Hotele i pensjonaty od Bałtyku po góry pilnie szukają nowych pracowników. Sezon wakacyjny już się rozpoczął, a ciężko jest znaleźć placówkę, gdzie nie przydałoby się parę dodatkowych osób z doświadczeniem. Sprawdziliśmy, kogo potrzebują najbardziej i jak idzie im obsługa pierwszej fali letnich turystów.
W INNPoland.pl nie tak dawno pisaliśmy o znacznym zapotrzebowaniu na pracowników w branży gastronomicznej. Covid-19 mocno dał się jednak też we znaki m.in. hotelom i pensjonatom. Miejsca oferujące noclegi były w lockdownie zamknięte przez kilkanaście miesięcy i nadal nie mogą działać w normalny sposób. A tu właśnie zaczyna się oblegany okres wakacji 2021.
Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak ma się biznes bezpośrednio u źródła. Zarządcy hotelów nie kryją – często brakuje im po prostu wszystkich.
Ukraińcy rwą się do pracy w hotelach. Urzędy blokują zezwolenia
– Nad morzem sezon wakacyjny zaczyna się od początku czerwca. Jakbyśmy teraz nie mieli ludzi, zaczynali dopiero rekrutację – to byłoby bardzo źle. Na szczęście udało nam się już dobrać prawie całą kadrę – wskazuje nam Iwona Gajewska, dyrektor trzygwiazdkowego Hotelu Jastarnia.
Jak się okazuje, okolice Mierzei Helskiej podwójnie odczuły problemy z pracownikami w branży hotelarskiej.
– W regionie zawsze było ciężko o pracowników. Na Półwyspie Helskim po prostu żyje mało ludzi, nie ma dużej liczby chętnych do pracy. Dlatego chcąc pracować w Jastarni, trzeba się się tu przeprowadzić. To nie jest zawód, w którym istnieje home office i praca zdalna – zaznacza rozmówczyni INNPoland.pl.
– Jakby tego było mało, na ten naturalny niedobór nałożyła się pandemia Covid-19. W tym roku rekrutacja na sezon była więc bardzo ciężka. Na szczęście koronawirusa "przetrwał" zespół całorocznych pracowników hotelu i trzeba było zatrudnić jedynie pracowników sezonowych – zaznacza Gajewska.
Nie oznacza to jednak, że zespołu pracowników nie można by było rozbudować.
– Ludzi z doświadczeniem, wysokimi kwalifikacjami ze świecą szukać, brakuje ich praktycznie w każdym dziale – w hotelu i restauracji. Bardzo chcielibyśmy zatrudnić więcej pracowników z fachem w ręku, np. recepcjonistów, kelnerów, kucharzy. Z braku kandydatów przyjmujemy więc osoby ze skromniejszym doświadczeniem oraz obcokrajowców, które musimy długo szkolić i wdrażać – tłumaczy dyrektorka hotelu.
Ale sytuacja nadal nie jest łatwa, bo zatrudnianie pracowników z Ukrainy blokuje biurokracja, która najwyraźniej stanęła w pomorskich urzędach.
– O pozwolenie na pobyt i pracę jest łatwiej, jeśli ma to być na krótszy okres. Ale my chcemy zatrudnić kogoś na dłużej, co wymaga zgody Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Obecnie na odpowiednie zezwolenia niektórzy czekają już ponad 1,5 roku, a powinno być to max 3 miesiące. Urząd jest po prostu zatkany wnioskami na amen. I jak tu sprowadzić osoby do pracy? – wzdycha Gajewska.
Reputacja hotelu jest najważniejsza – pracownicy muszą być
– W związku z potrzebami naszej firmy i jej ciągłym rozwojem, prowadzimy rekrutacje na różne stanowiska. Obecnie bardzo ważne jest dla nas wzmocnienie zespołu szefa kuchni – informuje nas Dorota Janczukowicz dyrektorka ds. Sprzedaży, Marketingu i dochodu w pięciogwiazdkowym Hotelu Grand Lubicz – Uzdrowisko Ustka.
Menedżerka przekonuje nas jednak, że w hotelu takiego formatu nie ma miejsca na najmniejsze potknięcia.
– Nie zakładamy scenariusza braków kadrowych w naszych obiektach. Liczba gwiazdek ma za zadanie informować naszych Gości o wzorowym standardzie hotelu. Dokładamy wszelkich starań, aby świadczyć usługi na najwyższym możliwym poziomie – zapewnia.
Okazuje się też, że na wolne jeszcze stanowiska jest już sporo chętnych.
– Uzdrowisko Ustka to jedna z największych firm w naszym regionie. Jako pracodawca, szczycimy się bardzo dobrą opinią. Wiemy, że bardzo ważnym czynnikiem poza wypłacalnością i klarownymi warunkami umowy jest atmosfera w pracy oraz zadowolenie naszych pracowników. W związku z tym, otrzymujemy wiele ciekawych aplikacji – wspomina Janczukowicz.
Recepcjonistkę znajdę, gorzej ze… stajennym
A jak sytuacja ma się w górach? Tym razem postawiliśmy na mniejszy obiekt w południowej cześć Polski.
– Powiem panu tak: jeśli utrzyma się taki ruch i obłożenie, jakie były przez ostatnie 3-4 tygodnie, to na pewno będę szukał recepcjonistki. Ludzie zajmują pokoje na weekend, na wakacje. Teraz na recepcji pracuję sam, ale od zluzowania obostrzeń zainteresowanie bardzo wzrosło – mówi nam właściciel Pensjonatu Lubianka w Starachowicach.
W urokliwym miejscu położonym niedaleko Gór Świętokrzyskich można nie tylko wynająć pokój, ale też aktywnie wypocząć jeżdżąc konno. Tu jednak objawia się pewien problem kadrowy.
– Obecnie radzimy sobie w stałym składzie, są dwie pokojówki, jestem ja. Mieliśmy stajennego, ale niedawno odszedł. Więc szukamy też takiej osoby, do prac przy koniach. Ale jak pan wie, to nie jest typowo hotelarskie stanowisko. Jak na razie nikt się ofertą nie zainteresował. Sądzę, że może być ciężko kogoś znaleźć – przyznaje.
Właściciel nie odczuwa jednak niedoboru pracowników. – Jestem przekonany, że dobrą recepcjonistkę znajdę od ręki, jest dużo kandydatek. Ale to znów nasza specyficzna sytuacja. W Starachowicach mamy po prostu szkołę zawodową, która przyucza do wykonywania dokładnie tego zajęcia – tłumaczy.
Szef IGHP: Nie znam hotelu, gdzie nie szukają pracowników
Postanowiliśmy zaciągnąć też języka u reprezentanta całej polskiej branży hotelarskiej. Chwilę poświęcił nam Marcin Mączyński, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
– Nie znam hotelu w Polsce, który nie poszukiwałby obecnie nowych pracowników do różnych działów. Pandemia zmusiła nasz sektor do zwolnienia prawie 100 tys. osób. Teraz, gdy mamy już wakacje i do hoteli wracają goście, po prostu musimy zatrudniać nowych pracowników. Dotyczy to w zasadzie wszystkich stanowisk – mówi nam sekretarz generalny IGHP.
Ilu pracowników może brakować? Liczba jest trudna do ujęcia, lecz na pewno ogromna.
– Mówimy tu o tysiącach osób. Najbardziej potrzeba osób w częściach gastronomicznych, pracowników kuchni, kelnerów, barmanów. Ale brakuje też obsługi recepcji. Kolejne braki widzimy w tzw. housekeepingu, czyli służbie pięter – wylicza nasz rozmówca.
Wszyscy wiemy, że z branż narażonych przez Covid-19 nastąpił masowy odpływ doświadczonych pracowników. Co sądzi o tym sekretarz IGHP?
– Osoby z największym doświadczeniem są bardzo cenne, więc nawet w szczycie pandemii robiliśmy co w naszej mocy, by nie rozwiązywać z nimi umów. Ale nie wszędzie się to udało. Sam widziałem już byłych recepcjonistów pracujących obecnie jako kurierzy, albo wspaniałych kucharzy, którzy dziś jeżdżą na tirach – wspomina Mączyński.
Rąk do pracy ciągle brakuje, ale kalendarz jest nieustępliwy. Co więcej, oprócz zwykłego natłoku turystów o ofercie hoteli przypominają sobie też inni klienci.
– Sezon wakacyjny już się zaczął, dziś odbywa się też na przykład bardzo dużo zaległych wesel. Ten przesunięty i odroczony popyt na usługi hoteli jest bardzo odczuwalny. Wesela odbywają się już nie tylko w weekend, ale nawet we wtorki, środy czy czwartki – wymienia Mączyński.
Zaszczepieni na Covid-19 bez limitu w hotelach? To żart
Mimo wielkiego zainteresowania, hotele nadal cienko przędą. – 15 miesięcy lockdownu to nie są straty do odrobienia. Nasze wyliczenia ciągle są te same – na pierwszą złotówkę zysku możemy liczyć dopiero na przełomie 2022 i 2023 roku. Ale nie wiemy, co może się wydarzyć do tego czasu, bo obecnie dużo mówi się o jesieni i czwartej fali pandemii Covid-19 – zaznacza sekretarz generalny IGHP.
Czy nowe przepisy dają nadzieję hotelom? Przecież do limitu gości nie wliczają się osoby zaszczepione.
– Te przepisy są niestety martwe. Otrzymaliśmy komunikat Urzędu Ochrony Danych Osobowych, który wyraźnie wskazuje, że recepcja hotelowa nie może przetwarzać ani przechowywać wrażliwych danych medycznych gości. Co więcej, recepcjonista nie może nawet o to zapytać – wskazuje rozmówca INNPoland.pl.
Mamy do czynienia z kolejnym bublem prawnym, z których nasz rząd zaczyna już słynąć.
– Oznacza to, że możemy opierać się jedynie na ustnej, dobrowolnej deklaracji gościa dotyczącej zaszczepienia przeciwko Covid-19. My takiej informacji nie możemy przetwarzać, ani przedstawić jej do jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli – podsumowuje Mączyński.