnych modeli, dotknięcia produktu, dopasowanie rozmiaru, czy wreszcie bezpośredni kontakt z personelem to niezaprzeczalne przewagi tradycyjnego handlu. "