Pan Tomasz Biskupski zapłacił deweloperowi 460 tys. zł, za co miał otrzymać mieszkanie w Legnicy. Niestety, po wykryciu wad lokalu strony pokłóciły się przy umowie przeniesienia własności. Mieszkanie na które liczyła rodzina deweloper… sprzedał samemu sobie. – Teraz nie mam ani mieszkania, ani pieniędzy – rozkłada ręce mężczyzna.
– Na prawników wydałem już 35 tys. zł – opowiada Business Insiderowi pan Tomasz Biskupski.
Mężczyzna dwa lata temu podpisał wstępną umowę z deweloperem i wpłacił na jego rachunek 460 tys. zł. Miał za to otrzymać mieszkanie w Legnicy. Obecnie rodzina Biskupskich nie ma jednak ani pieniędzy, ani lokalu.
Po wstępnej umowie w 2020 r. nowi właściciele i firma deweloperska mieli w 2021 r. podpisać tę właściwą, faktycznie przenoszącą prawa do mieszkania. Tu jednak zaczęły się schody.
Biskupski, z zawodu rzeczoznawca budowlany, szybko zauważył liczne problemy z przedstawionym mu lokalem. – Krzywe, popękane i przemoknięte ściany, hałas od wentylatorów przekraczający o 80 proc. dopuszczalne normy, brak kątów – wylicza dziennikarzom.
Potem jego rację potwierdził też biegły sądowy. – Umowa sprzedaży lokalu, którą mi przedstawiono, zawierała nieprawdziwą treść. A mianowicie taką, że nie mam żadnych uwag co do stanu technicznego mieszkania – zaznacza Biskupski.
Mężczyzna wycenił wady na 8 tys. złotych, firma zaproponowała mu symboliczne 600 zł. Ten się nie zgodził. Deweloper zapytał więc jaka kwota wystarczyłaby do "odstąpienia od wszystkich roszczeń". Biskupski oszacował to na 50 tys. zł. Drugiej umowy nigdy nie podpisano.
Niedoszły właściciel skierował sprawę do sądu. Co ciekawe, sporne mieszkanie znalazł potem... na sprzedaż w jednym z serwisów z ogłoszeniami. Oczywiście w wyższej, rynkowej cenie – nie za 390, a za 530 tys. zł.
Co na to deweloper?
– Państwo Biskupscy nie nabyli mieszkania. Podpisali natomiast umowę deweloperską. Umowa przenosząca własność mieszkania nie została podpisana przez strony z przyczyn, za które odpowiadają wyłącznie państwo Biskupscy – wskazuje dziennikarzom Patryk Kaczkowski, prezes grupy firm deweloperskich Soltra.
Szef spółki wskazuje też, że sprawa rodziny Biskupskich jest "jedynym przypadkiem niepodpisania umowy przenoszącej własność nieruchomości w historii całej grupy".
– Deweloper proponował państwu Biskupskim także zapłatę odpowiedniej kwoty tytułem rekompensaty za zgłoszone usterki (dodajmy, nieistotne). Do zawarcia ugody jednak nie doszło, gdyż pan Tomasz Biskupski zażądał niebagatelnej kwoty od dewelopera – kontynuuje Kaczkowski.
Szef Soltry dodaje, że pieniądze czekają na Biskupskiego u notariusza "z uwagi na brak wskazania przez państwa Biskupskich właściwego konta na dokonanie zwrotu". Na pytanie o to, czy spółka ponownie sprzedała to samo mieszkanie nie odpowiada wprost.
Biskupski jest zaś przekonany, że deweloper chce po prostu więcej zarobić. – Deweloper Soltra 1 sprzedał (nieruchomość – przyp. red.) samemu sobie, czyli do spółki zależnej pod nazwą Soltra 5. Prezesem zarządu, w obu spółkach, jest Patryk Kaczkowski – zaznacza mężczyzna.
– Mieszkanie razem z miejscem parkingowym jest w tym momencie warte dwa razy tyle, co w momencie przelania pieniędzy – wyjaśnia.
Zapłata za lokal przed przeniesieniem prawa własności
W INNPoland.pl wielokrotnie pisaliśmy już o ryzyku związanym z kupowaniem mieszkania "na dwie umowy". Umowa wstępna, a dopiero potem podpisanie dokumentu przenoszącego prawa na kupującego daje deweloperom szerokie pole do cwaniactwa.
UOKiK zwrócił uwagę na to, że część deweloperów z ochotą sprzedaje nieruchomości za pomocą dwóch umów.
Jak tłumaczy Andrzej Prajsnar z portalu RynekPierwotny.pl, pierwsza z tych umów nie jest umową sprzedaży nieruchomości w rozumieniu prawa – jednak zobowiązuje nabywcę do wpłaty pełnej ceny mieszkania. Po tej wpłacie podpisywana jest – w formie notarialnej – druga umowa, przenosząca własność lokalu.
Taki mechanizm jest ryzykowny dla klienta, który na przeniesienie prawa własności do lokalu musi czekać nawet kilka miesięcy – a w tym czasie sytuacja finansowa dewelopera może się znacznie pogorszyć.
Nowa ustawa deweloperska, która wejdzie w życie 1 lipca 2022 r., ma zniechęcić deweloperów do takich praktyk. Umowy, które zobowiązują do wpłaty 100 proc. ceny lokalu bez przeniesienia prawa własności będą objęte tzw. pełnym reżimem.
Oznacza to, że koniecznie będzie zaangażowanie do nich notariusza, wpisanie roszczenia do księgi wieczystej nieruchomości, jak również przekazanie wpłaconych pieniędzy na rachunek powierniczy i odprowadzenie składki na Deweloperski Fundusz Gwarancyjny.