
“Aktualne działania i retoryka władz monetarnych i fiskalnych nie dają podstaw do nadziei, że problem (inflacji) zostanie rozwiązany w sposób służący dalszemu zrównoważonemu rozwojowi polskiej gospodarki” - uważa Jan Czekaj, były wicemininster finansów i członek Rady Polityki Pieniężenej.
Wzrost wynagrodzeń
Swoimi obawami Jan Czekaj dzieli się na łamach “Rzeczpospolitej”. Jego niepokój wzbudziły m.in. słowa premiera Morawieckiego, który stwierdził, że “owszem, rośnie inflacja, ale wynagrodzenia Polaków rosną jeszcze szybciej".Jeżeli w przyszłości rząd będzie walczył z inflacją poprzez podwyżki płac, emerytur, rent i innych dochodów, to jest to znakomity przepis na spiralę płacowo-inflacyjną, której zatrzymanie może nas drogo kosztować.
Presja inflacyjna
Zdaniem eksperta, na wzrost inflacji wpłynęła zmiana priorytetów polityki gospodarczej wprowadzona przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Chodziło o wzrost dochodów ludności, któremu jednak nie towarzyszy odpowiedni wzrost podaży dóbr i usług konsumpcyjnych, co “w ostateczności musi doprowadzić do przyspieszenia procesów inflacyjnych”.Wynagrodzenia nie powinny rosnąć, przynajmniej w dłuższym okresie, szybciej niż wydajność pracy. Z kolei emerytury powinny rosnąć z uwzględnieniem wzrostu PKB. Skoro zarówno wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, jak i emerytury w latach 2016–2020 wzrosły podobnie (około 29 proc., przy wzroście PKB o 16,5 proc.), to możemy stwierdzić, że ich wpływ na inflację był podobny.
“Inflacja sama nie zniknie”
Na inflację mają też wpływać programy socjalne m.in. 500+, podwyżki emerytur i rent, 13. czy 14. emerytury itp., które także przyczyniają się do wzrostu presji popytowej.Niestety prezes Glapiński wciąż powtarza, że obecna inflacja ma charakter przejściowy i tak jak pojawiła się niespodziewanie, tak niespodziewanie sama z siebie zniknie.
