Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Polacy rzucili się na cukier, a niektóre sieci handlowe wprowadziły limity, aby ostudzić emocje klientów. Ci jednak o cukier dopytują, czatują, stoją w kolejkach i w wielu sklepach od razu wykupują całe dostawy. W Biedronce i Netto na jeden paragon można kupić maksymalnie 10 kg cukru. Z kolei w Aldi próg jest bardziej restrykcyjny - 5 kg na jeden paragon. W ten sposób sieciówki chcą przeciwdziałać hurtowemu wykupywaniu cukru.
Historia znów się powtarza. Na przełomie lutego i marca Polacy kupowali więcej, ponieważ byli zaniepokojeni wybuchem wojny w Ukrainie. Na początku pandemii ze sklepów znikał papier toaletowy i makaron. Teraz do wzmożonych zakupów zachęca nas najwyższa od ćwierć wieku inflacja.
Ale nie tylko. Problem braku cukru świetnie tłumaczy portal WiadomosciHandlowe.pl. Okazuje się, że większość cukru w sieciowych sklepach to dostawy pochodządze z wynegocjowanych wcześniej kontraktów. Wygląda to tak: Biedronka czy Lidl umawiają się z dostawcą lub producentem cukru, że kupią tyle i tyle ton za stałą cenę.
Problem z kontraktami długoterminowymi jest taki, że bywają one niekorzystne dla którejś ze stron. Rok temu cukier staniał i poza kontraktem był po prostu tańszy niż w jego ramach. Sieci handlowe się na tym sparzyły i najprawdopodobniej nie doszacowały popytu w ciągu całego roku. Na dodatek od kilku lat mówiło się, że cukru na rynku jest po prostu za dużo.
"Główne dostawy cukru w Polsce pochodzą od czterech spółek cukrowych. Cukrownie co roku kontraktują sprzedaż tego wyrobu. Nie wyprzedają wszystkiego, a zostawiają sobie tzw. część mobilną, czyli nie objętą kontraktami. Cena, za którą odbiorcy hurtowi kupują cukier poza kontraktacją, czyli na rynku spotowym, wynika z bieżącej gry popytu i podaży, z mechanizmów globalnych tj. sytuacja na europejskim i światowym rynku cukru, oraz oczekiwań co do produkcji cukru w kolejnej kampanii cukrowniczej" - piszą WiadomosciHandlowe.pl. Słowem - cukier jest, ale droższy.
Do obecnej sytuacji niedoboru cukru swoje dodaje zwykła panika. To skutek nieuzasadnionej paniki - tak widok pustych półek w sklepach komentują producenci cukru. Producenci w rozmowie z money.pl mówią jasno, że cukru u nas jest nie tylko pod dostatkiem, ale również jest go na tyle dużo, że część przeznaczamy na eksport.
Owszem, jest go mniej niż w latach poprzednich - ale są to ciągle ilości przewyższające popyt w Polsce. Produkcja cukru zależy od wielu czynników. Obecnie koszt uprawy buraków cukrowych wzrósł, pogoda wpłynie na gorsze plony. Swoje dokłada inflacja i związane z nią wyższe koszty transportu, pracy czy prądu. Ale producenci cukru i tak są zadowoleni - bo plotki o braku cukru powodują wzrost popytu. Kiedy rośnie popyt, rośnie też cena produktu. Nie można więc wykluczyć, że teraz cukier będzie szybko drożał, ale kiedy konsumenci zrobią zapasy - stanieje.
Do niedoborów odniósł się wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. - Mówimy o brakach w wielkich sieciach handlowych, które są kontrolowane przez zagraniczny kapitał — podkreślił.
Jak wskazał, "duże zagraniczne podmioty chętnie zaopatrują się u zagranicznych producentów" i "mają swoich dostawców". Zwrócił uwagę, że w kontekście cukru "w Polsce są to firmy, które wykupiły polskie cukrownie w latach 90.".
Co więcej, dodał, w czym jego zdaniem tkwi problem. - To dwie, duże niemieckie firmy funkcjonujące na polskim rynku, które kontrolują 60 proc. polskiego rynku — przekonywał.
Internauci szybko zauważyli jednak, że to właśnie Jacek Sasin odpowiedzialny był za jeden z wielkich projektów rządu PiS — przekształcenie Krajowej Spółki Cukrowej w Krajową Grupę Spożywczą.