"Jakby ktoś celowo chciał go zniszczyć". Tak w niecałe 3 lata wykończono polską fabrykę
Redakcja INNPoland
26 listopada 2021, 13:45·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 listopada 2021, 13:45
To miało być wielkie odrodzenie polskiego przemysłu pancernego. Niestety, wszystko wygląda na to, że go nie doczekamy. Największy zakład Bumar-Łabędy – w ciągu trzech lat – został doprowadzony na skraj kryzysu.
Reklama.
Zlecenie dla Bumar-Łabędy
Dziennikarskie śledztwo w tej sprawie przeprowadził Onet. Umowa na remont i modyfikację 318 wysłużonych, poradzieckich czołgów T-72, opiewająca na 1 mld 750 mln zł została podpisana w lipcu 2019 roku. Kontrakt – jak zapowiadali politycy PiS – miał oznaczać dla zakładów Bumar-Łabędy w Gliwicach pieniądze i uratowane miejsca pracy.
Niestety, w zakładzie Bumar nie podzielano ich optymizmu. Niewielki remont czołgów, na który podpisano umowę, zastąpił planowaną, gruntowną modernizację pojazdów. Chodziło m.in. o nowoczesny polski pancerz reaktywny, nowoczesny system kierowania ogniem czy kamery, dzięki którym kierowca mógłby prowadzić wóz jak gracz komputerowy.
– Nowe życie dostałby nie tylko czołg, ale też zakład. Zaproponowaliśmy unikatowe rozwiązania. Bumar wyszedłby w końcu z manufaktury lat 70. i stał się nowoczesnym polskim zakładem produkcyjnym. To była dla nas olbrzymia szansa – mówi w portalu anonimowy Bumaru.
Niestety, mimo nacisków ze strony wojskowych, którzy zwracali uwagę, że niewielkie zmiany nie podniosą wartości bojowej czołgów, okazało się, że na kompleksową modernizację MON pieniędzy nie ma.
– Nasze rozwiązania nie zostały uwzględnione. Na koniec okazało się, że mamy zrobić tylko zmianę układu elektrycznego i pomalować czołgi farbą. W zakładzie ludzie byli rozczarowani – mówi pracownik.
Zarządzanie i polityka
W 2020 roku na czele Bumaru stanęła Elżbieta Wawrzynkiewicz, jednocześnie będąca też prezesem konkurencyjnych zakładów WZM w Poznaniu. Jej rządy rozpoczęły się od zwolnień pracowników.
Pod topór poszedł m.in. 64-letni dyrektor marketingu i sprzedaży, który negocjował wszystkie dotychczasowe kontrakty, później szef magazynu i jego zastępcy. Bez żadnego nadzoru miał pozostać wtedy sam magazyn i przechowywany w nim, wart miliony sprzęt. Wkrótce przestał też istnieć dział logistyki, więc nie było komu realizować zamówień.
Jak donosi Onet, z czasem – m.in. za wytykanie nieprawidłowości w działaniach administracyjnych bądź próby zatrzymania decyzji mogących podziałać na niekorzyść spółki, zwalniani byli kolejni pracownicy.
Wkrótce po objęciu sterów przez Elżbietę Wawrzynkiewicz, Bumar podpisał z zarządzanym przez nią WZM kontrakt na modyfikację trzech czołgów T-72. Jak donoszą w rozmowach z Onetem pracownicy, w umowie miało znaleźć się sporo niekorzystnych dla firmy zapisów. Zakład z Poznania miał zająć się remontem.
Gdy po roku czołgi przybyły z Poznania do Gliwic, okazało się, że trzeba je naprawiać jeszcze raz. – Niewyregulowane celowniki, źle poskładane części. Kiedy otwarliśmy właz, zauważyliśmy, że przewody paliwowe, które normalnie są mocowane na śruby, tu były spięte zwykłymi plastikowymi trytytkami – mówi pracownik Bumaru.
Na próbach poligonowych miało okazać się, że niektóre czołgi nie są w stanie skręcać. – Według naszych informacji, Bumar zapłacił Poznaniowi milion złotych za każdy czołg. Skończyło się na tym, że musieliśmy sami wszystko poprawiać – dodaje.
To nie koniec dziwnych umów. W sierpniu 2020 r. Bumar, WZM i Obrum – wszystkie zarządzane w różnym czasie przez Wawrzynkiewicz – miały podpisać kontrakt na tłumaczenie dokumentacji technicznej czołgu Leopard. Cena za tłumaczenie jednej strony wyniosła w przeliczeniu 1 tys. 390 zł.
Koniec Bumaru?
Jak donosi Onet, od końca 2020 r. zakład zaczął się staczać po równi pochyłej. Rok 2019 zakończył zyskiem 14 mln zł. Rok 2020 zakończył stratą 71 mln zł.
Z końcem 2020 r. wstrzymano dla zakładu zamówienia cywilne, które reperowały budżet i utrzymywały zdolność produkcyjną niektórych wydziałów, jak na przykład odlewnie czy kuźnie, sprzedając koła do kolejnictwa, części systemów wentylacyjnych do hut czy piece. Nowa strategia firmy miała zakładać, że będzie ona produkować tylko na rynek wojskowy. – W efekcie cały Bumar wisi dziś na jednym włosku, który nazywa się Ministerstwo Obrony Narodowej – mówi pracownik.
Gwoździem do trumny miało być ogłoszenie latem 2021 roku planów zakupu bez offsetu przez polską armię amerykańskich czołgów Abrams. Jarosław Kaczyński i minister Mariusz Błaszczak tłumaczyli, że zakup amerykańskich, nowoczesnych czołgów wzmocni zdolności odstraszania na wschodniej flance.
– Zdaję sobie sprawę, że każdy zakład powinien być modernizowany i powinien nadążać za współczesnymi wyzwaniami technologicznymi. Ale takich warunków do rozwoju zakładowi z Gliwic się nie stworzyło. Natomiast deklaracja zakupu czołgów Abrams, bez udziału w tym kontrakcie polskiego przemysłu obronnego, jest tylko gwoździem do trumny dla tego zakładu – mówi w Onecie gen. Mirosław Różański, były dowódca dowództwa generalnego rodzajów sił zbrojnych.
Modernizacja armii
Jak pisaliśmy w INNPoland, rząd zapowiedział powołanie Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Pieniądze mają posłużyć modernizacji armii. Odpowiedzialny za środki będzie Bank Gospodarstwa Krajowego. "To wyprowadzanie wydatków poza budżet" - ostrzegają eksperci.
– Nie mam wątpliwości, że to jest zły pomysł i stworzenie kolejnego funduszu poza państwowym budżetem. Po to jest budżet państwa, aby politycy wybrani przez nas, czyli posłowie i senatorowie, sami decydowali, na co idą publiczne pieniądze – komentuje dla money.pl prof. Jacek Tomkiewicz, ekspert Fundacji im K. Puławskiego.
Jak przypomina, już teraz mamy ogromną ilość środków nieujętych w budżecie, a teraz pojawią się kolejne pieniądze poza kontrolą parlamentu.
Bumar to są zakłady o długoletniej historii. Produkował czołgi na licencji radzieckiej. Być może to dla obecnie rządzących stanowi jakiś kłopot, jednak jeśli tak będziemy się rozliczać z historią, to jest ogromna nieodpowiedzialność.