“Aktualne działania i retoryka władz monetarnych i fiskalnych nie dają podstaw do nadziei, że problem (inflacji) zostanie rozwiązany w sposób służący dalszemu zrównoważonemu rozwojowi polskiej gospodarki” - uważa Jan Czekaj, były wicemininster finansów i członek Rady Polityki Pieniężenej.
Swoimi obawami Jan Czekaj dzieli się na łamach “Rzeczpospolitej”. Jego niepokój wzbudziły m.in. słowa premiera Morawieckiego, który stwierdził, że “owszem, rośnie inflacja, ale wynagrodzenia Polaków rosną jeszcze szybciej".
– To jedna z najdziwniejszych wypowiedzi szefa rządu sformułowanych kiedykolwiek i gdziekolwiek – przekonuje ekspert.
Presja inflacyjna
Zdaniem eksperta, na wzrost inflacji wpłynęła zmiana priorytetów polityki gospodarczej wprowadzona przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Chodziło o wzrost dochodów ludności, któremu jednak nie towarzyszy odpowiedni wzrost podaży dóbr i usług konsumpcyjnych, co “w ostateczności musi doprowadzić do przyspieszenia procesów inflacyjnych”.
Jak tłumaczy członek RPP, szybszy wzrost wynagrodzeń niż wydajności pracy jest źródłem presji inflacyjnej. Rząd wywiera istotny wpływ dynamikę rynku w tym zakresie, głównie poprzez działalność regulacyjną dotyczącą wieku emerytalnego czy płacy minimalnej.
Wzrost wynagrodzeń, który w dłuższym okresie wyprzedza wzrost wydajności płacy, wpływa na inflację zarówno od strony kosztowej (wyższe płace oznaczają wyższe koszty dla przedsiębiorstw) i od strony popytowej (wyższe wynagrodzenia oznaczają wyższy popyt) - przekonuje ekspert na łamach dziennika.
“Inflacja sama nie zniknie”
Na inflację mają też wpływać programy socjalne m.in. 500+, podwyżki emerytur i rent, 13. czy 14. emerytury itp., które także przyczyniają się do wzrostu presji popytowej.
– Główna rola w ograniczaniu inflacji przypada NBP. Niestety stanowisko RPP trudno uznać za racjonalne – podkreśla Jan Czekaj.
– Niekontrolowana inflacja może powrócić do poziomów sprzed rozpoczęcia transformacji. To byłby czarny scenariusz dla polskiej gospodarki – kwituje ekspert.
Spirala płacowo inflacyjna
Spirala cen i płac to zjawisko spowodowane przez większe ceny w sklepach. Powodują one niezadowolenie konsumentów, którzy jako pracownicy zażądają wzrostu wynagrodzeń.
Jednocześnie rosnące wynagrodzenia podwyższą koszty wytworzenia i sprzedaży, a tym samym końcową cenę towaru. Dlatego klienci znowu nie będą mieli na zakupy i zwrócą się do szefów o podwyżkę... i tak w kółko.
Jeżeli w przyszłości rząd będzie walczył z inflacją poprzez podwyżki płac, emerytur, rent i innych dochodów, to jest to znakomity przepis na spiralę płacowo-inflacyjną, której zatrzymanie może nas drogo kosztować.
Jan Czekaj
Wynagrodzenia nie powinny rosnąć, przynajmniej w dłuższym okresie, szybciej niż wydajność pracy. Z kolei emerytury powinny rosnąć z uwzględnieniem wzrostu PKB. Skoro zarówno wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, jak i emerytury w latach 2016–2020 wzrosły podobnie (około 29 proc., przy wzroście PKB o 16,5 proc.), to możemy stwierdzić, że ich wpływ na inflację był podobny.
Jan Czekaj
Niestety prezes Glapiński wciąż powtarza, że obecna inflacja ma charakter przejściowy i tak jak pojawiła się niespodziewanie, tak niespodziewanie sama z siebie zniknie.