To miało dać szansę ciężko dotkniętej przez lockdown gastronomii. Już od marca słychać było głosy, że restauracje będą miały prawdopodobnie możliwość otworzenia swoich ogródków. Część lokali poczyniła już w tym kierunku poważne inwestycje. Tymczasem nowe obostrzenia przyniosły jeszcze większe rozczarowanie - ogródki gastronomiczne nadal będą zamknięte.
Kawiarnie, bary i restauracje pozostają zamknięte dla klientów od października zeszłego roku. Restauratorzy mogą sprzedawać jedynie na wynos, jednak w ten sposób zarabiają jedynie ok. 10 proc. tego, co kiedyś.
Nic dziwnego, że zapowiedź otworzenia ogródków gastronomicznych została przez branżę potraktowana jak światełko w tunelu. O tym, że działalność ogródkowa może być możliwa po Wielkanocy mówiła wiceminister rozwoju Olga Semeniuk.
– Patrzymy na możliwość otwierania ogródków, funkcjonowania na otwartej przestrzeni – zapowiadała.
O otworzeniu ogródków na razie nie ma mowy, a ze słów ministra Niedzielskiego wynika, że raczej nie ma co liczyć, żeby działały w majówkę.
– Zostały nam 3 tygodnie do weekendu majowego. Będziemy obserwowali to, jaki wpływ na przyrost zakażeń ma okres świąteczny i będziemy mogli przybliżać się do tej sytuacji. Ale myślę, że jest zbyt wcześnie oczekiwać, abyśmy spędzali majówkę tak jak dwa lata temu - powiedział.
Gastronomia poniosła kolejne straty
Money.pl rozmawiało z restauratorami, którzy już zdążyli poczynić przygotowania do sezonu ogródkowego.
– Wydaliśmy 40 tys. złotych – mówi Witold Młynarczyk, właściciel dwóch restauracji w Olsztynie. W kwotę wliczone są zarówno koszty materiałów i postawienia samego ogródka, jak i dzierżawy terenu od miasta.
– Poszły na to ostatnie pieniądze – żali się mężczyzna. Przed pandemią prowadził w mieście cztery lokale, w tym jeden z największych klubów muzycznych. Z powodu kryzysu, musiał zamknąć dwa z nich. Otwarcie ogródków postrzegał jako ostatnią deskę ratunku
– To jedyna możliwość, żeby przynajmniej część pracowników wróciła do pracy - mówi Młynarczyk. – Bo ci, którzy byli z nami na umowie zlecenia, nie mają na to szans, bo po prostu nie ma pracy.