Bliskie jest bankructwo Rosji. To nie przepowiednia wróża, ale przewidywania poważnych analityków. Ale co dokładnie oznacza bankructwo Rosji i w jaki sposób odbije się to na świecie i na nas samych?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Co to znaczy, że Rosja zbankrutuje i kto na tym straci? Takie pytanie zadałem Andrzejowi Kubisiakowi z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
- Rosja nie zapłaci odsetek od swoich obligacji a to odbije się na międzynarodowych inwestorach. Tak to najprościej można streścić – mówi Kubisiak w rozmowie z INNPoland. Tłumaczy, że de facto nie ma czegoś takiego, jak bankructwo państwa. W obecnej sytuacji mówimy o technicznym bankructwie.
- Jeśli kraj przestaje spłacać odsetki od swoich wypuszczonych wcześniej obligacji, uznaje się to za bankructwo – ale to jest termin techniczny. Kraj nie bankrutuje de facto nigdy. To nie jest bankructwo w takim powszechnym rozumieniu, porównywalnym na przykład do gospodarstwa domowego, gdy zaczyna brakować pieniędzy i jesteśmy windykowani. Kiedy kraj przestaje regulować swoje zobowiązania dłużne - w tym wypadku chodzi głównie obligacje - jeśli nie są one wykupywane, uznaje się, że państwo jest technicznym bankrutem – nie jest w stanie regulować własnych zobowiązań – mówi Andrzej Kubisiak.
Kiedy Rosja może "zbankrutować"?
Analitycy przewidują, że może to nastąpić w ciągu miesiąca albo... kilku dni. Papierkiem lakmusowym dla tego procesu będzie to, czy Rosja zapłaci za serię obligacji, których termin kończy się w przyszłą środę.
Czytaj także:
- Rosyjskie ministerstwo finansów powinno za kilka dni spłacić obligacje, ale już wiadomo, że z uregulowaniem tych należności będzie problem. Obligacje te były denominowane w euro a Rosjanie chcą je opłacać rublami. Nie jest to zgodne z zasadami wykupu tej partii obligacji. I tu się pojawia duże napięcie – Rosjanie twierdzą, że mają zablokowane możliwości transakcji na dolarze i euro. I że przecież niemożliwe jest, by spłacili to w walucie obcej. Rosjanie próbują przekonać świat, że spłacą te obligacje, ale w rublach. Jeśli jednak nie zrobią tego zgodnie z zapowiedziami, będzie to asumpt do tego, by uznać Rosję za technicznego bankruta – tłumaczy Andrzej Kubisiak.
Pytam też Andrzeja Kubisiaka o konsekwencje takiej ewentualności – czy na przykład chiński rząd mógłby zająć za długi Kamczatkę.
- To tak nie działa, nie można tego przełożyć na sytuację gospodarstwa domowego. Faktycznie, kiedy przestaniemy spłacać kredyty, może się pojawić komornik, który zajmie nam mienie. W przypadku państw jest inaczej. Temu krajowi nikt więcej nie będzie chciał pożyczyć pieniędzy – mówi nam Kubisiak.
Tłumaczy, że jeśli Rosja chciałaby wypuścić jakiekolwiek obligacje, na przykład na sfinansowanie działań wojennych albo jakichkolwiek celów krajowych, to nikt ich nie kupi.
- Wiarygodność takiego kraju jest bliska zeru i nikt nie będzie chciał pożyczać mu pieniędzy. W przypadku Rosji zaczynają to już sygnalizować agencje ratingowe, które obniżają temu państwu ratingi. One są już na poziomie CC albo CCC – zbliżonym do bankructwa. Poziom D to niewypłacalność – mówi ekspert.
Kto na tym straci?
- Świat nie będzie chciał finansować rosyjskiego długu. To problem przede wszystkim dla Rosji. Gospodarka odcięta od świata zewnętrznego i ponoszącą olbrzymie koszty wojny ma problem żeby się samofinansować. Dług jest często mechanizmem do tego, by pompować pieniądze w gospodarkę, stymulować produkcję, ale w momencie gdy kraj nie jest w stanie regulować długów, to nie dostanie nowych pieniędzy. I robi się problem – mówi Andrzej Kubisiak.
Czytaj także:
Z drugiej strony są inwestorzy, którzy nie dostaną swoich pieniędzy. Albo dostaną je w rublach, dziś praktycznie bezwartościowych, bo niewymienialnych. Rosyjskie ministerstwo finansów poinformowało w poniedziałek, że zatwierdziło tymczasową procedurę spłaty zadłużenia w walutach obcych, ale ostrzegło, że płatności będą dokonywane w rublach, ponieważ sankcje uniemożliwią bankom honorowanie długów w walucie emisyjnej.
- Twierdzenia, że Rosja nie może wypełnić swoich zobowiązań z tytułu długu suwerennego, są nieprawdziwe. Mamy niezbędne środki do obsługi naszych zobowiązań – oświadczył minister finansów Anton Siluanov. Ale dodał, że "zamrożenie rachunków w walutach obcych banku centralnego i rządu może być postrzegane jako chęć zorganizowania przez kilka krajów zachodnich sztucznej niewypłacalności".
Moskwa ma w środę zapłacić łącznie 117 mln dolarów odsetek od dwóch pul obligacji denominowanych w dolarach, chociaż ma jeszcze 30-dniowy okres karencji na dokonanie płatności.
Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego bankructwo Rosji nie byłoby zaskoczeniem. Szefowa MFW Kristalina Georgiewa ostrzegła, że rosyjska niewypłacalność nie jest już "nieprawdopodobna". Jej przyczyną mogą być zachodnie sankcje, które oznaczają, że Moskwa nie ma dostępu do dużej części swoich rezerw walutowych.
Georgieva dodała, że Rosja ma pieniądze na obsługę swojego długu, ale nie ma do nich dostępu. Rosji zamrożono około 300 miliardów dolarów z 640 miliardów dolarów, które ten kraj miał w swoich rezerwach w złocie i walutach.
Komu Rosja nie odda pieniędzy?
Jak pisze "Rzeczpospolita", rosyjski dług denominowany w innych walutach jest wart 39,7 mld dol., z czego około połowa jest w rękach cudzoziemców.
Dane Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) wskazują, że najwięcej rosyjskich obligacji w swoich portfelach posiadały w zeszłym roku banki francuskie. Miały papiery warte 4,5 mld dol. Za nimi uplasowali się pożyczkodawcy amerykańscy (3,8 mld dol.), austriaccy (3,2 mld dol.) i włoscy (2,6 mld dol.). Ponadto w rękach inwestorów zagranicznych znajduje się rosyjski dług denominowany w rublach wart 28 mld dol. - czytamy w "Rz".
Agencja Moody's ocenia, iż inwestorzy będą mogli odzyskać co najwyżej do dwóch trzecich swoich środków ulokowanych w obligacjach Banku Rosji, ale dopiero po długiej i kosztownej batalii sądowej.
"Rzeczpospolita" przypomina, że Rosja bankrutowała już dwukrotnie. Pierwszy raz spłaty długów odmówili bolszewicy w roku 1917. Drugie techniczne bankructwo nastąpiło w 1998 roku, ale dotyczyło to rynku wewnętrznego – kraj nie zapłacił swoim obywatelom, a nie zachodnim inwestorom.