Huta Szkła Gloss w Poniecu w woj. wielkopolskim to jedna z ostatnich rodzinnych hut działających w Polsce. Tegoroczne podwyżki cen gazu doprowadziły hutników z Wielkopolski do ruiny. Zmuszeni byli ogłosić bankructwo.
Z powodu tegorocznych podwyżek, które zostały narzucone przez PGNiG, rodzinne przedsiębiorstwo z ponad 50-letnią tradycją musi ogłosić upadłość.
O problemach zakładu czytamy w money.pl. Huta próbowała ratować się przed upadkiem, wstrzymując produkcję, ale to nie pomogło. Dla pracowników huty oznacza to bezrobocie. "Przedsiębiorstwo działa w małej gminie, gdzie jest dominującym pracodawcą. W efekcie tej sytuacji, pracę straci około 80 osób, co dotknie także ich rodziny, czyli w sumie kilkaset osób" – czytamy.
– To dramat nie tylko dla nas, ale także dla wszystkich pracowników. Niektórzy pracują w zakładzie od kilkudziesięciu lat – mówił Łukasz Busz, prezes huty w rozmowie z money.pl.
Drogi gaz dobija rodzinne przedsiębiorstwo
W styczniu tego roku przedsiębiorstwo dostało od PGNiG nowe cenniki. Jak podaje portal money.pl wynikało z nich, że miała płacić 790 zł za MWh. W porównaniu do poprzedniej ceny była to podwyżka o 790 proc. Następnie kwota została obniżona, ale to i tak niewiele pomogło.
– Przed podwyżkami udział cen gazu w koszcie produkcji huty wynosił 40 proc., a teraz jest to 60 proc. Dla nas oznacza to brak rentowności i upadłość, która będziemy musieli złożyć jeszcze w tym miesiącu, jeżeli nic się nie zmieni. Tylko w styczniu zapłaciliśmy blisko 2 mln więcej, niż płaciliśmy wcześniej – podkreślał prezes.
Prezes huty dodaje dodał również, że nadal nie wie, dlaczego PGNiG daje jego spółce giełdowe ceny, skoro krajowy gaz nie znajduje się w obrocie giełdowym. Nie rezygnuje jednak z prób ratowania przedsiębiorstwa. Jeżeli nic się nie zmieni, będzie musiał ogłosić upadłość.
Ceny gazu stawiają firmy pod ścianą
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Ogromnie podwyżki cen gazu to znaczy problem dla przedsiębiorców, których nie dotyczy przecież tarcza antyinflacyjna. Coraz częściej słyszy się więc o dramatach mniejszych biznesów.
Pani Justyna Zarzecka-Siwy, prowadzi gabinet trychologiczny w Siedlcach. Na co dzień zajmuje się diagnozą oraz leczeniem przypadłości włosów i skóry głowy.Powierzchnię 110 m kw. gabinetu ogrzewa gazem. Dotychczas płaciła za to 3 tys. zł, ale za ostatnie półtora miesiąca ogrzewania musiała zapłacić ponad 10 tys. zł. To efekt ostatnich podwyżek.
– To był szok. Nagle moje koszty wzrosły ponad trzykrotnie. Czy powinnam również podnieść ceny usług o 300 proc., czy może zamknąć na okres zimy? – pyta dziennikarza Money.pl pani Justyna.
Nawet okresowe zamknięcie to ogromny problem dla właścicielki. Gabinet polega bowiem na stałych klientach, którzy potrzebują kolejnych zabiegów co ok. 3 tygodnie.
– Najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na takie opłaty. Zastanawiam się, czy nie będę musiała zamknąć działalności lub wyjechać do pracy w Niemczech – martwi się Zarzecka-Siwy.
Innych przykładów jest na pęczki. Serwis wskazuje też na sytuację Kamila Paska, który prowadzi hotel Solny w Wieliczce. W jego przypadku rachunek za gaz wzrósł z 2,5 do prawie 8 tys. złotych – znów o ok. 300 procent.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jestem redaktorem prowadzącym INNPoland.pl. Pracowałem m.in. dla Vice, newonce, naTemat i Next.gazeta.pl. W INN piszę swoje "rakoszyzmy". Prywatnie tworzę własne "Walden" w nadwarciańskim zaciszu. Poza tym co jakiś czas studiuję coś nowego.