Były już czytelnie, dworce autobusowe, wypożyczalnie nart... To wszystko to jednak nic ,w porównaniu z kreatywnością, jaką wykazał się właściciel jednej ze śląskich sieci sklepów, w obchodzeniu niedzielnego zakazu handlu. Poszerzył działalność o usługi, które siłą rzeczy muszą być prowadzone bez względu na dzień czy porę. Bo nie znasz dnia, ani godziny...
Decyzję o poszerzeniu działalności o usługi pogrzebowe podjęła sieć sklepów ze Śląska, działających pod szyldem "Delikatesy".
Do tej pory w ich CEIDG widniały wpisy dość standardowe w przypadkach tego rodzaju działalności: sprzedaż detaliczna mięsa, ryb, owoców, warzyw, kosmetyków, działalność związana z grami losowymi etc. Na początku lutego pojawił się jednak nowy zakres obejmujący m.in. wypożyczanie i dzierżawa sprzętu rekreacyjnego i sportowego, działalność agentów i pośredników turystycznych i prawdziwy hit delikatesów: "pogrzeby i działalność pokrewna" – donosi Interia.
Portal skontaktował się Sławomirem Kubikiem, szefem sieci delikatesów i – od kilku dni – zakładów pogrzebowych. Zapytany o niedzielny handel odpowiedział, że sklepy są częściowo otwarte, zgodnie z ustawą. – Na jakiej zasadzie działamy? Normalnie, na pewno nie żadne czytelnie, zakłady pogrzebowe, ani jakieś inne tego typu wynalazki – zapewniał.
To skąd ta działalność funeralna? – To jest działalność dodatkowa, niezwiązana z handlem, nie muszę się pani tłumaczyć, że mogę prowadzić jakieś inne działalności oprócz delikatesów. Nie jest pani żadną inspekcją, której musiałbym takich informacji udzielać. Są od tego odpowiednie służby, jak przyjdą, będę informacji udzielał. Obawy pracowników? To jest moje zmartwienie – przekazał dziennikarce.
Mężczyzna kilkakrotnie zapewnił portal, że w sklepach nie planuje sprzedaży zniczy, kwiatów czy trumien. Powoływał też na wolność gospodarczą. W te deklaracje nie wierzy jednak Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Krajowego Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność".
– To jest po to, żeby otworzyć sklep w niedzielę. I teraz jest tylko pytanie, czy na tyle będą odważni, że oprócz szyldu sklep spożywczy będzie wywieszka zakład pogrzebowy, no i jakie usługi będą świadczyli w tym zakładzie - zastanawia się.
Obchodzenie zakazu handlu
Przypomnijmy, 1 lutego wszedł w życie nowy, zaostrzony zakaz handlu. Był on wymierzony w sklepy, które otwierały się w niedziele jako placówki pocztowe. Ale eksperci już znaleźli w nim lukę, która pozwala legalnie zatrudniać pracowników w niedziele. A sklepy dołożyły jeszcze jedną rzecz - kasy samoobsługowe.
Czytaj także:
Portal wiadomoscihandlowe.pl odkrył w przepisach lukę. Okazuje się, że rządzący, uszczelniając zakaz handlu, zapomnieli o furtce, którą otworzyli wiosną 2020 r. w specustawie covidowej. Są tam bowiem zapisy pozwalające na legalne delegowanie do pracy w niedzielę także szeregowego pracownika.
Pracownik będzie mógł w każdą niedzielę za wyjątkiem tych, które przypadają w święta, wykonywać tzw. czynności związane z handlem polegające na "rozładowywaniu, przyjmowaniu i ekspozycji towarów pierwszej potrzeby". Nie może zająć się handlem w ścisłym rozumieniu tego słowa, a zatem nie stanie przy kasie i nie obsłuży klientów, ale i tak będzie przydatny w sklepie jako pomoc dla franczyzobiorcy/właściciela - podaje serwis.
W przypadku gdy sklep jest wyposażony w kasę samoobsługową, pracownik nie musi w ogóle zajmować się handlem. Wystarczy, że otworzy sklep i będzie uzupełniał towar na półkach.
Kiedyś żartowaliśmy, że sklepom, które chcą obchodzić prawo, zostało chyba jeszcze tylko funkcjonowanie jako zakłady pogrzebowe, ale nie sądziliśmy, że ktoś może się na taki krok odważyć i wpisze sobie w działalność usługi pogrzebowe. Tutaj rzeczywistość wyprzedziła nasze wyobrażenia. Dla nas to brak szacunku dla zmarłych, ale i klientów tego sklepu. Dehumanizacja relacji międzyludzkich, odczłowieczenie tych relacji w kontekście godnego pochówku. Zwłaszcza w dobie pandemii COVID-19 i wzrostu umieralności na jej skutek.