Wielki Zderzacz Hadronów, największy na świecie akcelerator cząstek, znów zaczyna działać i to z nową mocą - dosłownie. We wtorek po południu rozpoczną się testy z najwyższą energią zderzenia – rekordowym 13,6 TeV – która pozwoli na dalsze badania. Najpotężniejsza maszyna świata zaczyna pracę po wcześniejszym wyłączeniu przez CERN na trzy długie lata.
Już 5 lipca o godzinie 16:00 Wielki Zderzacz Hadronów rozpocznie pracę z nową mocą. To jedno z pierwszych badań po trzyletniej przerwie w działaniu LHC. Wcześniej w ramach programu Long Shutdown 2 został wyłączony w celu konserwacji i modernizacji blisko 27-km tunelu i niezbędnej aparatury. Start będzie można oglądać na żywo na YouTubie.
Jak pisze Komputerświat.pl, dużą zmianą było zastąpienie akceleratora LINAC2 nową jednostką LINAC4. Pierwszy raz maszynę uruchomiono na nowo jeszcze w kwietniu 2022 r., ale dziś naukowców czeka nowe wyzwanie. Po południu LHC osiągnie rekordową energię 13,6 TeV (13,6 bilionów elektronowoltów) na zderzeniu proton-proton.
Jeśli niewiele wam to mówi - nie dziwimy się. Warto przypomnieć, że LHC to maszyna kierująca na siebie dwie wiązki protonów, które poruszają się z prędkością bliską prędkości światła. Naukowcy obserwują zaś co dzieje się z cząstkami gdy się ze sobą zderzą. W najnowszej aparaturze zderzenia protonów będą następować 1,6 mln razy na sekundę.
Po co nam to? Otóż 10 lat temu dzięki maszynerii odkryto bozon Higgsa, zwany też "boską cząstką". O jego istnieniu naukowcy teoretyzowali od lat 60. XX wieku, ale dopiero w 2012 r. udało się ją zaobserwować. W zwykłych warunkach cząstka ta rozpada się bowiem niemal natychmiastowo.
Bozon Higgsa ma być kluczem do odpowiedzi na najważniejsze pytania z dziedziny fizyki. Nowa moc przyda się do dalszego badania właściwości cząstki, a także zupełnie nowych eksperymentów z programu FASER. Jednym z pomysłodawców nowych eksperymentów był dr Sebastian Trojanowski z Zakładu Fizyki Teoretycznej NCBJ.
Prędkość internetu jest mierzona ilością danych, jaką można przesłać między dwoma urządzeniami w ciągu jednej sekundy. Nowy rekord to 319 terabitów na sekundę (Tb/s). To dwukrotnie więcej niż poprzedni rekord świata i około 7,6 miliona razy szybciej niż średnia prędkość internetu w przeciętnym domu w USA (42 megabity na sekundę – Mbit/s).
Jak czytamy w serwisie bigthing.com, kluczem do osiągania zawrotnych prędkości sieci są różne typy połączeń. Na przykład stare połączenia dial-up opierały się na kablach telefonicznych, podczas gdy najszybszy dostępny obecnie rodzaj przewodu — światłowód — wykorzystuje kable światłowodowe. Przesyłają one dane za pomocą impulsów światła, które wędrują wzdłuż cienkich przewodów ze szklanymi lub plastikowymi rdzeniami.
Aby pobić rekord prędkości Internetu, naukowcy z japońskiego Narodowego Instytutu Technologii Informacyjnych i Komunikacyjnych opracowali eksperymentalny światłowód z czterema rdzeniami zamiast tylko jednego. Następnie połączyli je z laserem, który wysyłał impulsy o różnych długościach fal "podbijane" przez różnorodne techniki wzmacniania sygnału. Dzięki temu udało im się przesłać dane na odległość ponad 1800 mil z prędkością 319 Tb/s.
Naukowcom udało się upakować wszystkie cztery rdzenie we włókno o tej samej średnicy, co "tradycyjne" włókna jednordzeniowe używane do dostarczania dzisiejszego internetu światłowodowego. Oznacza to, że integracja technologii z istniejącą infrastrukturą może nie być zbyt trudna i w niedalekiej przyszłości nowe światłowody umożliwią transmisje danych z niespotykanymi dotąd w codziennym użyciu prędkościami.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl