Nie wszystkie rosyjskie firmy i marki objęte są u nas sankcjami. Powstała nowa "lista wstydu", zestawiająca produkty dostępne na polskim rynku, których nie przystoi kupować. Co znalazło się w zestawieniu?
Jak pisze Business Insider, przed wybuchem wojny w Ukrainie na polskim rynku działało nawet tysiąc firm z rosyjskim kapitałem. Spora ich część został objęta sankcjami, elcz niektóe przemykają się między zakazami.
Dziennikarze stowarzyszyli więc nową listę wstydu – produktów rosyjskich wciąż dostępnych w Polsce.
Popularnym produktem jest wino musujące "Sowietskoje Igristoje", kolokwialnie nazywane "ruskim szampanem". Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, bo marka pochodiz z czasów ZSRR, a po jego rozpadzie trunek produkuje wiele krajów.
"Sowietskoje Igristoje" może więc pochodzić z Rosji, ale pod tą samą marką produkują je też m.in. Litwini. Pozostaje więc dokładnie czytać etykiety.
Kolejne na liście są dyskonty Mere. To rosyjska marka, której właścicielem jest X5 Retail Group. W polsce biznesem zarządza zaś Torgservis PL Sp. z o.o. Obie firmy nie trafiły na listę sankcyjną MSWiA.
Inne marki spożywcze na liście to herbata Greenfield i kawa Jardin, obie produkowane przez Orimi – konsorcjum z Petersburga. Producent i dystrybutor produktów nie figuruje na liście firm z sankcjami.
W branży oprogramowania działa zaś Doctor Web, odpowiedzialny za oprogramowanie antywirusowe o tej samej nazwie. Sławniejszy Kaspersky został objęty sankcjami, ale konkurent nadal dobrze poczyna sobie w Polsce.
Ostatni na liście jest serwis VK (dawniejVKontakte). To jeden z najpopularniejszych serwisów społecznościowych w Rosji. W Polsce nie jest może zbyt popularny, ale aplikację można bez problemu pobrać, nawet w polskiej wersji językowej. W Ukrainie serwis blokowany jest już od paru lat, a nad Wisłą działa bez przeszkód.
Mere wstrzymuje rozwj w Europie
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, rosyjska sieć Mere to duży rosyjski gracz na arenie tanich dyskontów. Sukcesy na lokalnym rynku narobiły mu apetytu również na europejski, w tym polski. Sieć od samego początku nie miała jednak w tym szczęścia.
Pierwsze osiem sklepów pod szyldem Mere miało pojawić się w Polsce w 2018 roku. Zaledwie dwa miesiące przed jego końcem firma przyznała, że jednak wycofuje się z planów handlowej ekspansji naszego kraju. Chwilę później znów nastąpił zwrot akcji – firma ogłosiła, że w lipcu br. otworzy pierwszy dyskont w Częstochowie przy ul. 1 Maja. Ta zapowiedź również okazała się falstartem.
Ostatecznie sieć zadomowiła się w Polsce w lecie 2020 r. Ma w naszym kraju kilka sklepów, m.in. w Częstochowie, Radomiu i Ostrowcu Świętokrzyskim. To dyskonty typu hard - przypominające Biedronki sprzed wielu lat – z ograniczonym towarem wystawianym na paletach i bardzo niskimi cenami. To właśnie konkurencyjne ceny miały utorować Mere drogę do sukcesu nad Wisłą, jednak wiadomo już, że z planów nic nie będzie.
Jak podaje Wprost.pl, sieć zamierzała otworzyć łącznie 105 placówek w naszym kraju. Ostatecznie jednak zrezygnowała z tego zamiaru. To głównie przez inwazję Rosji na Ukrainę i problemy ze znalezieniem dostawców. Takie same kłopoty sieć ma z resztą w innych europejskich krajach.
W next.gazeta.pl czytamy, że sieć zamknie swój jedyny sklep w Preston w Wielkiej Brytanii i zawiesiła plany otwarcia kolejnych placówek. Zapowiedziała również odwrót z Hiszpanii, gdzie zamknie wszystkie osiem sklepów.
W sklepie Mere w Belgii natomiast problemem jest to, że i tak nie było żadnych produktów. Sieć nie mogła znaleźć dostawców, którzy chcieliby dostarczać je po najniższych cenach.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl