Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Sektor ciepłownictwa w Polsce zużywa średnio 26 mln ton węgla, przy czym połowa z tego przypada na gospodarstwa domowe. Sprzedawcy węgla ostrzegają, że ze względu na wojnę w Ukrainie i związane z tym sankcje nałożone na surowce pochodzące z Rosji, w Polsce może już brakować nawet 11 mln ton węgla.
- Te 11 mln ton węgla jest górną wielkością deficytu, którą nie da się pokryć krajową produkcją - tłumaczy w rozmowie z INNPoland Jerzy Markowski, wiceprezes Naczelnej Organizacji Technicznej, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa.
Większość ze wspomnianych 11 mln ton węgla wynika właśnie z tytułu embarga na rosyjski węgiel - Polska traci na tym 8 mln ton węgla. Już w kwietniu Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych, zapowiadał, że rozwiązaniem tej sytuacji będzie sukcesywnie zwiększanie wydobycia węgla w polskich kopalniach oraz import z innych kierunków niż Rosja. Docelowo braki te mają więc być uzupełnione.
- Węgiel do Polski trafi, bo ma skąd trafić, tylko po niezwykle wysokiej cenie - komentuje Markowski. Czy zatem Polacy słusznie robią kupując węgiel już teraz, zamiast poczekać do sierpnia, kiedy zwyczajowo robi się zapasy opału na zimę? - Oczywiście, że tak. Pół roku temu tona węgla kosztowała nawet 500 zł, a dzisiaj ponad 3,5 tys. zł - odpowiada ekspert, podkreślając, że prognozy nie są pocieszające, gdyż ceny węgla dalej będą rosły. I to mogą wzrosnąć mocno. - Produkcja węgla będzie bieżąca, podaż będzie taka sama jak w roku ubiegłym, tylko zainteresowanie nabywców będzie większe ze względu na rosnące ceny węgla. Ludzie boją się nie tyle deficytu węgla, tylko jego ceny - dodaje Jerzy Markowski.
Możemy przekroczyć 5 tys. zł za tonę węgla? - Zdecydowanie tak. Nie potrafię powiedzieć do jakiej granicy dojdziemy, ponieważ staniemy przed barierą zbywalności - nikt przecież nie zapłaci tyle za tonę węgla. Zakładając, że indywidualny odbiorca potrzebuje rocznie około 5 ton węgla, kosztowałoby go to 25 tys. zł. Nie widzę więc tego, aby pojedynczą rodzinę było stać wydać 25 tys. zł na opał - mówi prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa. I dodaje: - Moim zdaniem połowa gospodarstw domowych będzie miała problem z zakupem węgla po aktualnych cenach. Nie kupią tego węgla za takie pieniądze, nawet jeśli ten węgiel będzie fizycznie na polskich składach opałowych - mówi Markowski.
Do niedawna odpowiedzią na wysokie ceny węgla w skupie, które tylko w tym roku przekroczyły 3 tys. zł za tonę, było kupowanie węgla bezpośrednio w Polskiej Grupie Górniczej. Za pośrednictwem ich sklepu internetowego można było kupić tonę węgla typu ekogroszek za około tysiąc zł, a kostkę, groszek i orzech za jeszcze mniej (ceny zaczynały się już od 710 zł za tonę). Teraz opcja ta jest niedostępna. Przy wszystkich prezentowanych na stronie ofertach widnieje na czerwono napis "Brak towaru".
Na stronie Polskiej Grupie Górniczej znajduje się natomiast informacja o tym, że od początku sprzedaży węgla luzem dostępnego w kopalniach PGG obsłużono już 54 987 klientów, do których trafiło 274 935 ton węgla "w atrakcyjnej cenie". Wskazano też, że sprzedaż w sklepie internetowym od dnia 31 maja 2022 roku odbywa się wyłącznie we wtorki i czwartki. "Towar na półkę wystawiany jest od 16.00 i dostępny do wyczerpania zapasu" - podano.
W ocenie Markowskiego węgiel w trakcyjnej cenie nie pojawi się ponownie na stronie Polskiej Grupy Górniczej. - On się więcej nie pojawi, nie ma co liczyć na to, ponieważ sprzedają całą swoją produkcję. Aby to się zmienił trzeba byłoby wydobywać więcej, a dzisiaj jest to niemożliwe w polskim górnictwie. Nie wierzę, że będą coś mieć, bo znam zdolności wydobywcze polskich kopalń. Oni nie mają już skąd wydobywać - twierdzi nasz rozmówca.
Na początku czerwca prezes Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział pomoc w zakupie węgla dla osób, które nie zarabiają. - Ale z całą pewnością to zrobimy; to jest na pewno dla tych, którzy mają trudno, i których byśmy skazywali na to, że nie będą mogli mieć w zimie ogrzanych mieszkań - mówił Jarosław Kaczyński.
- Trudno mi to komentować, ponieważ będą to pieniądze z budżetu państwa. I to z tego samego budżetu państwa, z którego finansowana jest likwidacja kopalń, a więc jest to zupełnie kuriozalna sytuacja. Budżet państwa likwiduje kopalnie i jednocześnie dopłaca do deficytu węgla - wskazuje Jerzy Markowski.