Estonia – niewielki europejski kraj znany przede wszystkim z innowacyjnych startupów – do niedawna była jednym z popularnych kierunków migracji dla polskich przedsiębiorców. Czy wciąż warto tam zakładać firmę? Zapytaliśmy o to eksperta.
Estonia to idealny kraj dla startupów, które chcą przetestować nowe rozwiązania technologiczne – przekonuje Daniel Bajer z Enterprise Estonia
Kraj, w którym rozliczenie podatków zajmuje średnio ok. 15 minut, jest jednym z popularnych kierunków biznesowej migracji
Od Estończyków możemy nauczyć się otwarcia na innowacje i gotowości do ich przyjmowania
W ciągu ostatnich lat Estonia często pojawiała się w dyskusjach w kontekście m.in. optymalizacji podatkowej. Kwestie podatkowe niedawno uregulowano. Zapytam więc przewrotnie: jest w takim razie jeszcze sens zakładać firmę w Estonii?
Daniel Bajer: Myślę, że odpowiedź zależy od tego, po co firmę zakładamy. Jeśli chcemy uciekać z podatkami, to myślę, że za bardzo nie ma to sensu, bo w Estonii również płacimy podatki, zdecydowanie nie jest ona żadnym rajem podatkowym.
Faktem jest natomiast, że prowadzenie biznesu jest tam w wielu aspektach łatwe – dzięki takiej skandynawskiej kulturze, która dąży do upraszczania jak największej liczby rzeczy, a przedsiębiorcę traktuje jako partnera.
Dzięki temu, że wykorzystanie internetu w administracji publicznej zaszło tam bardzo daleko, po zdobyciu e-rezydencji możemy załatwić w sieci 99 proc. spraw urzędowych, osobiście trzeba stawić się tylko na ślub i rozwód. Maksymalnie uproszczone są takie rzeczy jak zakładanie firmy czy rozliczanie podatków – to ostatnie aktualnie zajmuje w Estonii średnio 15 minut.
Ułatwieniem dla rozwoju firmy faktycznie jest tzw. estoński CIT, który pozwala nam nie płacić podatku dochodowego, ale jako obywatel polski prowadzący przedsiębiorstwo w Estonii będziemy musieli już płacić np. podatek od dywidendy. Na pewno warto przed podjęciem ostatecznej decyzji zasięgnąć opinii eksperta z doświadczeniem w polskim i estońskim systemie podatkowym.
A czego polski biznes może się od Estonii nauczyć?
Estonia jest niewielkim krajem, ma zaledwie 1,3 mln mieszkańców – ale równocześnie jest niezwykle chłonna jeśli chodzi o nowe, innowacyjne rozwiązania. Takie właśnie projekty możemy spokojnie testować na rynku estońskim lub sprowadzać je i wykorzystywać w Polsce.
Poza tym, Estończycy mają fenomenalnie dobre relacje handlowe z Finlandią i pozostałymi państwami skandynawskimi. Kiedyś z Tallina do Helsinek leciało się śmigłowcem przez 15 minut, teraz płynie się promem ok. 2 godzin, a w budowie jest tunel pomiędzy tymi dwoma miastami. W ogóle rynek skandynawski jest głównym odbiorcą produktów estońskich – co oznacza, że mają w tej kwestii ogromne doświadczenie.
W Polsce mamy sporo małych i średnich firm, które mają bardzo ciekawe rozwiązania, cieszące się powodzeniem – ale bardzo są skoncentrowane na rynku wewnętrznym. Z tego żyją, tak funkcjonują. Chętnie sprzedałyby coś międzynarodowo, ale trochę się tego boją, nie wiedzą czego oczekiwać.
Kontakt z Estonią w tym pomoże?
Myślę, że tak. Przez to, że kraj jest tak mały, praktycznie każdy estoński przedsiębiorca od samego początku myśli o eksporcie – ponieważ zdaje sobie sprawę, że z rynku wewnętrznego po prostu się nie utrzyma.
Jak wspomniałem – niewielki rozmiar kraju połączony z otwartością Estończyków sprawia, że państwo to może być ciekawą "bramą eksportową" na rynki skandynawskie, pozwalającą na delikatne wejście, przetestowanie modelu biznesowego, znalezienie doświadczonych partnerów oraz jednocześnie może być źródłem dla wielu innowacyjnych produktów i usług które można z sukcesem wprowadzić na Polski rynek.
Estonia jest też krainą innowacyjnych startupów – czy polskie firmy technologiczne też znajdą tam coś dla siebie?
Jak najbardziej! Łatwo można to pokazać na przykładzie technologii związanych z systemem energetycznym. Estonia jest numerem 1 jeśli chodzi o zastosowanie tzw. inteligentnych liczników energetycznych. Funkcjonują one w całym kraju, dane przesyłane są na bieżąco w czasie rzeczywistym - i tworzona jest z nich druga, wirtualna sieć energetyczna.
I właśnie ta wirtualna sieć, te wszystkie dane dostarczane przez inteligentne liczniki mogą spokojnie zostać udostępnione zainteresowanemu startupowi, który ma pomysł na rozwiązanie związane z energetyką i chciałby je przetestować na podstawie informacji pochodzącej z realnej sieci.
System administracji państwowej X-Road codziennie obsługuje dane wszystkich obywateli i został stworzony we współpracy z estońskimi przedsiębiorcami z sektora nowych technologii. Teraz ci przedsiębiorcy obecni są również w Polsce i chętnie współpracują z lokalnymi startupami.
Wszyscy znamy Bolt, ale jestem w sumie ciekawa tego, jakie inne firmy z Estonii działają w Polsce?
Istnieją oczywiście estońskie rozwiązania, które stosujemy na co dzień, np. spółkę Wise, wcześniej TransferWise, specjalizującą się w finansach – która jest zresztą tzw. jednorożcem, czyli firmą wycenianą na ponad miliard dolarów. Ostatnio rośnie popularność Inbank, innej spółki oferującej usługi finansowe, jak również wspiera handel internetowy.
Mamy spółkę Enefit Green, która zajmuje się rozwojem zielonej energii, właśnie weszła firma Cachet, która wykorzystuje sztuczną inteligencję w planowaniu ubezpieczeń dla firm takich jak Uber, Freenow czy Bolt. Pojawiło się też sporo spółek zajmujących się cyberbezpieczeństwem jak SK ID Solution, Guartime, Cybernetica czy ENKI – tych firm pochodzących z Estonii innowacyjnych i ciekawych projektów działa jest u nas naprawdę dużo.
Co te wszystkie firmy tutaj sprowadza?
Myślę, że dla Estończyków Polska jest atrakcyjna zarówno ze względu na bliskość geograficzną, jak i na to, że jesteśmy dużym, chłonnym rynkiem, który świetnie akceptuje różnego rodzaju innowacyjne rozwiązania.
W Polsce sporo w ostatnich latach dzieje się w kwestii zwiększania innowacyjności przedsiębiorstw, wprowadzania nowoczesnych metod optymalizacji produkcji – co idealnie wpisuje się w jeden z trendów w estońskim biznesie. Sporo tamtejszych firm oferuje innowacyjne rozwiązania dla tradycyjnie prowadzonych przedsiębiorstw, Polska jest więc dla nich doskonałym rynkiem.
A tak osobiście – co pan najbardziej lubi w Estonii?
Moim pierwszym wrażeniem była niesamowita przyroda tego kraju: jest tam mnóstwo wysp i lasów, najczystsze powietrze w Europie… A potem odkryłem, że jest to niesamowicie przyjazne miejsce. Estończycy są bardzo otwarci i ciekawi, ale jednocześnie bardzo bezpośredni, więc łatwo się z nimi rozmawia i negocjuje.
Od razu mówią, na czym im zależy, co jest dla nich ważne, nie tracąc specjalnie czasu – a z drugiej strony są bardzo otwarci na różnego rodzaju rozwiązania czy sugestie, co czyni z nich fajnych partnerów do rozmowy: zarówno codziennej, jak i biznesowej.
Kilka lat temu zachwycaliśmy się cyfrowym państwem estońskim, załatwianiem spraw urzędowych online, e-dowodami – teraz te wizje stają się rzeczywistością również w Polsce. Co będzie następną rzeczą, którą przejmiemy z Estonii?
Warto przede wszystkim pamiętać, że kluczem tych estońskich innowacji nie jest przywiązywanie się do danej, konkretnej technologii – bo te się zmieniają – ale zmiana sposobu myślenia, otwartość do implementowania tej technologii i tworzenie środowiska prawnego, które to umożliwia.
Jeśli zaś chodzi o to, czym będziemy się zajmować po "ucyfrowieniu" administracji – to w Estonii obecnie poświęca się wiele uwagi kwestiom związanym z zarządzaniem tym gigantycznym zasobem danych, które tutaj zbieramy. Zamiast więc szukać zupełnie nowych rozwiązań, estoński biznes koncentruje się na jak najlepszym wykorzystaniu zasobów, które posiadamy.
Przyszłością jest więc właśnie zarządzanie danymi, ich ochrona, wykorzystanie do tego sztucznej inteligencji – i myślę, że to właśnie będzie następne wyzwanie stojące przed polskim biznesem.