Rosnące ceny gazu, oczekiwania płacowe pracowników, droższe trumny. Mimo że pogrzebów jest coraz więcej, branża pogrzebowa jest w poważnym kryzysie. Którego efektem będzie spora podwyżka cen jeszcze w tym roku.
Czynnikami utrudniającymi prowadzenie biznesu mają być m.in. wyższe koszty pracy czy droższe paliwo i gaz - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Jak przekazał gazecie właściciel zakładu pogrzebowego, rok temu trumna kosztowała 1,2 tys. zł, dziś trzeba za nią zapłacić o 700 zł więcej.
To jednak nie koniec problemów branży. "Miniony rok z wyższą liczbą pochówków okazał się eldorado dla nieuczciwej konkurencji" - podaje dziennik. Polska Izba Branży Pogrzebowej szacuje, że w Polsce działa ok. 4 tys. firm pogrzebowych, z tego tylko jedna czwarta działa legalnie i zatrudnia personel.
Pozostałe to tzw. firmy garażowe. – Są oferenci, którzy nie mają chłodni, samochodu, nawet biura nie mają, o zatrudnionych na umowę pracownikach nie wspominając. Przyjeżdżają wypożyczonymi autami, zaniżają ceny usług. To psuje rynek – żalą się właściciele zakładów pogrzebowych.
Prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej Robert Czyżak zwraca uwagę, że przez garażowe zakłady tracą nie tylko uczciwe firmy. Ich działalność może kosztować budżet państwa nawet 1 mld zł rocznie. Branża mocno liczy na projektowane zmiany w prawie pogrzebowym. Ustawa przeszła konsultacje i jest w KPRM.
Ile za pogrzeb?
W całym ubiegłym roku bilans zgonów przekroczył pół miliona. Był tym samym o 42 tys. większy niż w 2020 r. Czas pochówku wydłużył się przez to dwukrotnie.
– W wielu regionach kraju przekracza dwa tygodnie – mówi Robert Czyżak. Mimo wzmożonego popytu, przez problemy z jakimi boryka się branża, całkowity koszt za tradycyjny pogrzeb z trumną w niektórych miejscach w kraju może wzrosnąć o ok. 20 proc.
Śmiertelność w Polsce
Tymczasem Polska znalazła się na 2 miejscu najszybciej wyludniających się państw w Unii Europejskiej. Jak wynika z danych Eurostatu, średnia nadwyżka śmiertelności w Polsce podczas pandemii przekroczyła 20 proc. Liczba śmiertelnych ofiar COVID-19 w Polsce osiągnęła we wtorek 100 000. Jest to jeden z najgorszych wyników w Unii Europejskiej. Gorzej jest tylko w Bułgarii.
Wysoki wskaźnik zgonów jest najprawdopodobniej wynikiem luk w systemie opieki zdrowotnej, luźniejszych restrykcji utrzymywanych przez większą część zeszłego roku i niskiego wskaźnika szczepień, wynoszącego zaledwie 55 proc. To poniżej średniej UE, ale i tak więcej niż w innych wschodnich państwach UE, takich jak Słowacja czy Bułgaria, która ma najniższy wskaźnik w bloku 27 państw - podaje portal.
W opinii agencji Bloomberg, polski rząd niechętnie wprowadzał nowe ograniczenia pandemiczne, obawiając się reakcji opinii publicznej.