Opuszczony teren w sercu miasta stał się enklawą dla dzikiej przyrody. Teren dawnego Dworca Kłodno na Starym Przedmieściu w Gdańsku to dom dla wielu ptaków, owadów oraz … żab i ropuch. O życie tych ostatnich, toczą walkę okoliczni mieszkańcy. Wyłapują płazy ze zbiorników i przenoszą w bezpieczne miejsce. Martwią się, czy zdążą przez ostatecznym zasypaniem terenu.
O sprawie donosi trojmiasto.wyborcza.pl. Na działce o powierzchni około 5,5 hektara deweloper planuje postawić osiedle mieszkaniowe. Spółka Invest Komfort kupiła parcelę za ponad 26 milionów złotych.
Wyburzono kilka budynków i przeprowadzono prace archeologiczne. Po wykopaliskach na terenie pozostało kilka dołów, które szybko wypełniły się wodą. Później prace stanęły, a dziką enklawę przejęły zwierzęta.
– Wokół nich pojawiła się roślinność, namnożyła się populacja płazów, pojawiły się rzadkie gatunki ptaków, takich jak perkozek czy bączek. Na ogrodzonej działce przez kilka lat nie prowadzono żadnych prac, zwierzęta miały więc spokój. Zrobiło się tu ptasio-płazie Eldorado – mówi Joanna Seredyńska, onkolog z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, która angażuje się w ochronę dzikich mieszkańców terenu.
Gdańszczanie boją się, że deweloper niedostatecznie troszczy się o los płazów. Podczas składania wniosku o zgodę na osuszanie zbiorników, inwestor musiał podać liczbę płazów, które mieszkają na terenie budowy i które zamierza przesiedlić.
We wniosku mowa o dwustu osobnikach żaby zielonej i maksymalnie dziesięciu ropuchach zielonych. Populację ropuch szarych żyjących oceniono na maksymalnie dwadzieścia osobników. – Dwieście żab? Tyle przeniosłyśmy jednego wieczora do Opływu Motławy – twierdzi Joanna Seredyńska.
Osuszanie stawów
Pod koniec sierpnia na działce pod inwestycję zaczęły się prace budowlane i zasypywanie zbiorników wodnych. Przerażone płazy zaczęły wylegać na osiedle przy ulicy Toruńskiej. Niektóre ginęły pod kołami samochodów, inne uciekały na klatki schodowe.
Inwestor zapewnia, że obecnie prowadzi działania, które mają na celu zabezpieczenie fauny. Złożył też nowy wniosek, o rozszerzenie decyzji derogacyjnej (na odstępstwo od zakazów w stosunku do gatunków zwierząt, roślin lub grzybów objętych ochroną gatunkową - przyp. red.) gdzie pojawiły się nowe wyliczenia związane z populacją zwierząt.
– Przy współpracy z wykwalifikowanymi ekspertami, pełniącymi nadzór przyrodniczy nad realizacją decyzji derogacyjnej, pracownicy przekierowują i przenoszą występujące tam żaby w miejsce dla nich bezpieczne oraz odpowiednie - mówi w “Gazecie Wyborczej” Marta Szymczak, rzeczniczka Invest Komfortu.
Teren inwestycji jest stale monitorowany pod kątem przemieszczania się płazów i podejmowane są na bieżąco działania adekwatne do ich wędrówek. Decyzja derogacyjna przewiduje, aby teren przez płazy już opuszczony był zabezpieczony w sposób uniemożliwiający im powrót, stąd regularne zasypywanie pustych zbiorników i osuszanie ich z wody.
Wykopy wypełnione wodą w części południowej, w których przebywają płazy, zostały oddzielone od północnej części działki szczelnym płotkiem herpetologicznym. Na tak zabezpieczonym terenie przystąpiono do wstępnych prac infrastrukturalnych związanych z mediami.
Joanna Seredyńska uważa, że nowe dane dotyczące populacji płazów też są zaniżone. I nie zamierza odpuszczać. – Żyjemy w czasach, gdy trzeba odwracać priorytety i odważniej myśleć o rekompensacie przyrodniczej. Chciałabym, żeby zanim będzie za późno, RDOŚ i inwestor wpadli na rozwiązanie, które pozwoli ocalić tę populację zwierząt – przekonuje w dzienniku.
Życie w sąsiedztwie zwierząt
W InnPoland opisywaliśmy historię Andrzeja Czecha, biznesmena z Bieszczad, który od 20 lat żyje w najbliższym sąsiedztwie ... bobrów. Oddał im we władanie sporą część swojej działki i jak mówi - są dla niego źródłem nieustannych wzruszeń i inspiracji.
Jak można było przeczytać w brytyjskich mediach, m.in. w dzienniku The Guardian, Wyspy przywracają bobra przyrodzie. W tym roku, na terenie pięciu hrabstw, ma zostać wypuszczona rekordowa liczba ssaków - głównie w miejscach, gdzie gatunek był uznawany za wymarły od setek lat. Powód? Bobrze tamy i rozlewiska tworzą unikalne ekosystemy, które umożliwiają życie setkom gatunków owadów, płazów, ptaków, ryb i roślin.
Niestety, w Polsce nie jest tak kolorowo. U nas te pożyteczne zwierze wciąż jest uważane za szkodnika. I musi bardzo ciężko walczyć o swój dobry wizerunek.